[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzeba dać im czas!Foxy Fred stuknął młotkiem i aukcja rozpoczęła się.Elaine Fetter wygrała kolację z burmistrzem w klubie „Purple Point Boat”.Miała zapłacić siedemset pięćdziesiąt dolarów.Elaine była wdową, uwielbiała gotować i hodowała grzyby.- Ona próbowała zdobyć względy burmistrza, odkąd zmarł jej mąż - szepnęła Fran.- Mieszka w West Middle Hummock.Zaprojektowałam jej dom.Ma niesamowitą kuchnię.Kolację z Fran Brodie wygrał doktor Prelligate.Fran porozmawiała z nim chwilę, a potem szepnęła Qwilleranowi:- On jest sexy! Zastanawiam się, co włożyć na kolację!- To chyba nie problem, przecież jesteś dekoratorką! - powiedział Qwilleran.- Dowiedz się, czy on lubi niebieski kolor.Za przejażdżkę motorem i kolację z Derekiem Cuttlebrinkiem zapłacono trzysta dwadzieścia pięć dolarów.Jennifer Olsen skomentowała to w ten sposób:- To nie fair! Wielbicielki Dereka złożyły się, żeby wygrać kolację, a potem losowały między sobą, która pójdzie.Wygrała fryzjerka.Na mnie nikt nie postawi tylu pieniędzy!Młoda, śliczna aktorka przestała narzekać, kiedy okazało się, że ktoś zapłacił czterysta dolarów, żeby zjeść z nią kolację.Poszła na scenę i po chwili rozległ się jej okrzyk:- Tato!- Nie ma to jak kochający ojciec! - powiedziała doktor Diane.- Biedny pan Olsen będzie musiał zjeść niestrawną kolację w „Hot Spot” i słuchać muzyki rockowej przez dwie godziny.W poniedziałek rano przyjdzie do mojego gabinetu z bólem serca i głowy!Zza kurtyny dobiegł wrzask Freda.- Kto chce zjeść kolację ze słynnym dziennikarzem? - Fred obiecał, że nie wspomni o pokaźnych wąsach Qwillerana ani o jego pieniądzach.- Zacznijmy od pięciuset dolarów.Kto da pięćset? Czterysta? Nie macie pieniędzy? Kto da czterysta pięćdziesiąt?- Tutaj!- Czterysta pięćdziesiąt! Kto da pięćset pięćdziesiąt?- Tutaj!- Świetnie! Kto da siedemset za kolację wartą tysiąc dolarów? Siedemset?- Tutaj!- Kto da osiemset? To dla was niepowtarzalna szansa! Pani z ostatniego rzędu zgłasza osiemset! Kto da więcej? Dziewięćset - na lewo! Strzelajcie z ciężkiej artylerii! Kolacja, jakiej nie zapomnicie! Tysiąc! Kto da tysiąc dwieście? Pani w ostatnim rzędzie! Kto da piętnaście tysięcy?- Tutaj!- Czy jest ktoś, kto da szesnaście? Piętnaście tysięcy po raz pierwszy! Piętnaście tysięcy po raz drugi! - Rozległo się stuknięcie młotka.- Wygrała pani z ostatniego rzędu z numerem sto trzydzieści cztery.Tylko niech pani nie zemdleje! Moi pomocnicy wprowadzą panią na scenę.- Kto to może być? - powiedział Qwilleran.Przypomniał sobie nazwiska kobiet, które zalecały się do niego podczas ostatnich pięciu lat.kobiet, które stać było na kolację za piętnaście tysięcy dolarów.Niektóre z tych kobiet podobały mu się, innych nie lubił.Szkoda, że Polly nie było na widowni.Mogli to ukartować, ona wygrałaby licytację, a on by zapłacił.Siedzący obok Qwillerana mężczyźni zaczęli głośno klaskać, widownia szalała.Derek i Bushy popchnęli dziennikarza w kierunku sceny.- Niech pan się nie boi, panie Q! - wrzasnął Foxy Fred.Widownia szalała z podniecenia.- Oto kobieta, która zje dziś kolację ze słynnym dziennikarzem! - zawołał pomocnik Freda.- Prosimy na scenę! Ma pani miękkie nogi?Qwilleran podkręcił wąsa, wziął głęboki oddech i wszedł na scenę.Kiedy ukłonił się skromnie przed publicznością, aplauz stał się jeszcze głośniejszy.Dziennikarz spojrzał na drugą stronę sceny i zobaczył niską, siwą kobietę, która wchodziła po schodach w towarzystwie mężczyzny w czerwonej marynarce.- Saro! - zawołał zdumiony.Rozdział trzynastyW redakcji wszyscy mówili na nią Sarah.Teraz dopiero przedstawiła się jako Sarah Plensdorf.Qwilleran przeszedł przez scenę i stanął przed drobną, nerwową kobietą, wyciągając ku niej ramiona w uspokajającym geście.Po jej twarzy spływały łzy podniecenia - a może triumfu? On sam pomyślał: Jak mogła - jak w ogóle ktoś mógł! - wydać tyle pieniędzy na randkę z kimkolwiek? Uznał, że musiał to być jakiś żarcik sfinansowany przez nieświętą trójcę: Rikera, Hixie i Juniora.To sztuczka akurat w ich stylu: żart kosztowny, ale dający się odliczyć od podatku.No dobra! Zepsuje im zabawę: sam zorganizuje niezłe przedstawienie! Chwycił drżące ręce pani Plensdorf, ukłonił się przed nią z wielką kurtuazją i wymamrotał słowa radości wywołanej jej zwycięstwem.A potem rzucił publiczność na kolana, biorąc Sarę w ramiona i mocno ją ściskając.Bileter w czerwonej marynarce zaprowadził ich do stolika za kulisami, przy którym Pender Wilmot poprosił o wyznaczenie daty kolacji.- Czy poniedziałek to za wcześnie? - zapytała nieśmiało pani Plensdorf.- Jestem tak przejęta, że nie mogę się już doczekać.- Poniedziałek to znakomity dzień - odparł Qwilleran.- Zarezerwuję najlepszy stolik w „Old Stone Mill” i przyjadę po panią o siódmej.Mieszkała, jak się właśnie dowiedział, w Indian Village.Był to dobry adres: wielu samotnych ludzi miało tam ekskluzywne apartamenty.Kiedy wracał do Sali Zielonej, uświadomił sobie, że właściwie wszystko wyszło całkiem dobrze.W biurze Sarah zawsze nosiła się gustownie i mówiła kulturalnym językiem.Co więcej, często w inteligentny sposób komentowała jego felietony i nigdy nie odezwała się ani słowem na temat jego wąsów.Biorąc pod uwagę także jej makijaż i fryzurę, kolację z nią należało uznać za wydarzenie w najmniejszym stopniu nieprzynoszące wstydu.A poza tym chodziło przecież o szlachetny cel.W gruncie rzeczy był rad, że Sarah Plensdorf wyeliminowała Danielle Carmichael z rywalizacji.Zaraz po powrocie do stodoły zadzwonił do Polly, żeby przekazać jej nowiny.- Sarah Plensdorf! Cóż za niespodzianka! - wykrzyknęła.- No cóż, Qwill, cieszę się, że cię wygrała.To bardzo słodka osóbka.- Znam ją tylko jako kierowniczkę biura w redakcji.Wydaje się, że jest dość skuteczna i wykonuje pracę z przyjemnością.Zastanawiam się nad jednym: czy stać ją na wydanie tysiąca pięciuset dolarów?- Na pewno ją stać.Od dawna dość hojnie wspiera bibliotekę.W dawnych czasach Plensdorfowie zarobili fortunę na handlu tarcicą; przypuszczam, że Sarah odziedziczyła zgrabną sumkę.- Rozumiem - odparł Qwilleran.- Wiesz coś o jej zainteresowaniach?- Tylko tyle, że zbiera guziki.- Guziki! - powtórzył z niedowierzaniem.- Czy dobrze usłyszałem?- Tak, tak, guziki.Nie widziałeś w zeszłym roku jej kolekcji na wystawie w bibliotece? Wasza gazeta nawet zamieściła recenzję.- Nie widziałem wystawy ani nie czytałem recenzji - oświadczył wyzywająco.- A kiedy zabierasz ją na kolację?- W poniedziałek wieczorem.- Jeśli chciałbyś się przedtem podciągnąć z wiedzy o guzikach, znajdziesz w bibliotece ze dwie książki na ten temat.- Dziękuję za radę, ale.nie, nie skorzystam.Pójdę na żywioł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]