[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Wszystko, co wiemy, to to, że to małe przedstawienie może stanowić część ich cyklu życiowego.Być może grube Hypry są larwami czegoś, do czego nie doszliśmy.Możliwe, że ich wnętrzności zmieniają się w pająki, pająki wyrastają na manty, manty stają się komarami, a komary nadymają się, żeby zrobiły się znowu grube i zanim się zorientujesz…— Nie bądź głupi — przerwał Young.Gray zauważył, że MacPhail się uśmiecha.— Sprawa polega na tym — powiedział Gray — że nie wiemy, co tutaj się dzieje.— Właśnie — zgodził się Young.— Wice jak możemy usprawiedliwić to, że przylecieliśmy tutaj i niszczymy to miejsce?Grayowi chciało się krzyczeć.— Chandler, ty idioto! Nie niszczymy tego miejsca.To, co robimy, to ustawienie kilku nędznych świateł i kamer, żebyśmy mogli zbadać…— Co? Jak robić przekroje płatka śniegu? Albo palić książkę, żeby odczytać spektrum?— O rany! — rzekł MacPhail.— Nie wiemy, jak bardzo są wrażliwe — powiedział Young.— Być może ich potrzeba intymności jest zasadnicza dla życia.Jakie mamy prawo, żeby…— Bzdura! — MacPhail oddychał ciężko, ale musiał odpowiedzieć Youngowi.— Wycinasz serce nauki.Skąd możesz wiedzieć, jak wrażliwa jest dana rzecz, dopóki jej nie zbadasz? Skąd możesz… o, cholera.Nie potrafię mówić.Young był podekscytowany.— Może to nauka jest zbyt destruktywna, zbyt agresywna, zbyt arogancka.Potrafi tylko dźgać i niszczyć, tylko…— Zamknij się!— Niech pan mu powie pułkowniku.My…— Ty też, MacPhail! — warknął Gray.Jego głowa wibrowała przeszywającym bólem.— Jezu Chryste, dlaczego musieli nas tu przysłać z dwoma intelektualnymi rozpruwaczami? Tylko gadanie, gadanie, gadanie! Dlaczego nie możecie się zamknąć i wykonywać swojej pieprzonej roboty? Czy proszę o zbyt wiele?— Pułkowniku… — powiedział MacPhail.Spojrzenie Graya uciszyło go.— Powinienem zamknąć was obu i sam przeciągnąć kable telewizyjne, ale nie mamy czasu.Czy nie wiecie, że musimy się oderwać od tej śmierdzącej góry mięsa za… — spojrzał na odliczający zegarek — …piętnaście godzin i dwadzieścia dwie minuty? Jeśli tego nie zrobimy, to umrzemy, spalimy się, ugotujemy.Obaj mężczyźni wytrzeszczyli na niego oczy, a on poczuł się jak eksponat.Miał uczucie, że za sekundę ci dwaj przeciwnicy utną sobie przyjacielską dyskusję nad jego dziwnym, choć fascynującym zachowaniem.Żałował, że pułkownik Liang nie widzi tego gówna, z którym on musi sobie dawać radę, ale Starsza Pani była zainteresowana wyłącznie wynikami.Z drugiej strony, co by było, gdyby Young miał rację? Czy to miało znaczenie? Czy to miało jakiekolwiek znaczenie?Gray ponownie spojrzał na zegarek, starając się coś obliczyć.— W porządku, oto kompromis.Young, masz osiem godzin… — Wyraźnie ujrzał zdziwioną twarz Liang, ale nie wzruszyło go to, bo wiedział, że nigdy jej tego nie powie.— …Osiem godzin, Young, żeby znaleźć dowód, że stanowimy zagrożenie dla Hyprów.A pan, MacPhail, dostanie Curlisa Jonesa, tym razem naprawdę, i jeśli uda mi się to załatwić, również Judy Taves–Roth.Chcę, żeby pan zakończył ustawianie świateł i kamer.— Nie ma sensu pozwalać mu zaciągać tam następnego żelastwa, jeśli nie mamy więcej czasu, żeby… — Young potrząsnął głową.— W porządku.Masz rację.— Dobrze.— Właśnie straciłeś cztery godziny.Usta Younga otworzyły się szeroko.— Co do pana — Gray zwrócił się do MacPhaila — niech pan pomyśli, ile zajęłoby usunięcie tego wszystkiego.Twarz starego człowieka wyrażała protest, ale Gray uciszył go gestem.— Tak będzie.Ciemnym tunelem wykuśtykał z Zielonej Komnaty na Autostradę Jeden.Musiał od nich uciec.Gadanie, gadanie, gadanie: wariował od tego.Ponadto chciał koniecznie podrapać się w twarz, na której obcy śluz zaczynał twardnieć.— Czy to znaczy, że pogodzisz się z nieudaną wyprawą? — krzyknął za nim Chandler Young.Gray usłyszał, jak MacPhail odpowiada Youngowi:— On nic takiego nie powiedział.— Owszem.— To nie od niego zależy.Odległość tłumiła ich glosy.Grayowi kręciło się w głowie.(Głębiej… głębiej… słońce odbija się od dna)Jezu Chryste, zabierz mnie stąd!XVIII.Czuł się tak nieswojo, że w połowie drogi powrotnej do hangaru minął zakręt i zabłądził.Ten tunel był nowy, taki świeży, świecący i mokry, jakby przed chwilą się otworzył.Sprawiło to, że Gray błądząc w śluzie zaczął myśleć, że tunel, który się tak szybko otworzył, może się równie szybko zamknąć i uwięzić go w ślepej uliczce… albo zrobić jeszcze coś gorszego.Promień latarki oświetlał błyszczącą w oddali galaktykę fioletowych oczu.Co teraz? Bursztynowe oczy, do tego zdążył się przyzwyczaić.Czerwonookie pająki były praktycznie jego kolegami.Ale fioletowe oczy?— Boże, nienawidzę tego miejsca…Starał się cofnąć po swoich śladach, ale znalazł tylko dziewiczy tunel pełen ciemnych zakrętów.Zawołałby o pomoc, ale obawiał się, że jego głos może otworzyć… i myślał, że nawet pieniądze podarłby na pół, gdyby zaczęła się tworzyć choć najmniejsza szczelina.Odczepił od pasa z narzędziami zardzewiały lokator optyczny i popatrzył na przyrząd.Aby użyć lokatora tak daleko od właściwej ścieżki, musiałby zgasić latarkę.Gdy sobie to uświadomił, poczuł się prawdziwie nieszczęśliwy.— Dalej, Gray.Rób swoje.Podłączył słuchawkę, zgasił światło i zaczął wodzić lokatorem po ciemnym choć oko wykol tunelu, słuchając trzasków w słuchawkach.Jeśli nawet sygnał nadajnika tu docierał, lokator nie mógł go wykryć.— Kurwa.Gray tak bardzo koncentrował się na pisku w słuchawce, mając nadzieję, że zobaczy drogę powrotną z tej pieprzonej dziurze piekielnej, że nawet nie zauważył, w którym momencie zimna, koścista ręka znalazła się na jego kolanie.— Chryste!Odrzucił lokator i desperacko chwycił latarkę.Ręki już nie było.Podrapał kolano, starając się je oczyścić i spojrzał w głąb tunelu.Usłyszał hałaśliwe, mokre stąpanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •