Sandemo Margit Saga O Ludziach Lodu Tom 46 Woda Zła

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.S�yszeli ju� przedtem, �e Ludzie z Bagniskchcieli opu�ci� Dolin� Ludzi Lodu, ale wiedzieli te�, �emusia� kto� zosta� na miejscu, by zniszczy� Wielk�Otch�a�, kiedy ju� pi�cioro wybranych z niej wyjdzie.Na niewielkim skalnym nawisie poni�ej nich pojawi�si�, jakby wyszed� wprost ze �ciany, wysoki m�czyznaw czarnym habicie.Zwróci� ku nim swoj� pi�kn�, trupioblad� twarz i z najwi�kszym szacunkiem pok�oni� si�Tamlinowi.- Nie mo�emy spe�ni� waszej pro�by, szlachetny synunaszej bogini-matki - rzek� bezbarwnym g�osem.- Bo-wiem to wielki Tan-ghil, a nie my, sprawi�, �e ta pokrakazosta�a uwi�ziona.Ale z najwi�ksz� ch�ci� spe�nimy waszepolecenia pó�niej, gdyby si� wam, panie, spodoba�o, we-zwa� którego� z nas.- Dzi�kuj� - rzek� Tamlin krótko.- B�d� o tympami�ta�.Cz�owiek z Bagnisk uk�oni� si� ponownie, po czymodwróci� si� z godno�ci� i znikn�� w skalnej �cianie.- Tamlin! - zawo�a� Trond zdumiony.- Ty mówiszich j�zykiem! Ja my�la�em, �e jedynie Tan-ghil to potrafi.- Moj� ��czniczk� z nimi jest Lilith - odpar� Tamlin.- Ona mnie tego nauczy�a.A ona jest nie tylko moj�matk�, lecz tak�e pramatk� wszystkich tych stworów,wszystkich bóstw natury i w ogóle szarego ludku.- Chyba powinni�my si� cieszy�, �e mamy j� po swojejstronie - mrukn�� Trond.- Gdyby� ty, jej syn, wszed� donaszej rodziny sto lat wcze�niej, unikn�liby�my wszyst-kich k�opotów z szarym ludkiem.No, ale teraz nie ma ju�czasu na filozofowanie.Jak my uwolnimy tego Fecora?Wszyscy dobrze wiedzieli, jak si� sprawy maj�.Fecoranic nie mog�o uwolni�.Fecor naprawd� wpad� po uszy.- Spójrzcie! - wykrzykn�� Tajfun.- B��kitne �wiat�o!- Nataniel - odetchn�� Tamlin z ulg�.- Ale jakimsposobem on tu trafi�?- Dziewczyna jest z nim - wyja�ni� Fecor.- Witajcie! - wo�a� Tamlin, kiedy Ellen i Natanielznale�li si� bli�ej.- Czy zauwa�yli�cie to samo, co my? �educhy Taran-gai uciszy�y gwa�towne wichry, które szala�yw grocie, i teraz mo�emy si� przemieszcza�, jak tylkochcemy?- Zauwa�yli�my - potwierdzi� Nataniel.- No i jakwam idzie?Trond zda� spraw� z tego, co si� sta�o.Fecor obserwowa� ich uwa�nie, ale bez nadziei.Ka-mie� to królestwo Shamy, Shama trzyma� go mocno i niepuszcza�, ale jeszcze gorsza by�a magia Tan-ghila.Ponie-wa� to z�a, czarna magia, wi�c nikt z zebranych jej nie zna�i nie by� w stanie jej przeciwdzia�a�.Nataniel zbli�y� si� do wi�nia.Fecor wpatrywa� si�w tego dziwnego cz�owieka otoczonego migotliwymniebieskim �wiat�em i czu� p�yn�ce od niego promienio-wanie.- Ellen - powiedzia� Nataniel cicho, ujmuj�c dziewczy-n� za r�k�.- Ty wiesz, na czym polega twoja si�a, prawda?Spojrza�a nie bardzo rozumiej�c, o co mu chodzi.- Potrafisz przywo�ywa� do siebie cierpi�ce duszei pomaga� im, czy� nie?- Tak, ale zdaje mi si�, �e to fizyczna cz�� osobyFecora znalaz�a si� w�a�nie w k�opotach - odrzek�a.- To prawda, przypomnij sobie jednak, co uda�o si�zrobi� Vanji, kiedy ratowa�a Tamlina.Twarz Tamlina rozja�ni�a si� w radosnym u�miechu.Zrozumia�, o co chodzi Natanielowi.- Ja te� pojmuj� - przyzna�a Ellen w zamy�leniu.- My�lisz, �e ty i ja powinni�my spróbowa�.?- W�a�nie tak! Jeste� gotowa?- Nie mamy czasu do stracenia.Dobrze jest znowuz tob� pracowa�, Natanielu - doda�a z czu�ym u�miechem.Wszyscy umilkli.Tylko Fecor nie rozumia� niczego.Na co oni czekaj�?Dlaczego go nie ratuj�?Nagle przypadkiem napotka� wzrok Nataniela.Trzymali si� za r�ce, Ellen i ten �wiec�cy Nataniel.Fecor rzuci� pospieszne spojrzenie na dziewczyn� i zdo�a�uchwyci� taki sam migotliwy blask w jej oczach, ale toNataniel przykuwa� jego uwag�.Fecor spojrza� w jego �ó�te oczy, które teraz sprawia�ywra�enie znacznie ciemniejszych ni� zwykle.Promienio-wa�a z nich jaka� niezwykle intensywna si�a, uwi�zionydemon czu�, �e ogarnia go niewys�owiona wprost dobro�,tak wielka, �e traci� dech.- Nie, nie - j�cza�, jakby chcia� si� broni�.P�yn�a ku niemu od Nataniela wielka ludzka mi�o��,od strony Ellen za� szczera troska i wspó�czucie dlacierpi�cych dusz.Oba te uczucia po��czone by�y pora�aj�-ce!Fakt, �e trzej pozostali, Tajfun, Tamlin i Trond,rozumieli, o co tym dwojgu chodzi, i starali si� pomóc,mobilizuj�c wszelkie cz�owiecze uczucia, jakie w nichby�y, jeszcze pot�gowa� dzia�anie.- Nie, nie! - krzykn�� Fecor.- Nie mog� przyj�� ju�wi�cej!- Nie stawiaj oporu - rzek� Nataniel �agodnie.- Mu-sisz si� otworzy� na mi�o��, w ten sposób nam pomo�esz.Odpr� si�!Fecor gwa�townie �apa� powietrze.To z pewno�ci�nie�atwa sprawa dla demona by� konfrontowanym z takogromn� dawk� dobroci i troskliwo�ci!Szlocha� bezradnie, ból rozsadza� mu piersi.OczyNataniela nieustannie wysy�a�y gor�ce promienie serdecz-nego �aru.W pewnym momencie Fecor poczu�, �e tap�yn�ca ku niemu mi�o�� rozsadzi go, rozerwie nakawa�ki, i wtedy co� zauwa�y�.- Chyba nie tkwi� ju� tak mocno w tej skale - wy-krztusi� zaskoczony.Nagle góra wypu�ci�a go ze swoich obj�� tak szybkoi brutalnie, �e ratownicy musieli go przytrzyma�, �eby niestoczy� si� w dó�.Skrzyd�a nieszcz�nika by�y po�amane, a w Otch�aninie wia�y ju� wiatry, które przedtem go unosi�y.Wzi�li gowi�c mi�dzy siebie i szybko ruszyli w stron� skalnej pó�ki.Tam na ich widok wszyscy odetchn�li, a po Fecoranatychmiast wyci�gn�y si� �yczliwe, pomocne d�onie.W obecno�ci tak wielu uzdrowicieli wszystkie skaleczeniazosta�y prawie natychmiast wyleczone.I w�a�nie wtedy przyby� Marco z Tiili w ramionach.W�ród zebranych zaleg�a kompletna cisza.d�ugo nikt nie by� w stanie nic powiedzie�.Gard�a mieli�ci�ni�te, �adne s�owo nie mog�o si� z nich wydoby�.W ko�cu pierwszy odezwa� si� Sigleik.- Witaj w�ród nas, siostro naszego króla Targenora!Twoje cierpienia by�y niepoj�te, nieludzkie.Ale naszcz�eie min�y.Teraz jeste� w�ród przyjació� i zrobimywszystko, �eby ci by�o dobrze.Dzi�kujemy ci, Marco, �ezdo�a�e� j� uwolni�!Marco skin�� g�ow� ledwie dostrzegalnie.Jego twarzby�a jak wyci�ta w kamieniu.Opiek� nad Tiili przekaza� Villemo i Halkatli z pro�b�,by troszczy�y si� o ni� najlepiej jak potrafi�.I mo�e który�z panów móg�by j� nie��.Zg�osili si� natychmiastwszyscy m�scy cz�onkowie grupy bez wyj�tku.Tiilisprawia�a wzruszaj�ce wra�enie w tym za du�ym swetrzeMarca i z tymi swoimi ufnymi, zdziwionymi oczyma.Zdziwionymi okrucie�stwem Tan-ghila, a nie otaczaj�c�j� zewsz�d �yczliwo�ci� i wspó�czuciem.Te uczuciabowiem czyni�y j� radosn� i pe�n� wdzi�czno�ci, towszyscy widzieli.Zaszczytu niesienia Tiili dost�pi� jejnajbli�szy krewny, Sigleik, ale Halkatla i Villemo nieodst�powa�y go ani na krok.Chocia� tylko wybraniwiedzieli, co musia�o si� sta� we wn�trzu czerwonegotunelu, wszyscy intuicyjnie wyczuwali, �e Tiili najbardziejpotrzebuje kobiecej opieki.Mimo wszystko ich problemy dalekie by�y od roz-wi�zania.Przede wszystkim najwi�kszy z nich: Jakimsposobem zdo�aj� wyj�� z Wielkiej Otch�ani, z której niktnigdy si� nie wydosta�?Niepokój by� wypisany na wszystkich twarzach.Z wy-j�tkiem jednej.- To co robimy teraz? - zapyta� Trond.- Marcootworzy� czerwony tunel.Natanielu, czy wszyscy b�dzie-my mogli przez niego przej�� za tob� i twoimi wybranymi?- Nie, na Boga, co ty mówisz? - zaprotestowa� tamtenpospiesznie.- Ta droga wiedzie jedynie do naczyniaz wod� z�a.To by by�a straszna katastrofa, gdyby�cie tamweszli, wy, których nie chroni� magiczne zakl�cia i napójz Góry Demonów.Wystarczy, �e garstka wybranychb�dzie ryzykowa� �ycie.Wy musicie st�d wyj�� jaknajszybciej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Search

Podstrony