[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczu³ nieprzyjemne œciskanie w ¿o³¹dku.– Dobrze, ¿e od razu zadzwoniliœcie – powiedzia³, nie odrywaj¹c wzroku oddziury.– To krew, prawda? – Mårten przeùknàù úlinæ.– Nie wiem, jak wyglàda starakrew.Równie dobrze moýe to byã smoùa albo coœ innego.Ale zwa¿ywszy na to,¿e…– Rzeczywiœcie, wygl¹da na krew.Gösta, móg³byœ œci¹gn¹æ ekipêkryminalistyczn¹? Niech przyjad¹ sprawdziæ.– Patrik wsta³ i skrzywi³ siê,strzyknê³o mu w stawach.Jak przypomnienie, ¿e lat mu nie ubywa.Gösta skin¹³ g³ow¹ i odszed³ na bok.Szed³ i wybiera³ numer.– Czy tam, pod spodem, mo¿e byæ… coœ wiêcej? – spyta³a dr¿¹cym g³osem Ebba.Patrik domyœli³ siê, o co jej chodzi.– Trudno powiedzieæ.Trzeba bêdzie zerwaæ ca³¹ pod³ogê i siê przekonaæ.– Có¿, ka¿da pomoc siê przyda, chociaý niezupeùnie tak to sobie wyobraýaliúmy –zauwaýyù Mårten i rozeúmiaù siæ.Nikt siê nie przy³¹czy³.Podszed³ Gösta.– Technicy mog¹ przyjechaæ dopiero jutro.Mam nadziejê, ¿e jakoœ wytrzymacie.Trzeba wszystko zostawiæ, jak jest.Nie wolno niczego sprz¹taæ ani ruszaæ.– Nie bædziemy.Zresztà po co? – odparù Mårten.– Oczywiœcie – powiedzia³a Ebba.– Wreszcie jest szansa, ¿e siê dowiem, co tusiê sta³o.– Moglibyœmy o tym porozmawiaæ? – Patrik siê cofn¹³, obraz dziury w pod³odzezosta³ mu pod powiekami.By³ przekonany, ¿e to krew.Gruba warstwa zaschniêtejkrwi, sczernia³ej od up³ywu lat.Ponad trzydziestu, jeœli to rzeczywiœciekrew.– Moýemy usiàúã w kuchni, tam jest jaki taki porzàdek – powiedziaù Mårteni ruszyù przodem.Ebba zosta³a z Göst¹.– Idziesz? – Mårten odwróciù siæ i spojrzaù na nià.– IdŸcie, idŸcie.Zaraz do was przyjdziemy – odpar³ Gösta.Patrik ju¿ chcia³ zaprotestowaæ, bo w³aœnie z Ebb¹ chcia³ porozmawiaæ, alezauwa¿y³, jaka jest blada, i pomyœla³, ¿e Gösta ma racjê.Lepiej jej daæ trochêczasu.Zreszt¹ nie œpieszy³o im siê.W tym, ¿e w kuchni jest jaki taki porz¹dek, by³o sporo przesady.Wszêdziewala³y siê narzêdzia i pêdzle, zlew by³ pe³en brudnych naczyñ i resztek poœniadaniu.Mårten usiadù przy stole.– Zasadniczo oboje z Ebb¹ jesteœmy porz¹dniccy.A raczej byliœmy – poprawi³siê.– Patrz¹c na to, trudno uwierzyæ, prawda?– Remont to istne piek³o – powiedzia³ Patrik, siadaj¹c na krzeœle.Najpierwstrzepn¹³ z niego okruchy chleba.– Utrzymywanie porz¹dku ju¿ mi siê nie wydaje takie waýne.– Mårten spojrzaùw okno.Szyby pokrywaùa gruba warstwa kurzu, zasùaniaùa widok jak firanka.– Co wiesz o rodzinie ¿ony? – spyta³ Patrik.S³ysza³, ¿e Gösta i Ebba rozmawiaj¹ w jadalni, ale choæ próbowa³, nie by³w stanie rozró¿niæ s³Ã³w.Zastanawia³o go zachowanie Gösty.Wczeœniej,w komisariacie, gdy pobieg³ powiedzieæ mu, co siê sta³o, Gösta zrobi³ coœ,czego Patrik jeszcze nie widzia³.Potem zamkn¹³ siê jak œlimak w skorupiei przez ca³¹ drogê na Valö nie wypowiedzia³ ani s³owa.– Moi rodzice i rodzice adopcyjni Ebby siê przyjaŸni¹, wiêc jej historia nigdynie by³a dla mnie tajemnic¹.Od dawna wiedzia³em, ¿e jej rodzina zniknê³a bezœladu.Wiêcej i tak na ten temat nie wiadomo, prawda?– Rzeczywiœcie, dochodzenie utknê³o w martwym punkcie, chocia¿ policja bardzosiê stara³a wyjaœniæ, co siê sta³o.To rzeczywiœcie zagadka, jak mogli tak poprostu znikn¹æ.– A mo¿e ca³y czas tu s¹?Drgnêli, kiedy us³yszeli g³os Ebby.– Nie wierzê, ¿e spoczywaj¹ pod t¹ pod³og¹ – powiedzia³ Gösta, staj¹cw drzwiach.– Gdyby by³a uszkodzona, zauwa¿ylibyœmy to ju¿ wtedy.Ale by³anietkniêta, ¿adnych œladów krwi.Widocznie œciek³a przez szpary miêdzydeskami.– Tak czy inaczej, chcê mieæ pewnoœæ, ¿e ich tam nie ma – powiedzia³a Ebba.– Jutro technicy wszystko sprawdz¹, co do milimetra, zapewniam ciê – powiedzia³Gösta, obejmuj¹c j¹.Patrik znieruchomia³.Gösta nie mia³ w zwyczaju zmuszaæ siê do zbêdnegowysi³ku, a ju¿ na pewno nie widziano, ¿eby kogoœ dotyka³.– Potrzebujesz mocnej kawy.– Gösta klepn¹³ Ebbê w ramiê i podszed³ domaszynki.Gdy kawa zaczê³a œciekaæ do dzbanka, stan¹³ przy zlewie i umy³ kilkafili¿anek.– Mog³abyœ powiedzieæ, co wiesz o tym, co siê tutaj sta³o? – Patrik podsun¹³jej krzes³o.Usiad³a.Uderzy³o go, ¿e wygl¹da bardzo mizernie.T-shirt wisia³ na niej,obojczyki ostro rysowa³y siê pod materia³em.– Chyba nie powiem nic nowego.Nic nie pamiêtam, mia³am nieco ponad rok, gdyzniknêli.Moi adopcyjni rodzice te¿ wiedz¹ tylko tyle, ¿e ktoœ zadzwoni³ napolicjê i powiedzia³, ¿e coœ siê tutaj sta³o.Policja przyjecha³a, by³am tylkoja, moja rodzina zniknê³a.To by³o w Wielk¹ Sobotê.Zniknêli w Wielk¹ Sobotê.–Tak jak kilka dni wczeœniej wyci¹gnê³a spod koszulki wisiorek i zaczê³a zaniego ci¹gn¹æ.Wydawa³a siê jeszcze bardziej krucha.– Proszê.– Gösta postawi³ przed ni¹ fili¿ankê.Drug¹ zatrzyma³ dla siebiei usiad³.Patrik nie móg³ siê nie uœmiechn¹æ.Oto Gösta, jakiego zna.– Nie mog³eœ nam te¿ nalaæ?– Czy ja tu jestem od podawania kawy?Mårten wstaù.– Zaraz podam.– Naprawdê zosta³aœ zupe³nie sama? Nie mia³aœ ¿adnych krewnych? – spyta³Patrik.Ebba przytaknê³a.– Tak.Mama by³a jedynaczk¹, a babcia umar³a, zanim skoñczy³am rok.Ojciec by³znacznie starszy od mamy, jego rodzice ju¿ od dawna nie ¿yli.Wiêc mam tylkorodzinê adopcyjn¹.Mo¿na powiedzieæ, ¿e mia³am szczêœcie.Berit i Sture zawszetraktowali mnie jak w³asne dziecko.– Kilku uczniów zosta³o wtedy w internacie na Wielkanoc, mimo ferii.Czy potemkiedykolwiek siê z nimi kontaktowa³aœ?– Nie, po co? – W szczup³ej twarzy jej oczy wydawa³y siê jeszcze wiêksze.– Nigdy tu nie byliúmy, aý do przeprowadzki – powiedziaù Mårten.– Ebbaodziedziczyùa dom, gdy jej biologiczni rodzice zostali uznani za zmarùych.Poczàtkowo byù wynajmowany, póêniej staù pusty.Pewnie dlatego tyle tu dozrobienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]