[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bastian by³ jakbyw okropnym œnie, z którego nie móg³ siê obudziæ.Zwyciêstwo mia³o dla niegogorzki smak ¿Ã³³ci, a jednak zarazem czu³ szalony triumf.Otulony czarnym p³aszczem, ze skrwawionym mieczem w garœci szed³ powoli w dó³g³Ã³wnej ulicy Wie¿y z Koœci S³oniowej, która p³onê³a ju¿ jak olbrzymiapochodnia.A on szed³ dalej poœród syku i huku p³omieni, nie czuj¹c ich prawie,a¿ dotar³ do podnó¿a Wie¿y.Tam natkn¹³ siê na resztki swych wojsk, które wspustoszonym ogrodowym Labiryncie - zamienionym teraz w bezkresne pobojowiskope³ne zabitych Fantazjañczyków czeka³y na niego.Byli te¿ Hykrion, Hysbald iHydorn, dwaj ostatni ciê¿ko ranni.Villuan, niebieski d¿inn, poleg³.Xayidasta³a przy jego zw³okach.Trzyma³a w d³oni pas Gemmal.- Oto, panie i mistrzu - powiedzia³a - co dla ciebie uratowa³.Bastian wzi¹³pas, zgniót³ w garœci i schowa³ do kieszeni.Rozejrza³ siê powoli wko³o.z Jegotowarzyszy drogi i walki zosta³o tylko kilkuset.Wydawali siê do cnawyczerpani.W migocz¹cym blasku ³uny po¿aru wygl¹dali jak gromadaupiorów.Wszyscy spogl¹dali na Wie¿ê z Koœci S³oniowej, która wali³a siê corazbardziej jak p³on¹cy stos.Magnoliowy pawilon na jej szczycie buchn¹³ ogniem,jego kwietne p³atki otworzy³y siê szeroko, mo¿na by³o zobaczyæ, ¿e jest pusty.Potem poch³onê³y go p³omienie.Bastian wskaza³ mieczem na górê ognia i zgliszcz i powiedzia³ chrapliwymg³osem:- To dzie³o Atreju.I za to bêdê go œciga³ a¿ na koniec œwiata! Wskoczy³ najednego z olbrzymich koni z czarnego metalu i krzykn¹³: - Za mn¹! Rumak stan¹³dêba, ale on narzuci³ mu swoj¹ wolê i cwa³em pogna³ w noc.23.Miasto Starych Cesarzy.W tym czasie, gdy Bastian pêdz¹c przez czarn¹ jak smo³a noc oddala³ siê mila zamil¹, pozostali towarzysze walki dopiero zbierali siê do drogi.Wielu z nichodnios³o rany, wszyscy byli œmiertelnie wyczerpani, ¿aden nie mia³ choæby wprzybli¿eniu bezmiernej si³y i wytrwa³oœci Bastiana.Nawet czarne pancerneolbrzymy porusza³y siê na swoich metalowych koniach nader ociê¿ale, a te, cosz³y pieszo, nie mog³y odnaleŸæ normalnego dla nich, równego kroku.Tak¿e wolaXayidy, która przecie¿ nimi kierowa³a, zdawa³a siê u kresu si³.Podczas po¿aruWie¿y z Koœci S³oniowej jej koralowa lektyka pad³a pastw¹ p³omieni.Tote¿ irozmaitych desek, po³amanej broni i resztek Wie¿y zbudowano now¹ lektykê,przypomina³a ona jednak raczej nêdzn¹ cha³upê.Reszta niedobitków wlok³a siê zani¹ kulej¹c i cz³api¹c.Równie¿ Hykrion, Hysbald i Hydorn, którzy postradalikonie, musieli podpieraæ siê nawzajem.Nikt nie odzywa³ siê ani s³owem, alewszyscy wiedzieli, ¿e nigdy nie zdo³aj¹ dopêdziæ Bastiana.A ten gna³ dalej wciemnoœci, czarny p³aszcz ³opota³ gwa³townie wokó³ jego ramion, metalowecz³onki olbrzymiego konia trzeszcza³y i skrzypia³y przy ka¿dym ruchu, kiedy topotê¿ne kopyta wali³y w ziemiê.- Hep! - krzycza³ Bastian.- Hep! Hep! Hep!Pêd by³ dla niego nie doœæ szybki.Chcia³ dogoniæ Atreju i Fuchura, za wszelk¹ cenê, choæby mia³ zajeŸdziæ tometalowe koñskie monstrum!£akn¹³ zemsty! O tej godzinie by³by dawno u celu wszystkich swoich pragnieñ,ale Atreju to zniweczy³.Bastian nie zosta³ cesarzem Fantazjany.Atreju gorzkoza to zap³aci!Bastian jeszcze bezwzglêdniej popêdza³ swego metalowego wierzchowca.Stawyzwierzêcia skrzypia³y i trzeszcza³y coraz g³oœniej, ale poddaj¹c siê wolijeŸdŸca rumak przyspieszy³ szaleñczy galop.Wiele godzin trwa³a ta dzikagonitwa, a noc siê nie rozwidnia³a.I bezustannie Bastian mia³ przed oczymap³on¹c¹ Wie¿ê z Koœci S³oniowej, i wci¹¿ od nowa prze¿ywa³ ów moment, gdyAtreju przy³o¿y³ mu miecz do piersi - a¿ po raz pierwszy pojawi³o siê w nimpytanie: Dlaczego Atreju siê oci¹ga³? Dlaczego po wszystkim, co zasz³o, niezdoby³ siê na zranienie go, aby sil¹ odebraæ mu AURYN? I oto Bastian musia³nagle pomyœleæ o ranie, jak¹ zad¹³ Atreju, i o jego ostatnim spojrzeniu, kiedyto zatoczy³ siê w ty³ i run¹³.Bastian wsun¹³ Sikandê, którym do tej pory wci¹¿ jeszcze wywija³, z powrotem dozardzewia³ej pochwy.Szarza³ œwit i stopniowo mo¿na by³o siê zorientowaæ, w jakiej znajduj¹ siêokolicy.Metalowy koñ pêdzi³ teraz przez pustaæ.Ciemne kontury kêp ja³owcaprzywodzi³y na myœl nieruchome zgromadzenia olbrzymich mnichów w kapturach lubczarodziejów w spiczastych kapeluszach.Tu i ówdzie wznosi³y siê skalne bloki.Apotem metalowy koñ id¹c cwa³em ni z tego, ni z owego po prostu rozlecia³ siê nakawa³ki.Bastian le¿a³ oszo³omiony gwa³townym upadkiem.Gdy podniós³ siê w koñcu iporozciera³ st³uczone cia³o, zobaczy³, ¿e znajduje siê w niskich zaroœlachja³owca.Wyczo³ga³ siê z tych zaroœli.Na zewn¹trz le¿a³y, rozrzucone na du¿ejprzestrzeni, skorupopodobne szcz¹tki rumaka, jak gdyby wybuch zniszczy³ pomnikjeŸdŸca.Bastian wsta³, zarzuci³ na ramiona czarny p³aszcz i ruszy³ bez celu kujaœniej¹cemu porannemu niebu.W krzakach ja³owca pozosta³, zgubiony tam, iskrz¹cy siê przedmiot: pas Gemmal.Bastian nie zauwa¿y³ tej zguby i nigdy ju¿ nie myœla³ o niej póŸniej.Villuanna darmo uratowa³ pas z p³omieni.W parê dni póŸniej Gemmal zosta³ znaleziony przez jak¹œ srokê, nie maj¹c¹pojêcia, co to jest za œwiecide³ko.Zanios³a je do swego gniazda, lecz od tegozaczyna siê inna historia, któr¹ opowiemy innym razem.Ko³o po³udnia Bastiandotar³ do wysokiego wa³u ziemnego, biegn¹cego w poprzek pustaci.W drapa³ siêna wa³.Za nim le¿a³a rozleg³a kotlina, która - im bli¿ej œrodka, tym ni¿ejopadaj¹c - mia³a kszta³t p³ytkiego krateru.A ca³¹ tê kotlinê wype³nia³o miastow ka¿dym razie wielka liczba budowli narzuca³a to okreœlenie, choæ by³o tonajbardziej zwariowane miasto, jakie Bastian kiedykolwiek widzia³.Wszystkiebudynki wydawa³y siê wymieszane bez ³adu i sk³adu, jak gdyby wysypano je tam poprostu z ogromnego worka.Nie by³o ani ulic, ani placów, ani jakiegokolwiekwidocznego porz¹dku [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •