[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— S³ysza³em o nim same straszliweopowieœci, ale mój g³os niewiele tutaj znaczy, bo to wy jedziecie, a nie ja.Dobrze, ¿e ktoœ tu zostanie, ¿eby powiedzieæ Gandalfowi, coœcie postanowili,kiedy tylko on siê zjawi, a mnie­mam, ¿e stanie siê tak niebawem.Chocia¿ Grubcio Boblik uwielbia³ Froda, ani myœla³ o opuszczeniu W³oœci, a nieby³ te¿ ciekaw tego, co znajduje siê poza Jej granicami.Jego rodzinapochodzi³a z Æwiartki Wschodniej, z osady Boblisko na Zamoœciu, on sam jednaknigdy nie przekroczy³ Gorzawiny.Zgodnie z pierwotnymi planami spiskowców,Grubcio mia³ zostaæ, aby zamydliæ oczy nazbyt wœcibskim obserwatorom, jaknajd³u¿ej pod­trzymuj¹c przekonanie, ¿e imæ Bagosz ci¹gle przebywa w KruczymDole.W tym celu pozostawiono mu kilka sta­rych ubrañ Froda, tyle ¿e wczeœniejnikt nie myœla³, jak niebezpieczna mo¿e siê okazaæ owa maskarada.— Bardzo dobrze! — skwitowa³ Frodo zamys³y kon­spiratorów.— W przeciwnym razienie mielibyœmy jak zo­stawiæ wiadomoœci dla Gandalfa.Nie wiem, czy ci Czarnipotrafi¹ czytaæ, ale z pewnoœci¹ ba³bym siê zostawiaæ ja­k¹kolwiek informacjêna piœmie, w obawie, ¿e mog¹ tu wtargn¹æ i spl¹drowaæ dom.Jeœli jednak Grubciozostanie na stra¿y domostwa, a Gandalf na pewno siê dowie, w jakim ruszyliœmykierunku, nie powstrzymuj¹ mnie ju¿ ¿adne w¹t­pliwoœci i jutro skoro œwitruszam w Stary Las.— Ruszamy — sprostowa³ Pipin, a potem doda³: — Mówi¹c szczerze, wolê ju¿ StaryLas ni¿ siedzenie tutaj i wygl¹danie Czarnych JeŸdŸców.— Poczekaj, a¿ siê tam znajdziesz — powiedzia³ scep­tycznie Grubcio.— Jutro otej porze bêdziesz chcia³ oddaæ wszystko, ¿eby siê tylko ze mn¹ zamieniæ.— Dobrze ju¿, dobrze — machn¹³ rêk¹ Rady.— Co tu siê spieraæ po pró¿nicy.Trzeba wszystko uprz¹tn¹æ i do­koñczyæ pakowanie, zanim siê po³o¿ymy spaæ.Zbudzê was przed œwitem.Znalaz³szy siê wreszcie w ³Ã³¿ku, Frodo jeszcze przez jakiœ czas nie móg³zasn¹æ.Bola³y go nogi i by³ rad, ¿e wyrusz¹ dopiero rankiem.Zmorzy³o go wkoñcu i œni³, ¿e z wysokiego okna spogl¹da³ na ciemne morze spl¹tanych drzew.Gdzieœ spod ich koron dochodzi³y odg³osy pe³zania i wêszenia.By³ pewien, ¿ewêsz¹ce stwory prêdzej czy póŸ­niej go wyczuj¹.Potem z oddali dolecia³ gojakiœ dŸwiêk.W pierwszej chwili pomyœla³, ¿e to wicher szarpi¹cy listo­wie.Potem zrozumia³, ¿e to nie wiatr w drzewach, lecz prawdziwe Morze, któregonigdy nie s³ysza³ na jawie, cho­cia¿ wielokrotnie o tym marzy³.Kiedy spojrza³w górê, zo­baczy³ wysmuk³¹ bia³¹ wie¿ê, która samotnie sta³a na wy­sokiejgrani.Poczu³ straszliwe pragnienie, aby wspi¹æ siê na ni¹ i ze szczytuzobaczyæ Morze.Zacz¹³ wchodziæ po stromym zboczu, ale w tym momencie jasnoœærozœwietli³a niebo i rozleg³ siê huk pioruna [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •