[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale zawsze ja to robiłam.- Owszem.Ale tak było wtedy.Teraz jest inaczej.Postanowiłem cię zwolnić z wszelkich małżeńskich obowiązków.- Rozumiem - powiedziała spokój nie, choć czuła, że piecze ją twarz.- Oczywiście są jeszcze noce, kiedy Marii tu nie będzie.Dlatego dziś po południu przyjedzie z Argostoli człowiek, który założy zamek do drzwi twojej sypialni - na wypadek, gdyby nagle mnie poniosły zwierzęce instynkty, sama rozumiesz.- Proszę, nie.- Dlaczego nie? - Mick wzruszył ramionami.- Próbuję tylko uprościć sprawy.Żebyś mogła swoje ostatnie dni w tym domu spędzić bez kłopotów - i najbezpieczniej, jak to możliwe.Mam nadzieję, że zasłużę sobie na twoją wdzięczność.- Tak.Jesteś bardzo troskliwy.- Dziękuję.- Uśmiechnął się krzywo i wstał, zbierając swoje papiery.- A teraz zadzwoń po śniadanie.Znikam, żeby nie psuć ci apetytu.Nie była głodna, ale zmusiła się do zjedzenia bułki z miodem i owoców, które przyniosła Maria.W końcu ostatnia rzecz, jakiej by chciała, to zemdleć pod triumfującym spojrzeniem Victorine.- Wyglądasz, jakby Michalis nie dał ci w nocy zmrużyć oka.- Ismene przywitała ją w willi z radosnym błyskiem w oczach.- Zycie jest piękne, prawda?- Bardzo piękne - skłamała.Okazało się, że większość spraw związanych z przygotowaniem ślubu i wesela była już załatwiona, głównie dzięki Lindzie.Do Kate należało ulokowanie najbliższej rodziny w willi i zarezerwowanie dla reszty gości miejsc w hotelach.Tak jak przypuszczała, jedynym wkładem Victorine była seria złośliwych uwag pod adresem Ismene, za to, że wychodzi za mąż za kogoś z niższej sfery.- Ale powiedziałam jej, że to nigdy nie będzie jej problemem, bo nie da się zejść poniżej rynsztoku.Kate powstrzymała wybuch śmiechu.- Ismene, mogłaś sobie narobić poważnych kłopotów.- Też tak pomyślałam - przyznała.- Ale tata - bo oczywiście natychmiast mu się poskarżyła - chyba tylko udawał, że jest na mnie zły.Jak myślisz, może on zaczyna mieć jej dość? Nie wyobrażam sobie, żeby mogła zostać moją macochą.Michalis chyba też.- Nie.Jestem pewna, że sobie nie wyobraża.Myślę, że trzeba dać im spokój.żeby sami to między sobą rozwiązali.Może w końcu każde z nich dostanie to, czego chce, bez skandalu i gwałtownego konfliktu między Mickiem i jego ojcem, pomyślała później, w drodze do domu Lindy.Jeśli Ariemu nie zależy już na Victorine, nie musi się specjalnie przejąć tym, że ona wróci do Micka.Ojciec i syn zdają się podzielać cyniczne traktowanie kobiet jak towarów wymiennych.Gdybym tylko mogła być wyłączona z tej seksualnej karuzeli.W głębi duszy wiedziała jednak, że pomimo zdrady i złamanego serca za nic w świecie nie oddałaby swoich pierwszych szczęśliwych miesięcy z Mickiem.Co było niewielkim pocieszeniem wobec perspektywy pustki i samotności, jaka ją czekała.- Pomyślałam, że zjemy lunch w ogrodzie - powiedziała Linda, prowadząc ją na osłonięty dziedziniec.- Póki to możliwe.Zapowiada się zmiana pogody.- Spojrzała krytycznym wzrokiem na niebo.- Skąd wiesz?- Pożyjesz tu trochę dłużej i też będziesz to wyczuwała.- Uśmiechnęła się.- Założę się, że Mick powiedziałby ci to samo.- Tak.A potrafisz przewidzieć, czy w dzień ślubu będzie pogodnie?- Gwarantuję.- Linda nalała do kieliszków wina.- Klanowi Theodakisów zawsze świeci słońce.Nie zauważyłaś? - Urwała, gdy jej służąca przyniosła chleb, sałatkę i półmisek crasato - wieprzowiny duszonej w winie.Dzięki czemu Kate nie musiała odpowiedzieć.- No dobrze - westchnęła Linda, kiedy zostały same.- W czym problem?- Nie wiem, o co pytasz.- Kochanie, kogo ty oszukujesz? Nie wyglądasz jak dziewczyna, która wróciła po dość długim rozstaniu do ukochanego mężczyzny.A Mick jest kłębkiem nerwów.Więc co się dzieje?- Nie mogę ci powiedzieć.Jeszcze nie.- Aż tak źle? - Linda zagwizdała pod nosem i przez chwilę milczała.- Przyznam, że bardzo się zdziwiłam, kiedy tak nagle wyjechałaś.Miałam porozmawiać o tym z Mickiem, ale był nieuchwytny.Pracował jak szaleniec, rzadko się odzywał.Co też powinno mi dać do myślenia.- dodała w zamyśleniu.- Ale kiedy usłyszałam, że wraca z tobą, miałam nadzieję, że udało wam się rozwiązać jakoś nieporozumienia.Pewnie było ich niemało.Oboje macie silny charakter.Tak samo było z Arim i Reginą, ale oni umieli przetrwać każdą burzę, a potem jeszcze bardziej się kochali.Myślałam, że tak samo będzie z wami.- To chyba zależy od burzy - powiedziała, siląc się na uśmiech, i dołożyła sobie sałatki.- Pycha.Jakich ziół dodała Hara do ziemniaków?Linda odebrała dyplomatyczny sygnał i rozmowa zeszła najedzenie, a potem na ślub.Pijąc kawę, usłyszały kroki i zza rogu domu wyłonił się Ari.Na widok Kate zatrzymał się i uniósł brwi.- Me sinhorite.Przepraszam, Lindo.Nie wiedziałem, że masz gościa.Powinienem zapukać do drzwi, a nie zakładać z góry, że możesz mnie przyjąć.- Starzy przyjaciele zawsze są mile widziani - zapewniła Linda, z ożywioną lekkim rumieńcem twarzą.- Siadaj, Ari, i napij się z nami kawy.- Nie, nie, ja tylko przejeżdżałem tędy i pomyślałem sobie.- Widać było, że czuje się niezręcznie.- Ta winnica, o której wczoraj wspomniałem.Wybieram się tam teraz i zastanawiałem się, czy dasz się namówić, żeby pojechać ze mną.Ale widzę, że to niemożliwe.Może innym razem.- Jak najbardziej możliwe - powiedział stanowczo Kate, kryjąc zdziwienie.Odsunęła od stołu krzesło i wstała.- Już i tak się zasiedziałam.Mam jeszcze do załatwienia tysiąc spraw.- Mogłabyś pojechać z nami, pedhi mou.- Nie dzisiaj.- Pokręciła z uśmiechem głową.- Mówi się, że troje to tłum, i jest to święta prawda.- No więc.- zaczęła z szelmowskim uśmiechem, gdy Linda odprowadzała ją do samochodu.- Od dawna to trwa?- Jakie „to”, o czym ty mówisz? - odparła z godnością Linda.- Jak powiedziałam, jesteśmy starymi przyjaciółmi.Ari wpadł do mnie kilka razy po twoim wyjeździe, żeby poprosić o radę w sprawie Ismene.To wszystko.Kate pocałowała ją lekko w policzek.- A teraz liczy na twoją radę w sprawie produkcji wina.W porządku.W drodze powrotnej Kate uśmiechała się do siebie.Może choć jedna dobra rzecz wyniknie z całego tego koszmaru, myślała z nadzieją.Pogoda zmieniła się zgodnie z prognozami i z zachmurzonego nieba lunął deszcz.Bez swoich codziennych spacerów po sosnowym lesie, albo na plażę, Kate zaczęła się czuć niemal klaustrofobicznie, zwłaszcza że w willi atmosfera towarzysząca przygotowaniom do ślubu stawała się coraz bardziej nerwowa.Miłym oddechem była wyprawa po zakupy do Aten z Ismene, która w heroiczny i rozbrajający sposób usiłowała utrzymać swoje wydatki w rozsądnych granicach, żeby nie szokować przyszłej teściowej.Kate nie miała potrzeby narzucać sobie jakichkolwiek ograniczeń.Ze zdumieniem odkryła, jak dużo pieniędzy znajduje się na jej osobistym rachunku i że Mick w okresie separacji nie przestał go zasilać.Brak hojności jest ostatnią rzeczą, jaką można mu zarzucić, pomyślała nie po raz pierwszy.W końcu jednak i tak prawie nic nie kupiła.W ekskluzywnych butikach i salonach mody przy placu Kolonaki przymierzyła niezliczoną ilość kreacji, które nadawałyby się na ślub, ale nic nie wzbudziło w niej zachwytu.A tak naprawdę, doszła do wniosku, że jest jej obojętne, w co będzie ubrana.Ale jej rezerwa nie pozostała niezauważona.- Kate przymierzyła w Atenach wszystkie sukienki - opowiadała z rozbawieniem Ismene, kiedy wieczorem przed kolacją rodzina zebrała się w salonie.- I nie kupiła ani jednej.Co o tym myślisz, Michalis?- Że nareszcie moje prośby zostały wysłuchane.Swoją drogą, pedhi mou, mam własny pomysł na to, co Kate powinna włożyć na ślub
[ Pobierz całość w formacie PDF ]