[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Oto skutki nierozważnego wtajemniczania żony w rodzinne finanse! - skomentował Griffin z szelmowskim uśmiechem.Wyjął naszyjnik z drżących rąk Faith, włożył go na jej szyję i zapiął zamek.- Wygląda prześlicznie! - pochwaliła szczerze Elizabeth.- Bardzo ładny! - zawtórowała jej Harriet.- Wielki Boże.- Faith dotknęła naszyjnika; był taki chłodny i gładki pod jej palcami.- Słów mi brak!.Wicehrabia nachylił się tak, by tylko Faith mogła go usłyszeć.- Chciałem ci podarować coś niezwykłego.Takiego, byś zapamiętała ten wieczór na zawsze.Przecież to nasza pierwsza wspólna Gwiazdka!Oczy Faith napełniły się łzami wzmszenia.Odwróciła się, by nikt ich nie dostrzegł.- Popatrzcie: śnieżek!Dziecięce okrzyki radości i podniecenia zwróciły ogólną uwagę.Wszyscy - niemal na wyścigi - biegli do okien, by wyjrzeć na dwór.- Wszędzie biało! - zauważyła Harriet.- Widocznie pada już od dłuższego czasu.- Chcę wyjść i wziąć śnieżek do ręki! - oznajmił gromko Georgie.- Znakomity pomysł - orzekł Griffin.- Jeszcze się nie ściemniło.Jeżeli się pośpieszymy, zdążymy przed nocą przejechać się sankami.Co wy na to? Kto ma ochotę na sannę?Odpowiedział mu ogłuszający zgodny okrzyk! Wszyscy popędzili po grube płaszcze, czapki i rękawiczki.Wybuchł żartobliwy spór o to, kto pojedzie pierwszy, a kto musi poczekać na drugą turę.Georgie i Faith wyszli z walki zwycięsko.Przytulili się do siebie pod futrzaną derką.Griffin zręcznie kierował saniami na cienkiej warstwie świeżego śniegu.Gdy po niedługiej przejażdżce przyszła kolej na zmianę pasażerów i miejsce w sankach zajęły ciocie Harriet i Elizabeth, Faith i Georgie pomachali wesoło do odjeżdżających.A kiedy sanie przebyły łąkę i znikły im z oczu, mama z synkiem zabrali się do lepienia bałwana.Nagle ciszę zmąciły jakieś dziwne piski.- Co to? - dopytywał się Georgie.Faith przechyliła głowę i pilnie nadsłuchiwała.- Chyba ptaki.Bardzo hałaśliwe ptaki!- Poszukamy ich? - spytał przejęty chłopiec.- A jak znajdziemy, to pobiegnę i przyniosę im dużo, dużo okruszków, żeby i one miały święto!- No, dobrze.Poszukamy gniazda.- Faith otrzepała rękawiczki ze śniegu i wzięła Georgiego za rączkę.- Ale musisz być bardzo cicho, bo ptaszki się wystraszą i odlecą.Szli ręka w rękę w stronę, skąd dochodziły te dziwne odgłosy.Przeszli przez zagajnik i dotarli do końca ogrodzenia, otaczającego łąkę ze wszystkich stron.Faith spoglądała w górę na bezlistne gałęzie, szukając gniazd, ale nie dostrzegła żadnego.Stanęli obok siebie na śniegu i wytężyli słuch.Ich oddechy zmieniały się na zimnym powietrzu w kłęby pary.- Znowu słyszałem! - wykrzyknął Georgie.- Tam! Puścił rękę Faith i popędził we wskazanym kierunku.- Zaczekaj na mnie! - zawołała Faith biegnąc za chłopcem, któiy zniknął już za ogrodzeniem.Przyspieszyła kroku, ale nie było jej łatwo brnąć w ciężkich butach po kostki w śniegu.Sapiąc z wysiłku i ze strachu, przedostała się w końcu i ona na drugą stronę ogrodzenia.Odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła Georgiego.Stał cichutko i bez ruchu, wpatrzony w kępę niskich iglaków.Faith pośpieszyła do jego boku.- To nie ptaszki! - powiedział.Spojrzała w kierunku wskazanym przez dziecko i dostrzegła kłębek szarego, białego i czarnego futra.- To kocięta! - wykrzyknęła zdumiona.Georgie błyskawicznie odwrócił głowę.- Naprawdę?Już po nie sięgał, ale Faith go powstrzymała.- Pozwól, że ja to zrobię.Delikatnie ujęła w dłonie futrzany kłębek, który rozdzielił się na trzy malusieńkie i bardzo wrzaskliwe zwierzątka.- Czemu one tak krzyczą? - spytał Georgie.- Pewnie są głodne - domyśliła się Faith.Głaskała delikatnie to jedno, to drugie kociątko, które tuliła do siebie, podczas gdy Georgie starał się utrzymać w objęciach trzeciego kotka, najbardziej hałaśliwego.- Im się chyba przykrzy leżeć na śniegu - orzekł Georgie.- Zaniesiemy je do domu.Mogą spać w pudełeczku koło mego łóżka.Będzie im tam ciepło!- Nie, Georgie.Nie powinniśmy ich stąd ruszać.Kocia mama na pewno wróci do swoich dzieci.Będzie bardzo zmartwiona, jak ich tu nie znajdzie.Georgie zwiesił głowę ze smutkiem.Faith przeszukiwała wzrokiem całą okolicę, ale nie dostrzegła ani śladu kotki.Zdumiewające, że kocica pozostawiła takie maleństwa.Głowiła się przez chwilę, jak skłonić Georgiego do powrotu, gdy nagle przybyli Griffin, Harriet i Elizabeth.Obie panie zaczęły od razu rozczulać się nad kociętami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •