[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewnie chciał jej tylko zrobić na złość, pomyślała.Sprawiało mu to tym większą przyjemność, im bardziej jej dokuczył i zdenerwował, ponieważ nienawidził jej tak samo gorąco, jak i ona jego.Pochyliła się i pocałowała ciepły policzek Małego Siver-ta.Gdyby gospodarz z Gjelstad znał jej sekret, już dawno by go zdradził Johanowi, pomyślała niepewnie.Była bowiem przekonana, że gdyby wiedział o czymś, co mogłoby ją zniszczyć, nie zwlekałby z ujawnieniem prawdy, niezależnie od tego, ile ofiar by to pochłonęło.Nie liczył się z nikim i niczym, byle się tylko zemścić! Ale i tak nic nie wskóra, pomyślała Mali i krew napłynęła jej do twarzy.Nikt nie zdoła teraz zaszkodzić jej ani jej synowi, a już najmniej ten pi-janica z Gjelstad.Sam pewnie ma mnóstwo sprawek na sumieniu.Bo na pewno nie jest bez winy! Kristine nie jest jedyną służącą, którą zgwałcił i której zrobił dziecko, ale tylko o niej Mali wiedziała.Z Kristine znały się na tyle dobrze, że ta jej się zwierzyła.Mali czuła, jak na samą myśl nabrzmiewa w niej nienawiść do podstarzałego rozpustnika, który posiadał taką władzę nad ludźmi, że mógł bezkarnie wyprawiać, co chciał.Drań się nie spodziewał, że Kristine, nie znajdując innej drogi wyjścia z nieszczęścia, w które ją wpędził, odbierze sobie życie.Jednak nawet mu powieka nie drgnęła, pomyślała Mali z goryczą, gdy się o tym dowiedział.Udawał, że nie ma pojęcia, kto mógł się przyczynić do tej tragedii!Mali słyszała również, jak ludzie gadali, że maczał palce w innych podejrzanych sprawach, że oszukiwał przy sprzedaży i wykorzystywał znajomości dla osiągania korzyści.W tym celu zawsze szukał słabych stron człowieka, rozpowszechniał złośliwe plotki, mogące zniszczyć tego, kto miał z nim na pieńku.Ona też z nim zadarła, pomyślała Mali i roztarła zimne dłonie.Nic nie sprawiłoby mu większej radości niż to, gdyby kiedyś udało mu się ją pokonać!Mały Sivert otworzył oczy i zaspany spojrzał na matkę.- Czy to ten duży chłopiec ma dziś urodziny? – spytała Mali i pieszczotliwie potargała go po włosach.– Kończy trzy lata i dostanie prezent?Przez moment Mały Sivert patrzył na nią, nie rozumiejąc, lecz w jednej chwili oprzytomniał i usiadł na łóżku.- Sivelt jest duzy - powiedział i uśmiechnął się.- Tsy lata!Mali podała mu jeden z pakunków, ten z dużą tabliczką czekolady.Na ów widok oczy chłopca zrobiły się ogromne.Nieczęsto dostawał słodycze, a tym bardziej całą, dużą tabliczkę; takiej jeszcze nigdy nikt mu nie podarował.Niecierpliwymi palcami rozerwał papier i wziął duży kawałek.Będzie dziś kłopot ze śniadaniem, pomyślała Mali, ale trudno.Przecież to trzecie urodziny małego!- Nie możesz zjeść od razu wszystkiego - rzekła i zabrała mu resztę.- Powinieneś zrobić trochę miejsca w brzuszku na śniadanie, rozumiesz.A potem przyjdą do ciebie goście i przyniosą więcej prezentów, mama upiekła też ciasto.Z kącików ust Małego Siverta pociekła rozpuszczona czekolada.Jego oczy błyszczały.Mali przyniosła ściereczkę i umyła mu buzię, a potem podała mu drugą paczkę.Piękny ciemnoniebieski garnitur nie wzbudził takiego zainteresowania jak czekolada, zresztą Mali nie liczyła na to.A teraz powiedz ładnie „dziękuję" - zwróciła mu uwagę.- Musisz o tym pamiętać, że kiedy coś dostajesz, zawsze musisz podziękować.Dziękuję baldzo! - zawołał i zarzucił jej ręce na szyję.-Mogę jesce cekolady?Mali nie potrafiła synkowi odmówić i dała mu duży kawałek.Potem ubrała chłopca i razem z prezentami zabrała na dół.Beret już zeszła do salonu.Schudła i posiwiała od czasu, kiedy zabrakło Siverta, zauważyła Mali.Nie przypuszczała, że teściowa tak to przeżyje; być może była bardziej związana z Sivertem, na swój szczególny sposób, niż Mali sądziła.Parę razy próbowała rozmawiać z Beret o Sivercie, ale tamta tylko jeszcze bardziej zamykała się w sobie i patrzyła gdzieś w dal nieobecnym, pozbawionym życia, szarym wzrokiem.Mali uznała, że nie powinna się spodziewać, że teściowa nagle zechce dzielić się z nią swymi najskrytszymi myślami.Lub uczuciami, jeśli jakieś miała.Mali zawsze wątpiła w to, że matkę Johana stać na wzruszenie, ciepły gest lub chwilową słabość i prawdziwe łzy, może poza sytuacjami, kiedy rozczulał ją Mały Sivert.Teraz nie była już tego taka pewna.Zdarzało się bowiem, że czasami, gdy Beret myślała, że nikt jej nie widzi, Mali dostrzegała w jej spojrzeniu jakiś ból i bezradność.Nigdy jednak nie trwało to wystarczająco długo, by mogła nabrać pewności, a i Beret nigdy nie próbowała z Mali rozmawiać, nigdy nie szukała u niej pociechy.Tylko Mały Sivert potrafił wywołać uśmiech na poszarzałej twarzy babci.No nie, kto to przyszedł? - zawołał Johan i podrzucił syna wysoko w powietrze, aż ten krzyczał z radości.- Czy ktoś ma tu dzisiaj urodziny?Tak, ja! - odpowiedział Mały Sivert zachwycony.- Tsy lata!Koniec świata! - rzekł Johan i uśmiechnął się.- Już tak się zestarzałeś? W takim razie nie jesteś już małym dzieckiem, lecz wyrosłeś na tyle, żeby dostać swoją własną sypialnię obok naszej, mamy i mojej - dodał, rzucając krótkie spojrzenie w stronę Mali.Serce w Mali zamarło.Myślała, że uda jej się jeszcze trochę odsunąć w czasie ten moment, ale Johan najwidoczniej tylko czekał na odpowiednią okazję.Nie mogła się sprzeciwić, bo wszystkim wydałoby się to dziwne i nienaturalne.Tata ma jeszcze coś dla ciebie.Ale najpierw musimy się ubrać i wyjść na dwór.Na dwól? - spytał Mały Sivert, nie rozumiejąc.- Packa jest tam?Tak - odparł Johan i Mali zauważyła w jego oczach błysk dumy.- Paczka jest na zewnątrz.Jest baardzo duża, zobaczysz, tak duża, że nie dałem rady wnieść jej do domu.Mali zastanowiła się, co takiego Johan teraz wymyślił.Mały Sivert w największym pośpiechu wciągnął na siebie kurtkę i czapkę, owinął się szalikiem i podreptał za ojcem.Mali zauważyła, że nawet Beret wstała i ruszyła za nimi, stanęła tuż za Mali.Na dziedzińcu stał Gudmund i trzymał na uwięzi młodą, błyszczącą kasztankę z grzywą jak złocisty jedwab i ogonem tej samej barwy.To najpiękniejsza klacz, jaką Mali w życiu widziała.Nigdy nie spotkała takiej kombinacji kolorów.Musiała sporo kosztować, pomyślała.Johan nie kupił chyba chłopcu konia na własność? Ojciec wziął małego Siverta na ręce i ruszył w stronę Gudmunda.Mali powoli podążyła za nimi.Co ty, Johan.- rzekła nieco zbita z tropu.- Coś ty wymyślił? Klacz!Dziedzic Stornes powinien mieć swoją klacz - odparł Johan i uśmiechnął się dumnie niczym mały chłopiec.-Nasza stara szkapa i tak będzie wkrótce potrzebowała zmienniczki - wyjaśnił.Podeszli bliżej do Gudmunda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]