[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To nie mój problem.I nie bêdzie moim problemem.Jedynym problemem w moim¿yciu jest pró¿nowanie.Block poczerwienia³, znienacka i ca³kowicie.S¹dzi³, ¿e próbujemy razemrozwi¹zaæ pechow¹ dla niego zagadkê.I mia³ racjê.Ale to on ustala³ warunki.Abior¹c pod uwagê alternatywê, ja uwa¿a³em, ¿e wykrêci³ siê tanim kosztem.Och³on¹³ znacznie, zanim odwa¿y³ siê odezwaæ.- Garrett, czy mo¿e pamiêtasz no¿e z domu Hamiltona?- Narzêdzia rytualne? Co z nimi?- Zniknê³y.Dostaliœmy je z powrotem, kiedy dorwaliœmy Spendera.Spender to by³ ten przeklêty œwir w opuszczonym browarze.-I co?- By³y zamkniête w barakach, w zbrojowni.Mam tam pó³kê na przechowywaniedowodów rzeczowych.Jeszcze przedwczoraj tam by³y.Wczoraj ju¿ nie.-No i?- Jutro przypada kolejna noc ataku mordercy.- Oho, rzeczywiœcie – stwierdzi³em jak najbardziej sarkastycznym tonem, jakbymby³ zdumiony, ¿e Stra¿nik sam mo¿e na to wpaœæ.- Kapral Elvis Winchell, który by³ cz³onkiem grupy operacyjnej tamtej nocy,znikn¹³ wczoraj o niewiadomej porze.Mia³ dostêp do zbrojowni.Zdaje siê, ¿e oni niejaki Price Ripley byli izolowani z trupem mordercy przez oko³o siedmiuminut w czasie podró¿y cia³a do pieca.-I obawia siê pan, ¿e Winchell.- Tak.Znów potrzebuje twojej pomocy, Garrett.- Cudownie jest byæ docenionym.Naprawdê cudownie.Ale rozmawia pan nie z tymfacetem.Musi siê pan zobaczyæ z moim ksiêgowym.-Co?Pogubi³ siê.Nie nad¹¿a³.- Z Truposzem.Ale on te¿ jest na pana z³y.Ja o forsê, on o informacje.- Och, znowu do tego wracasz, Garrett.- Znowu do tego wracam.To podstawa.Mam wra¿enie, ¿e jeœli go pan do czegoœnamówi, bêdzie nalega³ na p³atnoœæ z góry.Block ani zipn¹³.Nie mia³ odwagi.Wkrótce sprawdzimy, czy naprawdê jest a¿ takzdesperowany.Zaprowadzi³em go do Truposza.XXXIXWyszed³em po cichutku za ich plecami, kiedy nie patrzyli.K³Ã³tnia bêdzie d³ugai nudna, bo Block jeszcze nie spanikowa³.Negocjacje to dla Truposza prawdziwa rozrywka.Moje upodobania s¹ bardziejprzyziemne, bardziej podstawowe.Mo¿e nie ca³kiem prymitywne, ale daleko im dowznios³oœci.Zawsze pomaga, jeœli w okolicy znajdzie siê dama.Zw³aszcza jeœlinie jest dam¹.Warcz¹cy Pies zdystansowa³ drugiego g³osiciela zwariowanych religii, pokazuj¹csiê jako pierwszy.Kiedy przyszed³em, tamten wariat te¿ ju¿ tam by³.Mia³ z³yhumor.Burcza³ i kwêka³.Amato podsuwa³ przechodniom pod nos transparenty iulotki, i udawa³, ¿e go nie widzi.Warcz¹cy Pies by³ pewny siebie.By³ gotowy.Jego powrót zosta³ odnotowany we w³aœciwy sposób.Normalna widownia sk³ada³asiê z funkcjonariuszy, którzy pracowali w tej okolicy.Mieli go na oku,zastanawiaj¹c siê, kiedy zacznie bredziæ.Pojawi³y siê spekulacje.Wydawa³osiê, ¿e w czasie nieobecnoœci zdrowo podkarmi³ swoje szaleñstwo.Powrót sta³siê happeningiem, któremu przeciwna by³a tylko jedna biedna dusza.Wreszcie œwiêty wariatuñcio zszed³ z po³a bitwy z wielkim rozgoryczeniem.Scen¹ Warcz¹cego Psa s¹ schody S¹du.W pewnym sensie to ca³kiem w³aœciwe.Wdawnych czasach S¹d by³ dworem sprawiedliwoœci, ale czasy siê zmieni³y.Dziœjest to miejsce, gdzie przechowuje siê stare oficjalne zapisy ksiêstwa, g³Ã³wniecywilne, oraz Czêœæ kronik królewskich.Pó³ g³Ã³wnego piêtra zajmuj¹ urzêdnicy,którzy prowadz¹ nabór wojskowy w tej czêœci Karenty.Wyemigrowali wiele lattemu z wojskowej czêœci S¹du, kiedy to zostali stamt¹d wypchniêci przez biurazaopatrzenia, które rozrastaj¹ siê szybciej i szybciej, w miarê jak wygasawojna.Struktura S¹du jest reliktem Imperium, zbudowanym doœæ PóŸno, z wyraŸn¹tendencj¹ do przepychu.Aby dotrzeæ do ogromnych mosiê¿nych bram wejœciowych,nale¿y pokonaæ osiemdziesi¹t schodów z czarnego granitu, które biegn¹ wzd³u¿ca³ej frontowej œciany budynku.Co ka¿de dwadzieœcia stopni znajduje siêPodest, szerokoœci dziesiêciu stóp.Korzystaj¹ z tego handlarze i mówcy tacyjak Warcz¹cy Pies.Jeœli coœ mo¿na sprzedaæ z tacy uwieszonej na szyi, napewno mo¿na to kupiæ na stopniach S¹du.Stanowisko Amato znajdowa³o siê z lewej strony pierwszego podestu Wiêkszoœæruchu z i do budynku w sposób naturalny skupia³a siê w tym miejscu, poza tymWarcz¹cy Pies znajdowa³ siê na takiej wysokoœci, ¿e ³atwo go by³o us³yszeæ izobaczyæ z ulicy.Postawi³em siê przy kamiennej barierce wzd³u¿ pierwszego podestu.Skin¹³emg³ow¹ Warcz¹cemu Psu.Powita³ mnie uœmiechem.Poprawi³ transparenty.By³o ichcztery, wszystkie na kijach z Podstawami, dziêki którym trzyma³y siê prosto.Ludzie wchodz¹cy do S¹du czy przechodz¹cy ulic¹ zatrzymywali siê, przystawali,w nadziei ¿e impreza wkrótce siê zacznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]