[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nate oszuka³ œmieræ i ka¿dykolejny dzieñ traktowa³ jak dar.- Mam mnóstwo do czytania - powiedzia³.Jevy ostro¿nie z³o¿y³ mapê.- Dobrze siê czujesz? - zapyta³.- Tak.Zupe³nie dobrze.Brazylijczyk wyraŸnie chcia³ spytaæ o wiele innych rzeczy, lecz Nate nie by³ wnastroju do zwierzeñ.- Czujê siê dobrze - powtórzy³.- Ma³a wycieczka œwietnie mi zrobi.Przez godzinê czyta³ przy stole pod ko³ysz¹c¹ siê ¿arówk¹, póki nie uœwiadomi³sobie, ¿e jest mokry od potu.Zdj¹³ ze swej koi œrodek owadobójczy, latarkê iplik informacji od Josha, ostro¿nie przeszed³ na dziób i dalej po schodkach dosterówki, gdzie czuwa³ Welly i drzema³ Jevy.Spryska³ sobie ramiona i nogi idopiero wtedy wgramoli³ siê na hamak.Po paru minutach wiercenia siê izmieniania pozycji uda³o mu siê u³o¿yæ g³owê wy¿ej ni¿ siedzenie.Kiedyuzyska³ ju¿ ca³kowit¹ równowagê, a hamak ko³ysa³ siê ³agodnie w rytm rzecznychfal, zapali³ latarkê i pogr¹¿y³ siê w lekturze.18By³o to najzwyklejsze otwarcie testamentu, ale decyduj¹ce znaczenie mia³yszczegó³y.Podczas œwi¹t F.Parr Wycliff myœla³ g³Ã³wnie o nich.Wszystkiemiejsca na sali s¹dowej bêd¹ zajête, a obserwatorzy st³ocz¹ siê pod œcianami.Przejmowa³ siê tak bardzo, ¿e drugiego dnia œwi¹t kilkakrotnie obszed³ pust¹salê, zastanawiaj¹c siê, gdzie wszystkich usadziæ.Oczywiœcie prasa zupe³nie wyrwa³a siê spod kontroli.Chcieli wejœæ do œrodka zkamerami, lecz zdecydowanie odmówi³.Chcieli wejœæ z kamerami na korytarz, ¿ebyzagl¹daæ przez ma³e, kwadratowe okienka w drzwiach, ale i tym razem powiedzia³im: nie.Chcieli mieæ miejsca uprzywilejowanych, ale znów siê spotkali zodmow¹.Chcieli przeprowadzaæ z nim wywiady, lecz póki co trzyma³ ich nadystans.Prawnicy równie¿ pokazywali rogi.Jedni ¿¹dali, by wydarzenie odby³o siê przydrzwiach zamkniêtych, inni, z oczywistej przyczyny, chcieli, aby przyjecha³atelewizja.Jedni twierdzili, ¿e akta powinny zostaæ opieczêtowane, innichcieli, aby przefaksowaæ im kopie testamentu, by mogli zapoznaæ siê z tekstem.Wnosili wnioski o to, o tamto, ¿¹dania, aby siedzieæ tu czy tam, niepokoilisiê, kto bêdzie móg³ wejœæ na salê, a kto nie.Kilku posunê³o siê dalej,proponuj¹c swoje uczestnictwo w otwarciu i odczytaniu ostatniej woli.“Wie pan,testament jest pokaŸnych rozmiarów, wiêc mo¿e bêdziemy zmuszeni wyjaœniæ pewnezawi³oœci podczas czytania”.Wycliff przyjecha³ wczeœnie i spotka³ siê z zastêpcami.Chodzili za nim, wraz zjego sekretark¹ i sekretarzem po sali s¹dowej, a on przydziela³ miejsca,sprawdza³ system nag³oœnienia i liczy³ krzes³a.Przyk³ada³ ogromn¹ wagê doszczegó³Ã³w.Ktoœ powiedzia³, ¿e ekipa wiadomoœci telewizyjnych usi³uje roz³o¿yæsiê w korytarzu, wiêc szybko wys³a³ zastêpcê, aby oczyœci³ teren.Po przygotowaniu i zabezpieczeniu sali wróci³ do swojego gabinetu, abydopilnowaæ innych spraw.Nie móg³ siê skupiæ.Nigdy dot¹d ¿adne z posiedzeñnie zapowiada³o siê tak sensacyjnie.W g³êbi duszy ca³kiem egoistycznie mia³nadziejê, ¿e ostatnia wola Troya Phelana oka¿e siê skandaliczniekontrowersyjna; na przyk³ad jedna rodzina nie otrzyma nic, a inna wszystko.Amo¿e stary lis wykiwa wszystkie swoje szalone dzieci i kogoœ innego uczynibogaczem.D³ugi, paskudny proces o zakwestionowany testament niew¹tpliwieo¿ywi³by karierê prawnicz¹ Wycliffa.To on znalaz³by siêw epicentrum kataklizmu, w oku cyklonu, który bez w¹tpienia szala³by przezwiele lat, zwa¿ywszy, ¿e na szali le¿a³o jedenaœcie miliardów dolarów.By³ pewien, ¿e coœ takiego siê wydarzy.Sam, przy zamkniêtych na kluczdrzwiach, przez piêtnaœcie minut prasowa³ togê.Jako pierwszy przyby³ tu¿ po ósmej reporter jednej z gazet i poniewa¿ by³pierwszy, zosta³ starannie obs³u¿ony przez ochronê stoj¹c¹ na stra¿ypodwójnych drzwi sali s¹dowej.Powitano go burkliwie, poproszono, aby pokaza³identyfikator i podpisa³ siê na specjalnym kwestionariuszu dla dziennikarzy,sprawdzono mu dyktafon, jakby zawiera³ granat, a nastêpnie przepuszczono przezbramkê wykrywacza metalu.Dwóch potê¿nych stra¿ników wygl¹da³o narozczarowanych, kiedy przejœciu delikwenta nie towarzyszy³ ryk syren.Dziennikarz cieszy³ siê w duchu, ¿e nie skierowano go na kontrolê osobist¹.Ju¿w œrodku jakiœ inny stra¿nik w mundurze zaprowadzi³ go g³Ã³wnym przejœciem domiejsca w trzecim rzêdzie.Dziennikarz usiad³ z ulg¹.Sala s¹dowa œwieci³apustkami.Testament mia³ zostaæ odczytany o dziesi¹tej, a do dziewi¹tej przed sal¹zgromadzi³ siê ju¿ pokaŸny t³umek.Ochrona mia³a pe³ne rêce roboty z papieramii przeszukiwaniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]