[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mamo, tato, to jest Regina Bellini.- Wiele o pani słyszeliśmy - rzekła pani Conlan, wyciągnęła rękę i uścisnęła dłoń Ree.Mimo że Beth Conlan uśmiechała się przyjaźnie, a jej słowa o niczym tak naprawdę nie świadczyły, Ree czuła się jak na egzaminie.Pan Conlan również wymienił z nią uścisk dłoni.Gdy się uśmiechnął, w jego policzku dojrzała taki sam dołeczek jak u Dane’a.Z kieszeni jego koszuli w szkocką kratę wystawało sześć prawdziwych cygar.Podał Ree jedno z nich.- Miło mi panią poznać.Proszę się poczęstować.- Dziękuję, mnie również miło.Moje gratulacje.- Ree rozejrzała się po pokoju.- Dla was wszystkich.Conlanowie zebrali się w komplecie, by powitać najmłodszego członka rodziny.Ich bliskość zrobiła na Ree wrażenie.Nie zdawali sobie sprawy, jakimi są szczęściarzami.A może wiedzą o tym i dlatego pojawili się tu wszyscy, świętując z dumą to radosne wydarzenie.Ree podeszła do maleństwa leżącego w ramionach Ali.Pod różową czapeczką zobaczyła parę zaspanych oczu.Serce zabiło jej mocniej, a równocześnie powróciła tęsknota za własną rodziną.Któregoś dnia, pomyślała, kiedyś.Tym razem brak konkretnej daty już jej tak nie niepokoił.- Będziesz trzymać to dziecko całe popołudnie, Alice? - spytała BethConlan.- Tak myślałam.- Jak się postarasz i dasz mi drugiego wnuka, każdy będzie miał co potrzymać - stwierdziła Beth.Ree natychmiast przypomniała sobie rozmowę podczas lunchu.Nie poszła do Audry, kiedy Ali udała się do niej z testem ciążowym, ale odgadła wynik.Wystarczyło popatrzeć na Ali, która z taką miłością zerkała na Luke’a.A jego twarz jaśniała bardziej niż choinka przed Rockefeller Center.- Przestań nudzić, mamo.Już to zrobiliśmy.Kiedy mała LeeAnn zacznie raczkować, podarujemy jej kuzyna.W tym momencie zapanował prawdziwy chaos.Conlanowie ściskali się uszczęśliwieni i poklepywali po plecach.Ree odsunęła się na bok, nie chciała im przeszkadzać.Wtedy Ali przywołała ją z powrotem, podając jej LeeAnn.- Weź ją.Teraz twoja kolej.- Och nie.Niech pani Conlan najpierw ją potrzyma - sprzeciwiła się Ree, choć miała wielką ochotę poczuć w ramionach ten słodki ciężar.Ali potrząsnęła głową.- Jak mama ją weźmie, to już do końca dnia nikomu nie odda.Ree rozejrzała się z wahaniem.Wszystkie oczy były zwrócone na nią.- No dobrze.Zajęła miejsce Ali i westchnęła z zadowoleniem, gdy dziecko znalazło się w jej objęciach.- Jakaś ty śliczna - powiedziała czule, gdy maleńka piąstka wysunęła się spod kocyka i chwyciła palec Ree.- Czy nie jest wspaniała? - spytał Dane z dumą, kucając obok fotela.- Cudowna.- Ree odwróciła głowę i uśmiechnęła się do Dane’a.Ich oczy się spotkały, przekazując sobie wiadomość bez słów.Kiedy Ree obejrzała się przez ramię, spostrzegła, że rodzice Dane’a także wymienili spojrzenia.Były w nich pytania.i troska.Teraz, gdy matka poznała Reginę, Dane spodziewał się przesłuchania.Zaskoczyło go, że matka czekała z tym prawie dwa tygodnie.W międzyczasie dwa razy wpadła na Ree, przypadkiem pojawiając się w ośrodku podczas ich cotygodniowych piątkowych spotkań.Za jednym i za drugim razem Dane wstrzymywał oddech.To było ważne, żeby rodzice postrzegali Ree tak, jak on ją postrzegał: jako mądrą dobrą kobietę, która znalazła sposób na nowe szczęśliwe życie.Rodzina zebrała się wokół kuchennego stołu Audry na niedzielny obiad.Matka przygotowała pieczeń wołową, puree ziemniaczane i zieloną fasolkę.Teraz, gdy Audra urodziła LeeAnn, jadali dość prosto.Mimo to Dane wziął sobie dokładkę, cały czas spoglądając na ciasto z jabłkami, które stało na blacie.Po obiedzie zamierzał zasiąść z kawałkiem ciasta na kanapie w pokoju i obejrzeć z ojcem i szwagrami koniec meczu drużyny Detroit Lions w dużym telewizorze Setha.Tymczasem nie udało mu się wyjść z kuchni.- Twój ojciec i ja chcielibyśmy zamienić z tobą słowo, Danie Michaelu - powiedziała matka.Mimo że skończył trzydzieści pięć lat, na dźwięk swego drugiego imienia Dane usłyszał ostrzegawczy dzwonek.Ciężkie westchnienie ojca też nie wróżyło nic dobrego.- Beth, daj spokój, uzgodniliśmy, że nic nie powiemy.- Ja niczego takiego nie uzgadniałam.Jesteśmy jego rodzicami, to nasz obowiązek - rzekła matka.- On jest już dorosły.Jasne, pomyślał Dane, jest dorosłym mężczyzną, o którym mówi się tak, jakby go nie było.Zauważył zaciśnięte wargi matki i uznał, że zachowa to dla siebie.- Nie musisz przy tym być - powiedziała Beth Conlan do męża, choć jej mina wskazywała, że tego oczekuje.Ojciec był jednak albo bardzo odważny, albo bardzo głupi.Czym prędzej wyniósł się z kuchni wraz ze swoimi zięciami.Audrę i Ali, oczywiście, trzeba było przegonić.Dane dałby głowę, że daleko nie uszły i podsłuchiwały.Usiadł z powrotem na krześle.- Czy coś się stało, mamo? - spytał niewinnie.- Nie zamierzałam tego poruszać - zaczęła, a Dane usłyszał stłumiony śmiech zza drzwi.Wszystkie kazania, jakie prawiła mu matka od chwili, gdy był nastolatkiem, zaczynały się w ten sam sposób.Matka rzuciła ponure spojrzenie w stronę drzwi i podjęła: - Ale dotarły do mnie pewne informacje i.cóż, nie jestem ślepa.- O co chodzi?- Zadajesz się z mężatką?- Nie.- Czuł, że ma czerwone policzki.Jego matka to zobaczyła, więc powiedziała:- Danie Michaelu, twój ojciec i ja nie tak cię wychowaliśmy.- Mamo, Ree i ja.nic między nami nie było - odparł z emfazą.- To prawda, mamo - zawołała z holu Ali.- Gdyby się z nią zadawał, nie byłby taki humorzasty i sfrustrowany.- Jeśli zechcę słuchać ordynarnego języka, Alice Marie, włączę telewizor - zganiła ją matka.- Zajmijcie się lepiej dzieckiem i zostawcie nas samych.Dane nie mógł powstrzymać śmiechu, gdy usłyszał:- Tak jest.Szybko jednak okazało się, że jego nadzieja na to, iż temat został wyczerpany, była płonna.Matka wygłosiła pięciominutowy wykład na temat świętości sakramentu małżeństwa.Gdy skończyła, rzekł spokojnie:- Wiem, jak ty to widzisz, ale Ree jest w separacji i niedługo dostanie rozwód.Od prawie dwóch lat mieszkają osobno.- To nie znaczy, że jest wolna.- Nie, ale ja nie zrobiłem nic złego, ona też nie.- Chciał skubnąć kruszonkę z ciasta, lecz matka dała mu po ręce.- Co się stało z Julie? To taka miła dziewczyna.- Miła, ale nie.- Nie jest Ree, pomyślał.- Nie chcę, żebyś cierpiał.- Matka położyła rękę na jego policzku, tę samą rękę, którą sprawdzała, czy ma gorączkę i bandażowała mu rozbite kolana.- Czemu miałbym cierpieć? - Ujął jej dłoń.- Przecież nie spotykamy się zReginą oficjalnie.- Ale ją kochasz.Słowa zaprzeczenia nie przeszły mu przez gardło.On ją kocha? Nie powiedział tego na głos.Nie pozwolił sobie nawet myśleć o miłości.Ale tak właśnie czuł.Zawsze uważał się za człowieka cierpliwego, rozsądnego i opanowanego, ale od pierwszego spotkania z Ree zmienił się.Pragnął spędzić z nią życie.- To jest ta jedyna, mamo - rzekł, w końcu godząc się z prawdą.- To na nią czekałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]