[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przera¿a³a j¹ sama myœl o wywiezieniu ich dziecka natak¹ g³êbok¹ prowincjê.Wyobra¿a³a sobie - i opowiada³a te wizje Vicowi -gwa³towne burze œnie¿ne, które uziemiaj¹ jego w Portland, a j¹ w Castle Rock.Myœla³a i mówi³a o Tadzie po³ykaj¹cym w takiej sytuacji ca³e opakowaniepastylek albo parz¹cym siê o piec, albo robi¹cym sobie Bóg raczy wiedzieæ cojeszcze.Jej opór umacnia³a jeszcze niechêæ do opuszczenia Nowego Jorku,którego nerwow¹ atmosferê tak lubi³a.Ale wiedzia³a, ¿e nic z tego wszystkiego nie by³o jeszcze najgorsze.Najgorszeby³o drêcz¹ce przeœwiadczenie, ¿e Ad Wora nie rozwinie skrzyde³ i bêd¹ musieliwracaæ z podkulonymi ogonami.Nie sta³o siê tak do tej pory tylko dlatego, ¿eVic z Rogerem urabiali sobie rêce po ³okcie.Oznacza³o to jednak samotnesiedzenie w domu przy dziecku.Nie wiedzia³a, co zrobiæ z czasem.Bliskich przyjació³ mog³aby zliczyæ na palcach jednej rêki.By³a przekonana, ¿eci, których ma, pozostan¹ przyjació³mi na zawsze, pójd¹ za ni¹ do piek³a, alenawi¹zywanie nowych przyjaŸni nie przychodzi³o jej ³atwo ani szybko.Nosi³a siêz myœl¹ potwierdzenia w Maine swego dyplomu - Maine i Nowy Jork uznawa³ywzajemnie dyplomy swoich uczelni, co sprowadza³o siê w³aœciwie do wype³nieniaokreœlonych formularzy.Posz³a wiêc do kuratorium i uzyska³a tyle, ¿eumieszczono jej nazwisko na liœcie zastêpczej pedagogów szko³y œredniej wCastle Rock.Pomys³ by³ do niczego i szybko go zarzuci³a, przemno¿ywszy sobieparê liczb na kieszonkowym kalkulatorku.Koszty benzyny i op³acenia opiekunkido dziecka po¿ar³yby wiêkszoœæ z dwudziestu dolców dziennie, jakie mog³abymaksymalnie wyci¹gn¹æ.I tak sta³am siê Wspania³¹ Amerykañsk¹ Gospodyni¹ Domow¹, pomyœla³a ponuropewnego dnia ostatniej zimy, patrz¹c, jak zacinaj¹cy deszcz ze œniegiem sp³ywapo grubych szybach wychodz¹cych na ganek okien.Siedzê w domu, podtykam Tadowiparówki, fasolkê, grzanki z serem i zupkê Campbella na lunch i czerpiê energiêdo ¿ycia z "As the World Turns" i "The Young and Restless".Mog³aby odwiedzaæs¹siadkê, Joanie Welsh, która mia³a dziewczynkê mniej wiêcej w wieku Tada, alejej towarzystwo wp³ywa³o na ni¹ przygnêbiaj¹co.Joanie by³a o trzy lata starszaod niej i wa¿y³a dziesiêæ funtów wiêcej.Zdawa³a siê nie przejmowaæ tymidziesiêcioma funtami nadwagi.Mówi³a, ¿e podoba siê taka mê¿owi.I by³a w pe³niusatysfakcjonowana tym, co oferowa³o jej Castle Rock.Czara goryczy powoli siê przepe³nia³a.Donna zaczê³a robiæ Vicowi awantury og³upstwa, t³amsz¹c w sobie powa¿niejsze ¿ale, bo te trudno jej by³ozdefiniowaæ, a jeszcze trudniej wyartyku³owaæ.Na przyk³ad to, ¿e przeœladujej¹ poczucie straty, lêku i starzenia siê.¯e drêczy j¹ samotnoœæ i strach przedsamotnoœci¹.¯e s³yszy w radiu piosenkê, któr¹ pamiêta jeszcze ze szko³y, inagle bez powodu wybucha p³aczem.¯e zazdroœci Vicowi, bo jego ¿ycie tocodzienna walka o zbudowanie czegoœ, bo on jest b³êdnym rycerzem z rodzinnymherbem na tarczy, podczas gdy jej ¿ycie to dogl¹danie Tada, zabawianie go,kiedy siê nudzi, wys³uchiwanie jego marudzenia, przyrz¹dzanie mu posi³ków iprzek¹sek.Przypomina³o to ¿ycie w okopach.Za du¿o by³o w nim czekania inas³uchiwania.Ale przez ca³y ten czas ¿y³a nadziej¹, ¿e wszystko siê jakoœ unormuje, kiedyTad podroœnie; uœwiadomienie sobie, ¿e nie ma co na to liczyæ, nape³ni³o j¹zimnym przera¿eniem.W zesz³ym roku trzy przedpo³udnia w tygodniu Tad spêdza³ w¿³obku Jacka i Jill, tego zaœ lata piêæ popo³udni w ogródku zabaw.Kiedy go nieby³o, dom wydawa³ siê okropnie pusty.Niewype³niane przez Tada drzwiprzeci¹ga³y siê i ziewa³y; schody rozdziawia³y paszcze bez jej synka wspodenkach od pi¿amy, siedz¹cego w ich po³owie przed po³udniow¹ drzemk¹ iogl¹daj¹cego sennie któr¹œ ze swoich ksi¹¿eczek z obrazkami.Drzwi by³y paszczami, schody gardzielami, puste pokoje pu³apkami.Szorowa³a wiêc pod³ogi, które wcale nie wymaga³y szorowania.Ogl¹da³a wtelewizji mydlane opery.Myœla³a o Stevie Kempie, z którym flirtowa³a trochê,od kiedy zesz³ej jesieni zajecha³ do miasteczka swoj¹ furgonetk¹ z tablicamirejestracyjnymi Wirginii i otworzy³ ma³y zak³ad renowacji mebli.Przy³apywa³asiê na tym, ¿e siedzi przed telewizorem i nie ma pojêcia, co siê dzieje naekranie, bo myœli o kontraœcie, jaki tworzy ciemna opalenizna Steve'a z biel¹jego stroju tenisowego, albo jak pracuj¹ jego poœladki, kiedy szybko siêporusza.I w koñcu musia³a coœ z tym zrobiæ.A dzisiaj.Poczu³a, ¿e ¿o³¹dek podchodzi jej do gard³a, i zatykaj¹c usta d³oñmi, rzuci³asiê w stronê ³azienki.Zwróci³a wszystko, co zjad³a.Popatrzy³a na to, co zniej wylecia³o, i z jêkiem zwymiotowa³a jeszcze raz.Kiedy ¿o³¹dek trochê siê uspokoi³ (na odmianê nogi znowu zaczê³y dygotaæ - coœza coœ), przejrza³a siê w ³azienkowym lustrze.W zimnym œwietle jarzeniówki jejtwarz przypomina³a zastyg³¹, odpychaj¹c¹ maskê.Skórê mia³a bia³¹, oczypodkr¹¿one.Zobaczy³a, jak bêdzie wygl¹da³a na staroœæ, ale najbardziejprzera¿a³o j¹ podejrzenie, ¿e gdyby by³ tu teraz Steve Kemp, to chybaby muuleg³a, gdyby tylko przytuli³ j¹, poca³owa³ i powiedzia³, ¿e nie musi siêniczego baæ, ¿e czas jest mitem, a œmieræ snem, ¿e wszystko jest dobrze.Opuœci³a g³owê i rozp³aka³a siê.Charity Camber siedzia³a na podwójnym ³Ã³¿ku, które dzieli³a ze swym mê¿em Joem,i wpatrywa³a siê w coœ, co trzyma³a w rêkach.Wróci³a w³aœnie ze sklepu, tegosamego sklepu, którego sta³¹ klientk¹ by³a Donna Trenton
[ Pobierz całość w formacie PDF ]