[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale nagle stra¿nik trzyma³ siê za rêkê i jêcza³.Babcia wsunê³a spinkê na miejsce i ruszy³a biegiem.***- Zaczniemy od prezentacji narzêdzi - oznajmi³a z satys­fakcj¹ ksiê¿na.- Ju¿ widzia³am - odpar³a Niania Ogg.- Przynajmniej te, które zaczynaj¹ siê naK, S, T i W.- Zobaczymy, jak d³ugo zdo³asz utrzymaæ ten lekki ton roz­mowy - warknê³aksiê¿na.- Rozpal ogieñ, Felmet.- Rozpal ogieñ, B³aŸnie - poleci³ ksi¹¿ê.B³azen ruszy³ powoli.Nie tego siê spodziewa³.Torturowanie ludzi nie mieœci³osiê w jego planach.Zadawanie z zimn¹ krwi¹ bólu starszym paniom nie by³o jegospraw¹.A ju¿ zadawanie bólu czarownicom, i to z krwi¹ w dowolnej temperaturze,nie by³o spra­w¹ nawet bli¿szych i dalszych krewnych.- To mi siê nie podoba - mrukn¹³ pod nosem.- Œwietnie - stwierdzi³a Niania Ogg, obdarzona doskona³ym s³uchem.-Zapamiêtam, ¿e ci siê nie podoba³o.- Co to ma znaczyæ? - spyta³ ostro ksi¹¿ê.- Nic takiego - odpar³a Niania.- D³ugo to potrwa? Nie ja­d³am jeszczeœniadania.B³azen zapali³ zapa³kê.W powietrzu ko³o niego nast¹pi³o leciuteñkiezawirowanie i p³omyk zgas³.Zakl¹³ i wzi¹³ nastêpn¹.Tym razem dr¿¹c¹ d³oni¹doniós³ j¹ a¿ do paleniska, nim tak¿e zap³o­nê³a jaœniej i zgas³a.- Pospiesz siê, cz³owieku! - krzyknê³a ksiê¿na, rozk³adaj¹c na­rzêdzia.-Jakoœ nie chce siê zapaliæ - wymrucza³ B³azen, kiedy p³o­myk nastêpnej zapa³kiwyci¹gn¹³ siê w jasn¹ smugê i zgas³.Ksi¹¿ê wyrwa³ mu z rêki pude³ko i upierœcienion¹ d³oni¹ ude­rzy³ w twarz.- Czy ¿aden mój rozkaz nie mo¿e byæ wype³niony?! - wrza­sn¹³.- Kaleka naduchu! S³abeusz! Daj pude³ko!B³azen cofn¹³ siê.Ktoœ, kogo nie widzia³, szepta³ mu do ucha s³owa, którychnie móg³ zrozumieæ.- WyjdŸ - rozkaza³ ksi¹¿ê.- Dopilnuj, ¿eby nam nikt nie prze­szkadza³.B³azen potkn¹³ siê o stopieñ, odwróci³ siê i z ostatnim, badaw­czym spojrzeniemw stronê Niani, wyskoczy³ za drzwi.Podskaki­wa³ jeszcze trochê, zprzyzwyczajenia.- Ogieñ nie jest niezbêdny - oœwiadczy³a ksiê¿na.- Po pro­stu pomaga.A teraz,kobieto, czy siê przyznasz?- Do czego? - zapyta³a Niania.- Wszyscy wiedz¹, do czego.Zdrada.Z³owrogie czary.Udzie­lanie pomocy wrogomkróla.Kradzie¿ korony.Ciche brzêkniêcie kaza³o im siê obejrzeæ.Zakrwawiony szty­let spad³ z ³awy,jakby ktoœ próbowa³ go podnieœæ, ale brak³o mu si­³y.Niania us³ysza³a, jakduch króla przeklina pod nosem.-.i rozpowszechnianie fa³szywych plotek - dokoñczy³a ksiê¿­na.-.sól w moim jedzeniu - doda³ ksi¹¿ê, nerwowo zerkaj¹c na obanda¿owan¹ d³oñ.Wci¹¿ mia³ wra¿enie, ¿e w lochu przebywa ktoœ czwarty.- Jeœli siê przyznasz - rzek³a ksiê¿na - zostaniesz tylko spalo­na na stosie.Iproszê, ¿adnych dowcipnych uwag.- Jakie fa³szywe plotki?- Na temat przypadkowej œmierci króla Verence'a - wyszepta³ chrapliwie Felmet.Powietrze znowu zawirowa³o.Niania siedzia³a z g³ow¹ przechylon¹ w bok, jakby s³ucha³a g³osu, który tylkoona mog³a us³yszeæ.Ale ksi¹¿ê te¿ by³ pewien, ¿e coœ s³yszy.Mo¿e nie g³os,raczej odleg³y szum wiatru.- Nie wiem o niczym fa³szywym - powiedzia³a.- Wiem, ¿e go zabi³eœ, ¿e wbi³eœmu sztylet w plecy.Dzia³o siê to na szczycie scho­dów.- Przerwa³a nas³uchuj¹ci zaraz doda³a: - Tu¿ obok zbroi z pi­k¹.I powiedzia³eœ: Jeœli ma siê staæ,niechby przynajmniej sta³o siê niezw³ocznie" czy coœ takiego.A potem wyrwa³eœsztylet króla z po­chwy u pasa.ten sam sztylet, który le¿y tutaj napod³odze.i.- K³amiesz! Nie by³o ¿adnych œwiadków! Sprawdziliœmy.Ni­czego nie moglizobaczyæ! S³ysza³em coœ w ciemnoœci, ale nikogo nie by³o! Nie mog³o byæ nikogo,widz¹cego cokolwiek! - krzycza³ ksi¹¿ê.¯ona spojrza³a na niego groŸnie.- SiedŸ cicho, Leonalu.Myœlê, ¿e w tych czterech œcianach mo¿emy zrezygnowaæ zwymówek.- Kto jej powiedzia³? Mo¿e ty?- I uspokój siê.Nikt jej nie powiedzia³.Na mi³oœæ bogów, prze­cie¿ jestczarownic¹.One potrafi¹ wykryæ takie rzeczy.Jasne spoj­rzenie czy coœ.- Jasnowidzenie – poprawi³a j¹ Niania.- Które wkrótce utracisz, moja dobra kobieto.Chyba ¿e zdra­dzisz nam, ktojeszcze wie o tym.I pomo¿esz nam w kilku innych kwestiach - zagrozi³a ponuroksiê¿na.- A uczynisz to, wierz mi.Jestem bardzo doœwiadczona w takichsprawach.Niania rozejrza³a siê.W lochu robi³o siê t³oczno.Król Verence dysza³ wrêczwœciek³oœci¹ i by³ niemal widzialny.Uparcie próbo­wa³ pochwyciæ sztylet.Zanim jednak byli te¿ inni: faluj¹ce, z³ama­ne sylwetki, nie tyle duchy, ilewspomnienia, bólem i groz¹ wto­pione w materiê murów.- Mój w³asny sztylet! To dranie! Zabili mnie moim w³asnym sztyletem! - wo³a³duch królaVerence'a, unosz¹c widmowe ramio­na i wzywaj¹c ca³y tamten œwiat, byby³ œwiadkiem jego ostateczne­go poni¿enia.- Dajcie mi si³ê.- Owszem - zgodzi³a siê Niania.- Warto spróbowaæ.- A teraz zaczniemy - rzek³a ksiê¿na.***- Co? - Stra¿nik nie zrozumia³.- Powiedzia³am, ¿e przysz³am tu sprzedaæ moje piêkne jab³ka - powtórzy³aMagrat.- Jakiœ targ siê odbywa czy co?Stra¿nik by³ bardzo nerwowy, gdy¿ jego kolegê w³aœnie zabra­li do lazaretu.Niepo to zg³osi³ siê do tej pracy, ¿eby mieæ do czy­nienia z czymœ takim.Po chwili coœ mu zaœwita³o.- Nie jesteœ czarownic¹, prawda? - zapyta³, siêgaj¹c niezrêcz­nie po pikê.- Oczywiœcie, ¿e nie.Wygl¹dam na czarownicê?Stra¿nik spojrza³ na jej okultystyczne bransolety, podszewkê p³aszcza i twarz.Twarz by³a szczególnie niepokoj¹ca.Magrat zu¿y­³a mnóstwo pudru, by uczyniæ j¹blad¹ i interesuj¹c¹.Puder kom­ponowa³ siê z tuszem do rzês, co stra¿nikowikojarzy³o siê z dwo­ma muchami, które rozbi³y siê w cukiernicy.Odruchowoskrzy¿o­wa³ palce, by odepchn¹æ urok cienia do powiek.- Zgadza siê - mrukn¹³ niepewnie.Umys³ stra¿nika zmaga³ siê z problemem.By³a czarownic¹.Ostatnio sporo siêmówi³o o tym, ¿e czarownice s¹ szkodliwe dla zdrowia.Dosta³ rozkaz, ¿eby nieprzepuszczaæ ¿adnych czarownic, ale nikt nawet nie wspomnia³ o handlarkachjab³ek.Handlarki ja­b³ek to ¿aden k³opot.K³opoty sprawiaj¹ czarownice.Powiedzia³a, ¿e jest handlark¹ jab³ek, a przecie¿ nie bêdzie podwa¿a³ s³owacza­rownicy.Zadowolony z tego zastosowania logiki, odst¹pi³ na bok i sze­rokim gestemwskaza³ jej przejœcie.- WchodŸ, handlarko jab³ek - powiedzia³.- Dziêkujê - rzuci³a s³odkim g³osem Magrat.- Mo¿e chcesz jab³ko?- Nie, dziêkujê.Nie skoñczy³em jeszcze tego, co je dosta­³em od tej drugiejczarownicy.- Zawaha³ siê.- Nie, nie od czarownicy.Od handlarki jab³ek.Tak,handlarki jab³ek.Sama tak mówi³a [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •