[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wiesz, gdzie jest pa³acowe zoo?- Tak.- To wyl¹duj tam.- S³yszê i wykonujê, o Pani.Pogalopowali po coraz ciaœniejszej i opadaj¹cej spirali.Gdy byli na poziomiepa³acowego dachu, Kin k¹tem oka zobaczy³a uniesione twarze, a potem znaleŸlisiê ju¿ wœród pokrytych kurzem drzew, rosn¹cych po obu stronach szerokiej aleii os³aniaj¹cych rzêdy niskich klatek.Kopyta dotknê³y gruntu bez wiêkszychwstrz¹sów i znaleŸli siê na ziemi.Coœ skoczy³o na prêty najbli¿szej klatki,ale Kin dostrzeg³a tylko zêby i skrzyd³a, gdy przemknêli obok.G³Ã³wnie zêby.- Marco!Odpowiedzia³ jej jazgot, piski i ryki z wiêkszoœci klatek.- Tutaj! - Kung mia³ trzy p³uca i potrafi³ robiæ z nich godny u¿ytek.Podjechali ju¿ wolniej do klatki, w której miêdzy balami gruboœci pnipo³yskiwa³y olbrzymie oczy kunga.Od zewn¹trz dawa³o siej¹ otworzyæzadziwiaj¹co ³atwoi cicho.Gdy otwór by³ wystarczaj¹co szeroki, Marco wyskoczy³ jak z katapulty.- Daj mi miecz! - poleci³.Kin odruchowo pos³ucha³a, nim przysz³o jej do g³owy, ¿e powinna odmówiæ, aleby³o ju¿ za póŸno.- Nic lepszego nie by³o? - sykn¹³ Marco, ogl¹daj¹c broñ.- Jest têpy jak pieñ.- To siê nazywa wdziêcznoœæ! - parsknê³a wœciek³a na sam¹ siebie Kin.-Powinnam ciê tu by³a zostawiæ!Marco zwa¿y³ miecz w d³oni i przyjrza³ siê z namys³em Kin.- Mog³aœ to zrobiæ - przyzna³.- Dziêkujê, ¿e nie zrobi³aœ.Taki miecz te¿wystarczy.Gdzie zdoby³aœ lataj¹cego robota?- Z magazynu czy graciarni na.- Jak siê nim steruje?- S³ucha poleceñ s³ownych i.hej, z³aŸ!Marco usadowi³ siê w siodle, ignoruj¹c j¹ zupe³nie.- Znasz drogê do pa³acu, czworono¿ny robocie? -spyta³.- Tak, Panie.- To jedŸ tam!Przez chwilê stukota³y kopyta, po czym koñ wraz z jeŸdŸcem stali siê malej¹cymkszta³tem na niebie.Kin poczeka³a, a¿ znikn¹, i zajrza³a do klatki.- Silver? - spyta³a cicho.Jasny, kud³aty kszta³t poruszy³ siê w rogu.- ChodŸ, nie mamy na co czekaæ.Jak siê czujesz? Silver siad³a.- Gdzie kung? - spyta³a niewyraŸnie.- Polecia³ zar¿n¹æ gospodarza.- A my gdzie siê udajemy? - Silver wsta³a.- Za nim, chyba ¿e masz lepszy pomys³.- Nie mam.Poza tym wszyscy bêd¹ zbyt zajêci, ¿eby zwróciæ na nas uwagê -oceni³a Silver.- W tej klatce s¹ jednoro¿ce, a w tamtej syreny.¯ywi¹ siêrybami.- Abu to urodzony zbieracz, ¿eby go pokrêci³o - mruknê³a Kin, ruszaj¹c ¿wawo wstronê pa³acu.Po drodze minê³y bia³¹ kopu³ê wielkoœci ma³ej œwi¹tyni, która z bliska okaza³asiê jajem.A raczej jego wiêkszoœci¹, bo oko³o jednej trzeciej zakopane by³o wpiasku.W jednym miejscu w jaju by³a niewielka dziura.- Ptasie? - zainteresowa³a siê Silver.- A sk¹d mam wiedzieæ? Ale okruszków bym mu nie sypa³a.O, tam jest drugie.No, niezupe³nie.To, co w pierwszej chwili wziê³a za jajo, by³o wrakiem ³adownika nale¿¹cego dowyposa¿enia sondy Terminus.W rzeczywistoœci wygl¹da³ na mniejszy ni¿ nazdjêciach.Kad³ub znaczy³y trzy g³êbokie bruzdy, jakby coœ próbowa³o go z³apaæw locie, przywodz¹c na myœl œlady szponów.Có¿, w koñcu coœ musia³o znieœæ tojajeczko, które minê³y.Wnêtrze ³adownika by³o jedn¹ wielk¹ ruin¹.- Teraz przynajmniej wiemy, gdzie wyl¹dowa³ Jalo - odezwa³a siê Silver,wyrywaj¹c Kin z kontemplacji œladów pazurów.- Nie zazdroszczê mu - oznajmi³a Kin.- Infra to entuzjasta: niczego niewyrzuci i nikogo nie wypuœci dobrowolnie.Za ich plecami rozleg³ siê tupot.Odwróci³y siê pospiesznie i zobaczy³y lekkozdyszan¹ parê zbrojnych z otwartymi gêbami.Jeden mia³ pikê i próbowa³ ni¹delikatnie dŸgn¹æ Silver.Ta z³apa³a j¹ za drzewce, wyjê³a mu z r¹k i walnê³ana odlew koñcem drzewca w g³owê.Potem unieruchomi³a nogi drugiego, któryrzuci³ siê do ucieczki.Przy tej okazji pika pêk³a, zmieniaj¹c siê w d³ug¹pa³kê.Wywijaj¹c ni¹, Silver pogna³a w stronê pa³acu.Kin posz³a w jej œlady.Odnalaz³y Marca, kieruj¹c siê w stronê najg³oœniejszych wrzasków.Na zamkowym podwórzu k³êbi³ siê t³um walcz¹cych, a w samym jego œrodku by³naturalnie Marco.Walczy³ równoczeœnie z piêcioma szermierzami i wygrywa³.Jeden z obecnych, nie mog¹c siê dopchaæ, w pewnej chwili odwróci³ siê i zdesperack¹ odwag¹ zaatakowa³ Silver.Ta wpierw mrugnê³a zaskoczona, a potempoczêstowa³a go takim prostym, ¿e pad³, nie wydawszy dŸwiêku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]