[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy opad³a, rozleg³o siê g³uche uderzenie, a potem st³umiony jêk.Tozier przeszuka³ z pomoc¹ latarki ca³e pomieszczenie, staraj¹c siê sprawdziæ,czy nie œpi tam ktoœ jeszcze, ale nikogo nie znalaz³,- Zamknij drzwi, Ben - powiedzia³.- Johnny, zapal tê lampê.Jej jaskrawe œwiat³o wystarczy³o, aby Warren nabra³ przekonania, ¿e odnaleŸliw³aœciwe miejsce.By³o tam tylko jedno pomieszczenie, wy¿³obione w osadowejglinie, ze sklepieniem z surowego drewna.Przypomina³o mu bardzo widywane nafilmach okopy z czasów pierwszej wojny œwiatowej.By³o ciasne, gdy¿ prawiepo³owê powierzchni zajmowa³y skrzynie, a resztê zawalone sprzêtem ³awy.- Rozejrzyj siê, Nick - powiedzia³ Tozier.- Czy tego szuka³eœ?, Warrenpopatrzy³ fachowym okiem na ustawiony na ³awach sprzêt.- Na mi³y Bóg, owszem! - Pow¹cha³ zawartoœæ kilku otwartych butelek, a potemznalaz³ jakiœ bia³y proszek i dotykaj¹c ostro¿nie oblepiony palec czubkiemjêzyka, skrzywi³ siê.- To jest z ca³¹ pewnoœci¹ to.Bryan wyprostowa³ siê, stoj¹c nad ³Ã³¿kiem.- Jest nieprzytomny.Czym go r¹bn¹³eœ, Johnny?Follet uœmiechn¹³ siê, pokazuj¹c pêkat¹ skórzan¹ pa³kê.- To na pewno Speering - stwierdzi³ Bryan.- Zapuœci³ brodê, ale poznajê go.- Niemo¿liwe, ¿eby pracowa³ sam -powiedzia³ Tozier.Warren szuka³ czegoœ miêdzy³awami.- Na pewno potrzebowa³ paru pomocników, ale kiedy mia³ ju¿ gotow¹ instalacjê,pracê mogli wykonywaæ pod jego nadzorem ludzie bez kwalifikacji.Przypuszczam,¿e byli to nasi goœcinni Kurdowie.- Rozejrza³ siê wokó³ i zobaczy³ termos dokawy, brudne talerze i puste butelki po whisky.- Widzê, ¿e Ahmed nie daje muchivas regal.Chyba przez ca³y czas tu siedzi.Nie pozwoliliby mu spacerowaæpo osadzie, ¿eby ich nie zdradzi³.Zacz¹³ przygl¹daæ siê skrzyniom i sprawdziwszy zawartoœæ jednej z nich, któraby³a otwarta, powiedzia³: „Wielki Bo¿e!"Tozier popatrzy³ mu przez ramiê na przedmioty o cylindrycznym kszta³cie.- Co to, sery?- To opium - odpar³ Warren.- W dodatku tureckie, jak mi Bóg mi³y! Wcale nieirañskie.- Sk¹d wiesz, ¿e tureckie?- Spójrz na ten kszta³t - tylko Turcy pakuj¹ je w ten sposób.-Cofn¹³ siê okrok, przygl¹daj¹c siê stercie skrzyñ.- Je¿eli wszystkie s¹ pe³ne, musi tutego byæ z dziesiêæ ton.Tozier sprawdzi³ ciê¿ar kilku wybranych przypadkowo skrzyñ.- Z ca³a pewnoœci¹ s¹ pe³ne.Warren pomyœla³, ¿e Raqi poda³ im jednak prawdziwe dane.Znalaz³ k¹t, w którymprzechowywano odczynniki i zacz¹³ porównywaæ pozosta³e tam zapasy zdostarczon¹ im list¹.Po chwili stwierdzi³:- Wygl¹da na to, ¿e zu¿y³ je mniej wiêcej w po³owie.Ale gdzie jest morfina?Follet wyda³ st³umiony okrzyk, gdy Tozier podnosz¹c prostok¹tn¹ bry³kê,zapyta³:- Co to?Warren wzi¹³ j¹ do rêki i poskroba³ po powierzchni paznokciem.- Opium zawiniête w liœcie maku.Przypuszczam, ¿e z Afganistanu.Œci¹gaj¹chyba towar z ca³ego Bliskiego Wschodu.- Rzuci³ bry³kê na ³awê.- Ale to mnienie interesuje.Chcê znaleŸæ morfinê.- Jak ona wygl¹da?- To mia³ki bia³y proszek.Jak sól kuchenna albo cukier puder.I powinno tegobyæ cholernie du¿o.Przeszukiwali starannie cale pomieszczenie i w pewnej chwili Follet zapyta³ zprzejêciem „Co to?", podnosz¹c wielki szklany g¹sior, wype³niony do po³owybia³ym proszkiem.Warren spróbowa³ ostro¿nie, jaki ma smak.- To jest to.Morfina.- Czysta czy z domieszk¹?- Czysta - przynajmniej na tyle, na ile to mo¿liwe w tak prymitywnychwarunkach.Follet gwizdn¹³ cicho.- A wiêc tego pan szuka³.Skrzêtnie pan to ukrywa³, prawda, panie Warren? -Sprawdzi³, ile wa¿y g¹sior.- Jezu! Musi tu byæ ¿e dwadzieœcia funtów.To jestwarte z pó³ miliona dolców.- Lepiej nic nie kombinuj, Johnny - ostrzeg³ Tozier.Warren nadal wêszy³.- Dwadzieœcia funtów! Spodziewam siê znaleŸæ sto razy tyle!- Mówi pan serio? - Follet przypatrywa³ mu siê z niedowierzaniem.- Na pewnopan ¿artuje, doktorze.- To nie temat do ¿artów - powiedzia³ z pasj¹ Warren, wskazuj¹c wyci¹gniêt¹rêk¹ na stoj¹ce pod œcian¹ skrzynie z opium.- Z tego mo¿na wyprodukowaæ tonêmorfiny.Speering zu¿y³ po³owê odczynników, mo¿emy wiêc za³o¿yæ, ¿e wykona³po³owê roboty.Jest tu dostatecznie d³ugo, ¿eby, korzystaj¹c z pomocy,wyprodukowaæ tonê morfiny.Wielkoœæ laboratorium te¿ by siê zgadza³a.Wiêcgdzie ona jest, do cholery? - Mówi³ coraz bardziej podniesionym g³osem.- Nie tak g³oœno - ostrzeg³ Tozier.Skin¹³ g³ow¹ w kierunku ³Ã³¿ka, sk¹ddochodzi³ chrapliwy oddech Speeringa.- Mo¿e jego spytamy?- Tak - przyzna³ Follet.- ¯eby tylko nie podniós³ krzyku, kiedy bêdziemy torobiæ.- Wiêc zabierzemy go ze sob¹ - zaproponowa³ Tozier.- Pójdzie z nami kawa³ek.-Odwróci³ siê do Warrena.- Co chcesz zrobiæ z tym laboratorium?- Chcê je zniszczyæ - odpar³ ch³odno Warren.- Ca³kowicie.- Pó³ miliona dolców - westchn¹³ Follet, tr¹caj¹c nog¹ szklany g¹sior.-Kosztowna eksplozja.- Czy¿byœ mia³ jakiœ inny pomys³? - zapyta³ cicho Tozier.- Nie, do cholery! - odrzek³ Follet.- To nie moja dzia³ka.Przestrzegam prawa- chocia¿ muszê przyznaæ, ¿e ta eskapada wymaga odstêpstw od niektórych zasad.- W porz¹dku, wiêc spuœæ Speeringa do szybu.Nick, mo¿esz mi pomóc za³o¿yæ³adunki.Follet podar³ na kawa³ki przeœcierad³o i zacz¹³ wi¹zaæ Speeringa, wtykaj¹c muna koniec knebel do ust.- To na wypadek, gdyby siê ockn¹³, kiedy bêdzie zje¿d¿a³ w dó³.Pomó¿ mi, Ben.Owi¹zali bezw³adne cia³o Speeringa lin¹, wywlekli go przez drzwi i zaczêliopuszczaæ w g³¹b szybu.Kiedy lina straci³a naprê¿enie, wiedzieli, ¿e znalaz³siê na dole i Follet zacz¹³ przygotowywaæ siê do zejœcia.Podszed³ do Toziera ioznajmi³:- Ben i ja ju¿ schodzimy.- W porz¹dku.Zaczekajcie tam na Nicka i na mnie.- Tozier spojrza³ na zegarek.- Eksplozja nast¹pi za trzy godziny.Powinniœmy mieæ doœæ czasu, ¿eby spokojniesiê st¹d wynieœæ.Follet wyszed³, a Tozier skoñczy³ zak³adaæ ³adunki.Na koniec nastawi³ostro¿nie zegar i bardzo delikatnie przesun¹³ niewielk¹ dŸwigniê.- Gotowe - powiedzia³.- To budzik dla Ahmeda.ChodŸ, Nick, wynosimy siê st¹d wcholerê.Uzbrojone ³adunki zawsze dzia³aj¹ mi na nerwy.Warren wszed³ do mrocznego szybu i schodzi³ po linie, dopóki jego stopy nieznalaz³y siê w wodzie.- Têdy - wyszepta³ Bryan i Warren ruszy³ w górê strumienia.- Nasz przyjaciel dochodzi do siebie - oznajmi³ Follet, œwiec¹c Speeringowiprzed nosem latark¹.Ten przewraca³ dziko oczami, a z jego zakneblowanych ustwydobywa³ siê st³umiony be³kot.Zobaczy³ tu¿ przy twarzy d³ugi nó¿, od któregoostrza odbija³o siê œwiat³o.-Jak narobisz ha³asu, poder¿nê ci gard³o.Speering nagle umilk³.Od strony szybu dobieg³o g³uche uderzenie i plusk wody.- W porz¹dku - powiedzia³ Tozier.- Zabierajmy siê st¹d szybko.Czy Speeringmo¿e iœæ?- Niech siê lepiej postara - zagrozi³ Follet.- Bêdê z tym skalpelem tu¿ zanim.- Oœwietli³ latark¹ stopy Speeringa i rozci¹³ mu wiêzy.- Podnieœ siê,skurwielu.Wstawaj i ruszaj naprzód.Mimo ¿e Speering by³ dla nich przeszkod¹, szybko posuwali siê w górê kana³u.Tozier szed³ przodem, tu¿ za nim pod¹¿a³ Speering, któremu dodawa³ si³ strachprzed Folletem i jego no¿em, zaœ Bryan i Warren zamykali pochód.Poniewa¿Speering mia³ zwi¹zane rêce, z trudem utrzymywa³ równowagê.Zatacza³ siê wkanale i obija³ o œciany, padaj¹c czasem na kolana.Follet dŸga³ go bezlitoœnieno¿em i zmusza³ kopniakami, by siê podniós³.Po trzech kwadransach morderczego marszu Tozier da³ znak, ¿eby siê zatrzymali.- Pora na odpoczynek - oznajmi³.- Poza tym chcemy pogadaæ ze Speeringiem,prawda? Tu powinno byæ wystarczaj¹co bezpiecznie.-Poœwieci³ w górê latark¹.-Jesteœmy miêdzy szybami.Wyci¹gnij mu knebel, Johnny.Follet przytkn¹³ Speeringowi nó¿ do twarzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]