[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawiasem mówiąc, także i twojego.Sięgnął do kieszeni na piersi i wydobył z niej dwie legitymacje Departamentu Obrony, a następnie pchnął je przez stół.- To pomoże wam wraz ze mną przekroczyć wartownię w Ramstein.Od tej chwili nazywacie się Cliff i Katie Carlson.Gdyby ktoś o to pytał, pracujecie w Pentagonie.Zameldowałem was już zresztą w pokoju w kwaterach samotnych oficerów bazy.Thorn zerknął na swoją legitymację.Było na niej jedno z jego lepszych zdjęć, co bez wątpienia zawdzięczał zapobiegliwości Sama Farrella.Helen zerknęła na swoją i zapytała:- Czy mogłabym się dowiedzieć, pułkowniku Stroud, jak pan to zdobył? W końcu legitymacje Departamentu Obrony i nie rosną zwykle na drzewach.- Nie, na drzewach nie - odpowiedział Stroud.- Trzymamy je zazwyczaj w kasach pancernych.Thorn wiedział, że niczego więcej już nie powie.Podobnie jak Delta, Siły Specjalne wolały się nie rzucać w oczy podczas realizowania zadań za granicą.Anonimowy funkcjonariusz rządowy, pojawiający się na lotnisku w kraju ogarniętym wojną, był o wiele mniej godny uwagi niż odbywający tę samą podróż oficer Zielonych Beretów w pełnym umundurowaniu.Odłożył na bok swoją legitymację.- Jak ci się wydaje, Mikę - jak długo będziemy pozostawali w twoich rękach?- Ze słów Sama Farrella wynika, że im szybciej opuścicie teren Niemiec, tym lepiej.Dlatego przypuszczam, że niedługo zabawicie w Ramstein.- Stroud upił kilka łyków piwa, a potem wyjaśnił.- Spróbuję was umieścić w maszynie transportowej.Przy odrobinie szczęścia wyruszycie do Stanów jutro, najpóźniej pojutrze, do bazy lotniczej Dogel.- Nie wiem naprawdę, jak ci dziękować, Mikę - powiedział Thorn.- Narażasz się dla nas na poważne niebezpieczeństwo.- Eee, tam - skrzywił się Stroud.- Pomagam wam tylko wykonać rozkazy, zgodnie z którymi macie jak najszybciej wracać do domu.Przecież zaraz po powrocie zameldujecie się, prawda?Helen pokiwała głową.- A zatem robię tylko to, co do mnie należy.Nikt nie może mieć do mnie o to pretensji, prawda?Andrew Griffin uniósł lekko brew.- Pan wybaczy, pułkowniku, ale brzmi to nieco po jezuicku.Stroud roześmiał się.- No cóż, widać, że nie na próżno spędziłem czas w liceum im.Ignacego Loyoli.Po raz pierwszy od opuszczenia Delty, Thorn miał poczucie, iż znalazł się pośród przyjaciół.Ich żarty nie były przesadnie wyszukane, ale towarzystwo było jak najlepsze.Teraz, kiedy Farrell poruszył wszystkie sprężyny w Waszyngtonie, a Mikę Stroud gotowy był ich przeprowadzić przez bramę Ramstein, nareszcie otwierała się przed nimi szansa, że z wielkim trudem zdobyte informacje trafią do właściwych odbiorców.♦ Biały DomRichard Garrett poczekał, aż zamkną się drzwi za sekretarką i dopiero wtedy jego twarz opuścił urzędowy uśmiech.Były sekretarz handlu, który stał się rzecznikiem interesów Caraco, z głośnym stukiem postawił walizeczkę obok zaoferowanego mu fotela, a potem prychnął:- Do diabła, John, na jakie idiotyczne gierki pozwalacie tym durniom z FBI?John Preston, szef personelu Białego Domu, podniósł rękę w uspokajającym geście.- Zaraz, powoli, Dick! Nie jestem pewien, czy do końca wiem, o co ci chodzi.Co to za sprawa z FBI?- Wszystkie te zagrywki: „Darujcie panowie, ale nic mi na ten temat nie wiadomo” zostaw sobie dla prasy.Obaj wiemy, że zaraz po moim telefonie porozumiałeś się z Hoover Building.Preston podniósł obydwie ręce, tym razem w geście kapitulacji.- Dobrze już, dobrze.Rozumiem, że chodzi ci o przeszukanie, które przeprowadzono w magazynie Galvestone?- Zgadłeś.Dlaczego ktoś urządził taką szopkę?- FBI dostało cynk, Dick.Armia przysłała informację z priorytetem alfa.Była sugestia, że ktoś, wykorzystując ten magazyn, przemyca bombę atomową.- Wykorzystując magazyn transportowy Caraco? - powtórzył z niedowierzaniem Garrett.- Chyba któremuś z panów generałów musiało się popieprzyć w głowie!- Taka była informacja i należało ją sprawdzić - powiedział Preston.- A ty im na to pozwoliłeś?Szef personelu Białego Domu pokręcił głową.- Na nic nikomu nie pozwalaliśmy.To była operacja FBI.Nas do tego nie mieszaj.Na Boga, ja o całej rzeczy dowiedziałem się dopiero od ciebie!- Dobrze, John - powiedział Garrett.- Powiedz mi zatem przynajmniej, co ekipa FBI znalazła w legalnie prowadzonym magazynie mojego klienta?Preston był wyraźnie zakłopotany.- No? - nalegał Garrett.- Właściwie nic - przyznał z ociąganiem Preston.- Dowodzący akcją agent informuje, że w środku były tylko gołe ściany.- Rozumiem zatem, że FBI przeprosi na piśmie księcia Ibrahima Al-Sauda, i że zaprzestanie już wszelkich nieprzyjaznych wobec niego kroków? - powiedział z naciskiem były sekretarz handlu.- Noo.- Preston bezmyślnie wziął z blatu wieczne pióro i zaczął bawić się jego skuwką.- Eee.nie do końca.- Ooo.? - zdziwił się Garrett i, podkreślając ruchem wskazującego palca każde słowo, ciągnął.- Posłuchaj, John, jak ta sprawa wygląda z mojego punktu widzenia.Opierając się na jakiejś podejrzanej historyjce o przemycie broni atomowej, FBI napada na magazyn przedsiębiorstwa o międzynarodowej renomie.Przedsiębiorstwa, które oddało znaczne usługi prezydentowi i jego partii.Przedsiębiorstwa kierowanego przez saudyjskiego księcia, który wszem i wobec znany jest jako lojalny przyjaciel Stanów Zjednoczonych.Do diabła, John, przecież raptem kilka tygodni temu prezydent odbył prywatną rozmowę z księciem Ibrahimem.Mam rację?I nie czekając na odpowiedź Garrett mówił dalej:- Otóż podczas owego przeszukania FBI nie znajduje niczego, do słownie niczego - ani broni atomowej, ani żadnych skradzionych planów, ani śladu żadnej przestępczej działalności.Niczego.Tymczasem zamiast wracać do budy z podwiniętymi ogonami, głąby z Hoover Building dalej rozdmuchują tę historię, zdrapując żyletkami tynk ze ścian magazynu i narażając księcia Ibrahima na utratę dobrego imienia.- Garrett pochylił się nad blatem.- Czy coś z tego dotarło do ciebie, John? Preston rozłożył ręce.- Widzisz, media zaczynają się interesować tą historią, chociaż na razie nie pozwoliłem im ujawnić ani odrobiny.- Ach, cóż za łaskawość - powiedział z przekąsem Garrett.- Trzeba powiedzieć, że ci kolesie z FBI nie wyruszają na miasto, jeśli się nie upewnią, że dobrze będą wyglądać przed kamerą.Preston poczerwieniał.- Czego ty właściwie ode mnie oczekujesz, Dick? Kieruję kancelarią Białego Domu, a nie Departamentem Sprawiedliwości, ani Federalnym Biurem Śledczym.Te sprawy leżą poza moimi kompetencjami.- Gówno prawda.- Garrett wpatrzył się nieustępliwym wzrokiem w swego rozmówcę.- Obaj dobrze wiemy, że razem z prezydentem macie panią prokurator generalną w swojej kieszeni.Powiecie jej: „Skacz!”, a ona tylko zapyta, jaki gatunek sera życzycie sobie z księżyca.Szef personelu zignorował tę uwagę, powiedział zaś:- Leiter dostał informacje z niezależnego źródła.- Dyrektor FBI? - Garrett z rozbawieniem potrząsnął głową.- Nie żartuj, John, Leiter lubi swoją pracę.O, tak - bardzo lubi! A w tej chwili ma na karku pięć czy sześć komisji kongresowych.Myślisz, że chciałby mieć jeszcze przeciwko sobie Biały Dom?- Raczej nie.- Raczej nie, raczej nie.- przedrzeźniał Garrett.- Daj spokój, John.Przyjaźnimy się od dwudziestu lat.Rób to, co do ciebie należy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]