[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Buntowniczy lordowie dostan¹ swego samca na tronie, a b³êkitnokrwiœci bêd¹mieli swoj¹ imperatorow¹.On jest moim kuzynem i wszystko zostanie w rodzinie.Erland spojrza³ w bok.- Wiem, ¿e to niemo¿liwe, byœmy zostali razem, ale.- Co takiego, mi³y?- Kocham ciê, dziewczyno.Zawsze bêdê ciê kocha³.Skarana przyci¹gnê³a go dosiebie i uca³owa³a gor¹co.- Bardzo, ale to bardzo ciê lubiê, Erlandzie.Mi³a mi bêdzie œwiadomoœæ-kiedyju¿ zajmê miejsce na tronie obok imperatora - ¿e jesteœ tu¿ obok tronuKrólestwa Wysp.Erland poczu³ siê nieco rozczarowany - spodziewa³ siê bardziej entuzjastycznejreakcji na swoj¹ deklaracjê.- Powiedzia³em, ¿e ciê kocham!- Owszem.- Skarana wlepi³a weñ niewinne spojrzenie swych wielkich oczu.-S³ysza³am.- Czy to nic dla ciebie nie znaczy`?- Ale¿ tak! To bardzo mi³e.1 tak powiedzia³am.O co ci jeszcze chodzi?- Mi³e.-Erland odwróci³ siê od dziewczyny, poczu³ bowiem, ¿e serceprzeszywaj¹ mu tysiêczne lodowe ostrza.- Nic.nic.Sharana odwróci³a go ku sobie.- Przestañ, natychmiast przestañ, s³yszysz?Zachowujesz siê bardzo dziwnie.Powiedzia³eœ, ¿e mnie kochasz.Ja powiedzia³am,¿e ogromnie ciê lubiê.To bardzo mi³e.A ty.zachowujesz siê tak, jakby sta³osiê coœ okropnego!- Och, nie, rzeczywiœcie, nic siê nie sta³o - rzek³ Erland z przek¹sem.-Tyletylko, ¿e dziewczyna, któr¹ kocham, ma poœlubiæ innego.W rzeczy samej,drobiazg niegodzien wzmianki.- Wiesz.-odezwa³a siê nad¹sana ksiê¿niczka-powiedzia³eœ: dziewczyna, któr¹kocham, jakbyœ ju¿ nigdy w ¿yciu nie mia³ pokochaæ innej.- Tak to w³aœnie czujê.- Ale to bardzo nierozs¹dne, Erlandzie.- Ksiê¿niczka wziê³a jego d³oñ ipo³o¿y³a j¹ sobie na piersi.- Tutaj bije moje serce.Czujesz? - Kiwn¹³ g³ow¹,niezdolny do opanowania fali gor¹ca, jaka zaczê³a go ogarniaæ, kiedy dotkn¹³at³asowej skóry Skarany.- Mam tu miejsce dla wielu ludzi.Kocham moj¹ babkê.Kocha³am moich rodziców, kiedy jeszcze ¿yli, kocha³am innych przed tob¹ i bêdêjeszcze kocha³a wielu.Mi³oœæ polega na dawaniu, nie na odbieraniu - oddaj¹csiê jednemu, nie mogê odebraæ siebie innym.Rozumiesz?Erland potrz¹sn¹³ g³ow¹.- Wiesz.dochodzê do wniosku, ¿e bardzo siê ró¿nimy.Zamierzasz poœlubiæ synalorda Jaki, a mówisz zupe³nie lekko o mi³ostkach z innymi.- A dlaczegó¿by nie? Bêdê imperatorow¹.i jako takiej bêdzie mi wolno kochaæ,kogo mi siê spodoba.Zreszt¹ to samo odnosi siê do Diigaiego.Wiele kobietzechce dzieliæ z nim ³o¿e.Mieæ dziecko z imperatorem.ba! niejedna o tymmarzy.Erland parskn¹³ œmiechem.- Chyba nigdy was nie zrozumiem.Ale nie skompromitujê ciê w oczach przysz³egoma³¿onka.- O jakiej kompromitacji mówisz? - Dziewczyna wygl¹da³a na szczerze zdziwion¹.- Owszem, bêdê musia³a spêdziæ z nim kilka nocy, ¿eby oswoi³ siê z myœl¹, ¿emo¿e zostaæ mê¿em wnuczki imperatorowej.A jeœli zostanie og³oszony nastêpc¹tronu, bêdê musia³a pokazywaæ siê z nim publicznie.Ale dopóki pozostaniesz znami, wiêkszoœæ nocy spêdzê z tob¹.Jeœli oczywiœcie zechcesz mnie odwiedzaæ.Erlandem szarpa³y sprzeczne uczucia, o jakie nigdy by siê nie podejrzewa³.Wreszcie rozeœmia³ siê serdecznie.- S¹dzê, ¿e bêdziesz mia³a spore k³opoty, jeœli zechcesz mnie przegoniæ.Dziewczyna wsunê³a mu siê jakoœ pod ramiê i ocieraj¹c o niego, przylgnê³a doñca³ym cia³em.- Tak s¹dzi³am.- Poca³owa³a go i nagle spyta³a: - Powiedz mi, czy twój bratjest do ciebie podobny.Erland ¿achn¹³ siê w pierwszej chwili, ale zaraz potem wybuchn¹³ œmiechem.- W wielu sprawach tak.Ale w niektórych sprawach trzymamy siê oddzielnie.- Szkoda.- nad¹sa³a siê Skarana.- Myœla³am, ¿e otwieraj¹ siê przed naminowe i fascynuj¹ce mo¿liwoœci.U bram Keshu czeka³ ju¿ na nich orszak zbrojnych.Borric, Erland i ichtowarzysze jechali konno szerok¹ ulic¹ ku peryferiom grodu.Nieopodal miejskichwrót wisia³a klatka, w której trzymano Nirome - ponure przypomnienie losu, jakiczeka zdrajców.By³y arystokrata tkwi³ w niej przez dwa dni, cierpi¹c zniewagii udrêki od tych, którzy zechcieli tu przyjœæ i trochê siê zabawiæ.A wieluby³o takich, których dziwnie podnieca³a myœl o poni¿eniu potê¿nego nie takdawno jeszcze wielmo¿y.Tysi¹ce ludzi wyleg³o na ulice, gdy skazañcawyci¹gniêto z klatki, zmuszono do spo¿ycia solonego chleba i wypiciazaprawionej octem wody, a potem batami pognano na skraj bagien nad G³êbi¹Overn.Tam go okaleczono i rzucono na po¿arcie krokodylom, czemu towarzyszy³ywiwaty setek mieszczuchów.Erland i Borric odrzucili zaproszenie na celebracjêwykonania wyroku.Ksi¹¿ê Awari pilnie natomiast wszystko obserwowa³ - i niktnie umia³by powiedzieæ, czy poszed³ tam, by obejrzeæ wykonanie sprawiedliwegowyroku, czy chcia³ sprawdziæ dyskrecjê Nirome wzglêdem swoich zwolenników.Wielu podejrzewa³o, ¿e oty³y arystokrata skona³, zachowawszy dla siebie licznejeszcze sekrety.Przy bramie odje¿d¿aj¹cych ¿egna³ ze swego rydwanu œwie¿o upieczony ksi¹¿êDiigai z ksiê¿niczk¹ Sharan¹ u boku.Ksiê¿niczka mia³a na sobie krótki kilt iz³oty tork, bêd¹cy oznak¹ jej nowej godnoœci.Czeka³a spokojnie obok swegoprzysz³ego ma³¿onka.Z ty³u, za m³odymi arystokratami, zgromadzi³a siêkeshañska szlachta, która równie¿ chcia³a po¿egnaæ królewskich goœci.Lord Jakawysun¹³ siê do przodu i ustawi³ swój rydwan obok synowskiego.Erland zatrzyma³konia.- Witajcie mi, lordowie, moœci ksi¹¿ê, i ty, ksiê¿niczko.Skarana uœmiechnê³asiê ciep³o.- I ty nam witaj, ksi¹¿ê.- Mi³o nam, ¿eœcie zechcieli przyjœæ i ¿yczyæ nam dobrej podró¿y - odezwa³ siêBorric.- Wasza Ksi¹¿êca Moœæ-rzek³ Diigai -jesteœmy twoimi d³u¿nikami.Jeœli mo¿emy wjakikolwiek sposób ci siê odwdziêczyæ, wystarczy, ¿e powiesz.- Bardzo jesteœ ³askawy, ksi¹¿ê - sk³oni³ siê Borric.Miejmy nadziejê, ¿eprzyjaŸñ, któr¹ tu zawi¹zaliœmy, przetrwa próbê czasu.- Bêdê za tob¹ têskni³a, Erlandzie - przyzna³a Skarana.Erland poczu³, ¿e siêczerwieni.- Ja za tob¹ równie¿, ksiê¿niczko.I wtedy Skarana zwróci³a siê do Borrika: - Nie zd¹¿yliœmy siê poznaæ za dobrze,ksi¹¿ê, ale i za tob¹ bêdê têskni³a.Oczy Erlanda zwêzi³y siê groŸnie, kiedy zwróci³ konia ku Borrikowi.- Co to ma zna.- Zegnajcie, drodzy przyjaciele-uci¹³ Borric i da³ koniowi ostrogê.Kilkunastukrondorskich gwardzistów uczyni³o podobnie i Erland zosta³ z ty³u.- Czekaj¿e! -zawo³a³ za bratem, równie¿ podcinaj¹c konia do galopu.- Musimysiê rozmówiæ!!j Gdy formowano orszak, do Jamesa podjecha³ z boku Nakor.a Kiedy minêlimiejsk¹ bramê i wjechali na drogê do Khattary, earl spyta³:- Nakor, pojedziesz z nami? Isalañczyk uœmiechn¹³ siê szeroko:- Na razie tak.Obawiam siê, ¿e w Keshu, po wyjeŸdzie Borrika i jego brata,zrobi siê okropnie nudno.Ghuda zreszt¹ ju¿ wyjecha³ do Jandowae, gdzie bêdziebudowa³ sw¹ gospodê.Kiedy wszyscy znajomi powyje¿d¿aj¹, robi siê cz³owiekowimarkotno na duszy.James kiwn¹³ g³ow¹ na znak, ¿e zgadza siê z t¹ filozofi¹.- A Stardock? Niepomyœla³eœ, ¿eby tam zajrzeæ?- Ba! Wyspa magów`? Któ¿ by³by na tyle g³upi, by szukaæ tam rozrywki?- Mo¿e tego w³aœnie im potrzeba.¿eby ktoœ nauczy³ ich, jak siê bawiæ?- Mo¿e.Ale myœlê, ¿e lepiej siê nada do tego ktoœ inny ni¿ Nakor B³êkitnyJeŸdziec.James parskn¹³ œmiechem.- Pos³uchaj.Mo¿esz przecie¿ pojechaæ z nami a¿ do Stardock, zobaczyæ, jak tamjest, i dopiero wtedy podj¹æ decyzjê.- Mo¿e.Ale nie s¹dzê, by mi siê tam spodoba³o.James coœ sobie przypomnia³.Przez chwilê jeszcze siê zastanawia , a¿ poczu³pewnoœæ.- S³ysza³eœ o Pugu Arcymagu?- Jest s³awny.To bardzo potê¿ny mag.Opanowa³ Sztukê jak nikt od czasówMacrosa Czarnego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]