[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czasami sprawiało ból.Każdy dzień zacierał pamięć o Duvallu.Wkrótce miał stać się tylko mrocznym wspomnieniem.Remy zmieniała się, stawała się coraz pewniejsza siebie i miłości Burke.- Zdaje się, że bardzo lubi pracę w galerii - powiedziała Nanci.- Uwielbia ją.I jest dobra.W zeszłym tygodniu uczestniczyłem w prywatnym pokazie.Za cholerę nie wiedziałem, o czym mówi, kiedy dyskutowała o obrazie z klientami, ale oni praktycznie chłonęli każde jej słowo.- Czujesz się dumny?- Cholernie - przyznał uczciwie i dodał: - Dziękuję, że się z nią przyjaźnisz, Nanci.To wiele znaczy dla Remy.Nigdy dotąd nie miała przyjaciółki.- Nie traktuję tego jako obowiązku.Lubię ją.Burke pochylił się, odstawił pustą puszkę po koli na stojącą obok beczkę, i strącił przy tym na deski podłogi całą kolekcję pocztówek.- Dredd nawiązał korespondencyjną znajomość? - zapytała Nanci.- Nie, to taki sposób rozmawiania.To nasz stary przyjaciel.Kartki przychodziły z rozmaitych miejsc w kraju, mniej więcej co tydzień.Żadna nie była podpisana.Wszystkie od Gregory’ego Jamesa.Zawierały jedno, dwa zdania, niezrozumiałe dla tego, kto nie znał okoliczności ucieczki młodego człowieka z Nowego Orleanu.Napomykały także o śmierci Duvalla i uldze, z jaką tę wiadomość przyjął.Gregory sygnalizował, że jest bezpieczny i rozmyśla nad sposobem na dalsze życie.Ostatnia nosiła stempel Santa Fe i było na niej napisane:„Św.Łukasz 15; 11-24”.Dredd zajrzał do Pisma Świętego i znalazł przypowieść o synu marnotrawnym.- M usiał na jakiś czas wyjechać - Burke uśmiechnął się - ale mam przeczucie, że pracuje nad tym, aby do nas wrócić.- Złapałam! Złapałam!Okrzyk zwrócił ich uwagę na molo, gdzie Flarra demonstrowała zdobycz innym wędkarzom - niech zazdroszczą i podziwiają.David, starszy syn Nanci, zaofiarował się, że zdejmie za nią rybę z haczyka.Flarra zdołała porządnie nadwątlić przekonanie synów Nanci, że wszystkie dziewczyny są zarozumiałe, brzydkie i głupie.- Zanim ją poznali, zarzekali się, że nigdy w życiu nie będą mieli nic do czynienia z osobami płci przeciwnej.Widzę, że ich determinacja mocno osłabła - wyznała Nanci.- Oni jej się też chyba spodobali.Biedna mała, poza Remy nie ma żadnej rodziny.Ale jest naprawdę wspaniała.Szczwana jak lis.Zabawna.Nie może się doczekać jesieni i koedukacyjnej szkoły.Lubi nawet mnie - roześmiał się.- Nęka mnie, bez przerwy się dopytując, kiedy Remy będzie w ciąży.- Remy zwierzała mi się, że macie dziecko w planach.- Robimy, co w naszej mocy - powiedział, a jego usta znowu ułożyły się do uśmiechu.Właściwie to śmieszne tak często się uśmiechać.- Cieszę się, że jesteś szczęśliwy, Burke.- Dziękuję.- Jeśli już o tym mówimy.- zagryzła wargę - - Spotykam się z kimś.- Nie bujasz? To.to cudownie, Nanci.- Naprawdę tak myślisz? - zapytała nieśmiało.- Jeżeli rzeczywiście na ciebie zasługuje, tak.- No, nie wiem, czym sobie ten biedak na mnie zasłużyłpowiedziała z przesadną skromnością, ale nie wytrzymała długo; jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.- Jest przemiły.Dobrze prosperujący biznesmen.Jego żona umarła kilka lat temu na raka.Kochał ją, jak ja Keva, a to dobrze wróży, nie sądzisz?- Zdecydowanie.Jak się odnosi do chłopców?- Jak dotąd dobrze.I świetnie wygląda z tyłu w dżinsach.- Nie mów!- Tak czy owak zamierzam go poddać surowemu testowi.- Nie śmiem pytać jakiemu.- Spotka się z tobą - odpowiedziała.Żartobliwy uśmieszek powoli znikał z jego twarzy.Mówiła na serio.- Dlaczego moja opinia o nim ma być ważna?Wzięła go za rękę i uścisnęła ją-- Remy jest moją nową przyjaciółką, ale moim najlepszym przyjacielem ty.Twoja opinia wiele dla mnie znaczy.- Popatrzyli na siebie, a potem Nanci podniosła się i otrzepała siedzenie lnianych szortów.- Widzę, że Peter stracił humor.Czas na podnoszącą na duchu rozmowę.Odeszła, żeby się przyłączyć do gromadki na molo, a Burke milczał, poruszony.Pod pozorem, że chce wziąć jeszcze jeden napój w puszce, wszedł do sklepu i oparty dłońmi o ladę zapatrzył się przez zamglone szkło w przykurzone batoniki i paczuszki suszonej wołowiny.Po chwili skrzypnęły drzwi.- Burke? - Remy stanęła za nim i objęła go rękami w pasie.- Wszystko w porządku?Odwrócił głowę i uśmiechnął się.Uśmiech był jednak blady, nie zdołał też ukryć wyrazu oczu.- Coś nie tak? - zapytała zatrwożona.- Nie, nic.- Jesteś smutny?.- Przeciwnie, szczęśliwy.- Otarł wilgotne oczy rękawem i opowiedział jej o adoratorze Nanci.- Rozłożyło mnie, że ceni sobie moją opinię.- Nadzwyczaj.Dokładnie to samo mi powiedziała któregoś dnia przy lunchu.Wiadomość o śmierci Duvalla wywołała oddźwięk daleko poza granicami stanu.Podobnie jak szeroko przytaczane raporty o korupcji w wydziale i władzach miasta, a także informacje o grupie do specjalnych zadań, która te fakty ujawniła.Kiedy wieści dotarły do Joe, zadzwonił do Burke, a ten potwierdził, że właśnie o tę tajną policyjną sprawę chodziło, i powiedział, że brat i Nanci z rodzinami mogą wracać do domu.W przeddzień pogrzebu Patouta Burke wyznał Nanci, że jest współwinny śmierci Keva.Płakali oboje, a potem Nanci podziękowała mu, że zdecydował się jej o tym opowiedzieć.Dla obojga było to niezwykłe, oczyszczające życiowe doświadczenie.Nie znaczyło to oczywiście, że Burke przestała nękać świadomość tego, co uczynił.- Po tym, co zrobiłem - powiedział teraz - nie mogę kompletnie zrozumieć, jak Nanci była w stanie mi przebaczyć, a w dodatku dalej uważać mnie za przyjaciela.- Burke - Remy stanęła przed nim i objęła go.- Tylko ty sam sobie możesz wybaczyć.Prokurator generalny dał ci carte blanche na działania prowadzące do wykrycia korupcji w nowoorleańskiej policji.Littrell nie robi kroku, żeby się z tobą nie skonsultować.Jesteś człowiekiem szanowanym i podziwianym.- Położyła dłonie na jego piersi.- I głęboko kochanym.- Chcę cię przy sobie poczuć - wyszeptał, przyciągając ją mocniej do siebie i opierając brodę na jej głowie.- Jeśli ja mogę sobie wybaczyć lata spędzone z Duvallem, to chyba ty tym bardziej możesz wybaczyć sobie jeden błąd?Uniósł jej twarz i całował ją, smakując jej usta, rozkoszując się ciepłem jej warg, aż przekrzywiła głowę i powiedziała niewyraźnie:- Kochaj się ze mną.Spojrzał ponad jej ramieniem przez okno na molo, gdzie wesoło bawiła się reszta towarzystwa.- Co? Teraz?- Uhum.Nie potrzebował specjalnej zachęty.Pociągnął ją przez dziwacznie urządzone pokoje Dredda i wkrótce leżeli na wąskim łóżku, które ona już znała, a ich ubrania piętrzyły się na kupce jak góra rumoszu po przejściu huraganu.Całował jej usta, szyję, piersi.Ale gdy chciał w nią wejść, zaskoczyła go, przejmując inicjatywę i robiąc coś, czego nigdy dotąd nie robiła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]