[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nicola wyczu³a jego wahanie.- Mój drogi, od tamtego czasu sypia³o na nim wielepokoleñ! Poczekaj tu na mnie, przeszukam ca³¹ twierdzê.Nie uspokojê siê, póki nie zobaczê, czym zajmuje siêciotka Feodora.Peter uj¹³ jej przeœliczn¹ twarz w d³onie.- Widzê, ¿e naprawdê niepokoisz siê jej znikniêciem- rzek³ ze zdziwieniem.- Tak, to prawda.Dotychczas nigdy nie przepada³a natak d³ugo.Na pewno w g³owie zal¹g³ jej siê jakiœ szatañskipomys³, jestem o tym przekonana! Zamyka siê wtedyw swej tajemnej komnacie, a to nigdy nie wró¿y nicdobrego!Tajemna komnata? Peter natychmiast pomyœla³ o rzeŸ-bionych drzwiach, za które podczas zwiedzania twierdzynie wpuszczono ani jego, ani Heikego.- Nie zostawiaj mnie na d³ugo - powiedzia³, gdyodchodzi³a.Nagle poczu³ lêk przed mrokiem, piêknakomnata wcale mu siê nie podoba³a.By³o w niej takponuro i zimno, zewsz¹d ci¹gnê³o ch³odem, a kiedy lepiejsiê ws³ucha³, jego uszu doszed³ osobliwy dŸwiêk, który,jak mu siê wydawa³o, s³ysza³ gdzieœ ca³kiem niedawno.Tajemnicze szelesty i trzaski.Ach, tak, jasne, ju¿ sobie przypomnia³ i rozeœmia³ siêz ulg¹.Stare korzenie na cmentarzu wydawa³y podobnedŸwiêki, z udrêk¹ wij¹c siê wœród liœci, gdy Heike je r¹ba³.Szczêœliwie nie maj¹ one nic wspólnego z twierdz¹.Sta³ niezdecydowany na œrodku komnaty, nie wiedz¹cw³aœciwie, czego siê po nim teraz spodziewano.Czy ma siêpo³o¿yæ, czy raczej nie? Z niesmakiem odwróci³ siêplecami do gobelinu, uznaj¹c przedstawion¹ na nim scenêza makabryczn¹.Có¿ za gust mieli kiedyœ ludzie!Teraz w³aœciwie nie by³o wcale lepiej, ale Peter lubi³zwierzêta i nie chcia³ przygl¹daæ siê ich cierpieniom.Przeklina³ gobelin, który wzburzy³ go w takiej chwili, gdyczeka³ na Nicolê, sw¹ pannê m³od¹.Och, nie, co za niezrêczne porównanie przysz³o mu dog³owy w tej komnacie! Ale tak bardzo za ni¹ têskni³,przeczuwa³, ¿e trudno mu bêdzie utrzymaæ siê w ryzach,jeœli mia³aby czuwaæ wraz z nim tej nocy.A na to siêptzecie¿ zanosi³o!Wzdraga³ siê na myœl o jej powrocie, zdaj¹c sobiesprawê, jak mo¿e na niego wp³yn¹e jej bliskoœæ, a zarazemdr¿a³ z podniecenia, nie mog¹c siê doczekaæ, kiedy j¹znów zobaczy.Nareszcie przysz³a.Peter nie by³ w stanie oczu od niej oderwaæ, gdy stanê³aw drzwiach ze œwiec¹ w d³oni.Przebra³a siê.W nocnejkoszuli z koronkami, z g³êbokim dekoltem i delikatnymifalbankami wygl¹da³a tak przeœlicznie, ¿e ³zy zakrêci³y musiê w oczach.Moja panna m³oda! Moja w³asna panna m³oda! Pragnêtylko jej, ¿adnej innej!W pierwszej chwili ledwie j¹ pozna³, bo rozpuœci³awêze³ w³osów i czarne lœni¹ce sploty niczym welonokrywa³y jej wiotkie cia³o.Uœmiechnê³a siê do niegonieœmia³o, ods³aniaj¹c œliczne, odrobinê wystaj¹ce zêby,które nadawa³y jej twarzy frywolny, nieco dziecinnywyraz.- Jeszcze nie œpisz? - szepnê³a, czerwieni¹c siê,i zrozumia³, ¿e zawstydzi³o j¹ to, ¿e by³ zupe³nie ubrany.- Noc bêdzie d³uga, nie mo¿emy tak siedzieæ i czekaæch³Ã³d jesieni daje siê ju¿ we znaki.ChodŸ, po³o¿ymy siê.Nie ma w tym nic z³ego, mój drogi!Powiedzia³a to figlarnie, jak dziecko, które psociw œwiecie doros³ych, lecz nie pojmuje, jak niebezpiecznemog¹ byæ tego nastêpstwa.Ci¹gnê³a:- £o¿e jest tak szerokie, i¿ nikt nie powinien pomyœleæsobie o nas nic z³ego, mimo ¿e je dzielimy.Wiem, ¿eszanujesz mnie na tyle, ¿e nic nieprzystojnego siê niewydarzy.- Oczywiœcie, nie! - wyj¹ka³ Peter doœæ dwuznaczn¹odpowiedŸ, ale œci¹gn¹³ ubranie, nieco zawstydzonyi onieœmielony, gdy¿ do tej pory nie le¿a³ w ³Ã³¿kuz dziewczyn¹.Prze¿y³ coœ kiedyœ w stogu siana w pewn¹letni¹ noc, ale to zupe³nie inna sprawa.- Czy znalaz³aœ swoj¹ ciotkê? - zapyta³, wœlizgn¹wszysiê do lodowatego ³o¿a.Ona ju¿ tam by³a, skromnieu³o¿ona po swojej stronie.- Nie, nigdzie jej nie widzia³am i bardzo mnie toniepokoi.Ale nie myœlmy teraz o tym! Ach, takie nadziejewi¹¿ê z t¹ noc¹, mo¿e nareszcie tym razem siê uda!- O czym mówisz?- Rozmawialiœmy ju¿ o tym.Jak dot¹d nie powiod³a misiê ucieczka, ona zawsze mnie powstrzymuje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]