[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od wyjścia z aresztu, chcąc zachować odrobinę prywatności, Jake niemal zabarykadował się w domu.Nie bardzo podobał mu się pomysł, że oprócz niego ktoś jeszcze miałby mieszkać na terenie posiadłości.Ale w gruncie rzeczy był szlachetnym człowiekiem, który zawsze chętnie pomagał osobom słabszym i pokrzywdzonym przez los, toteż po zastanowieniu się oddzwonił nazajutrz do Sterlinga i oznajmił, że Jessica może zamieszkać w domku gościnnym, byleby tylko nie wchodziła mu w drogę.Oczywiście Sterling porozumiał się również z Kate.Nie zdziwił się, gdy ta bez najmniejszego wahania wyraziła zgodę.Wieczorem tego samego dnia Lindsay zaproponowała domek Jessice.- O Boże, naprawdę? - ucieszyła się Jess; oczy jej lśniły.- To byłoby cudowne! Własny domek, w którym mogłyśmy mieszkać, dopóki Annie nie wydobrzeje! Nawet przyszło mi do głowy, że powinnam się za czymś rozejrzeć, ale jakoś nie mogłam się do tego zabrać.Jesteś pewna, że.?- Najzupełniej.- Lindsay obdarzyła ją ciepłym uśmiechem.- Rozmawiałam z doradcą prawnym rodziny; wszystko już załatwione.Domek jest do twojej dyspozycji, za darmo, na tak długo, jak długo będziesz go potrzebowała.Stephen zaoferował, że cię tam podrzuci, żebyś obejrzała swoje królestwo.Zamierzała skorzystać z oferty Stephena, tym bardziej że sama nie miała samochodu.Odkąd oddała samochód do agencji, uznając, że to zbędny wydatek, poruszała się po mieście taksówkami.Kiedy po południu powiedziała Stephenowi o rozmowie z Lindsay, on natychmiast ponowił swą propozycję.- Tylko jestem potwornie głodny - oznajmił.- Najpierw wstąpmy coś przekąsić, dobrze? Po drodze pokażę ci, gdzie ja mieszkam i gdzie mieszka Lindsay.Dzieli nas paręset metrów.Kiedy się wprowadzisz, wszyscy troje będziemy sąsiadami, a ja będę miał cię na oku.Tak jak poprzednia kolacja we francuskim bistro, tak i dzisiejsza w maleńkim wietnamskim lokalu nieopodal szpitala była przepyszna.Jess ze smakiem zjadła canh cua, czyli zupę krabowo - szparagową, oraz krewetki z bambusem.Drogę z centrum do podmiejskiego osiedla nad jeziorem Travis pokonali w pól godziny.Najpierw przejechali koło domu Stephena.W zapadającym zmroku sprawiał wrażenie pustego, jakby nikt w nim nie mieszkał.Duży, drewniany dom, zbudowany w nowoczesnym stylu, mógł mieć ze cztery sypialnie, może dwa salony.Przypomniawszy sobie, że Stephen jest rozwiedziony, Jess zaczęła się zastanawiać, czy dzieci, które pewnie zostały z matką, przyjeżdżają do niego na weekendy.- Wiesz, uświadomiłam sobie, że nic nie wiem o twoim życiu pozaszpitalnym - powiedziała, kiedy mijali bardziej tradycyjny, zbudowany z cegły dom Lindsay.- Tak świetnie się dogadujesz z Annie, że chyba musisz mieć własne dzieci, co?W ostatniej chwili ugryzł się w język, żeby nie warknąć „Nie!”.Jess przecież nie jest niczemu winna.Ale jej pytanie wzbudziło w nim wyrzuty sumienia.Brenda ciągle mu wypominała, że za dużo energii poświęca pracy, a za mało rodzinie.Gdyby tyle godzin nie spędzał w szpitalu, miałby więcej czasu dla syna.Oczywiście nie zapobiegłoby to chorobie chłopca, ale.- Nie, nie mam - odparł.- Tego w życiu najbardziej żałuję.Ale biorąc pod uwagę ilość czasu, jaką przebywam w szpitalu, chyba byłbym kiepskim ojcem.Miała ochotę zaprotestować, lecz intuicyjnie wyczuła, że lepiej nie drążyć tematu.Zanim dotarli do posiadłości Fortune'ów i kartą magnetyczną, którą dostali od Lindsay, otworzyli bramę, było już całkiem ciemno.Tu mieszkał mój dziadek, pomyślała Jess na widok przysłoniętego drzewami dużego białego domu, który znała tylko ze zdjęć.Ojciec mojej matki.Człowiek, któremu babcia Celia zabroniła odwiedzać ich wspólną córkę.Jess marzyła o tym, by obejrzeć dom z bliska, przejść się po pokojach, po których chadzał Benjamin Fortune.Niestety
[ Pobierz całość w formacie PDF ]