[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pierdolenie tchórza! - warknął Dziesięć Sposobów, odwracając się do niego plecami.- Nie będę tego słuchał!- Tchórze mają w zwyczaju uciekać.Boisz się słów, Dziesięć Sposobów? Cóż za bohaterstwo.- Calderowi udało się wzbudzić kilka chrapliwych śmiechów.Dziesięć Sposobów zatrzymał się i odwrócił, najeżony ze złości.- Odnieśliśmy dzisiaj zwycięstwo!Każdy z was! - Calder uderzył dłonią w rękojeść miecza.- Ale to tylko niewielki sukces.-Skinął głową na południe, gdzie ogniska w obozach wroga rozświetlały całą dolinę.- Unia ma znacznie więcej ludzi.Jutro czekają nas dużo cięższe walki i większe straty.Znacznie większe.A jeśli wygramy, to jedynie po to, by znaleźć się w punkcie wyjścia, tylko w towarzystwie większej liczby trupów.Czyż nie? - Kilku wojowników nadal kręciło głowami, ale więcej słuchało w zamyśleniu.- A co do twierdzeń, że Północ nie potrafi się zjednoczyć, a wojska Unii są zbyt liczne, by je pokonać, to myślę, że jeszcze tego nie rozstrzygnęliśmy.-Calder zwinął język, po czym posłał odrobinę śliny w ognisko Dowa.- Każdy potrafi pluć.- Pokój - parsknął Dziesięć Sposobów, który jednak został, żeby posłuchać.- Wszyscy wiemy, jak twój ojciec go uwielbiał! Czy nie on pierwszy poprowadził nas przeciwko Unii?To nie zbiło Caldera z tropu.- Owszem, i to doprowadziło go do zguby.Być może uczę się na jego błędach.Ciekawi mnie, czy wy także.- Popatrzył każdemu po kolei w oczy.- Ponieważ moim zdaniem tylko głupiec ryzykuje życie dla czegoś, o co może po prostu poprosić.Przez chwilę panowała cisza pełna niechęci i poczucia winy.Wiatr znów załopotałubraniami i posłał w niebo iskry z ogniska.Dow nachylił się i oparł na mieczu.- Brawo, pięknie naszczałeś mi do ogniska, książę Calderze.- Rozległy się szorstkie chichoty i refleksyjny nastrój się ulotnił.- A ty, Szalko? Pragniesz pokoju?Bracia przez chwilę patrzyli na siebie, a Gnat usiłował usunąć się im z drogi.- Nie - odrzekł Szalka.- Chcę walczyć.Dow mlasnął.- No proszę.Widzę, że nie przekonałeś nawet własnego brata.- Ludzie znów się roześmieli, a Calder do nich dołączył, choć bez przekonania.- Ale przyznaję, że jesteś wygadany, Calder.Może przyjdzie czas, gdy będziemy omawiać z Unią warunki pokoju.Wtedy z pewnością cię wezwę.- Wyszczerzył zęby.- Tyle że to nie stanie się dzisiaj.Calder elegancko się ukłonił.- Jak rozkażesz, Obrońco Północy.To ty jesteś wodzem.- Zgadza się - warknął Dow, a większość pokiwała głowami.- Zgadza się.Mimo to, Gnat zauważył zamyślenie na kilku twarzach niknących w mroku.Ludzie wspominali swoje zaniedbane pola albo zaniedbane żony.Być może Calder wcale nie jest taki szalony, jak się wydaje.Północni uwielbiają walkę, ale kochają też piwo.A podobnie jak w przypadku piwa, człowiek może znieść tylko ograniczoną ilość walki.* * *- Dzisiaj doznaliśmy porażki, ale jutro będzie inaczej.- Marszałek Kroy przemawiał w sposób nieznoszący sprzeciwu.Po prostu stwierdzał fakty.- Jutro zaatakujemy naszych wrogów i odniesiemy zwycięstwo.W pomieszczeniu zaszeleściły nakrochmalone kołnierze, gdy wszyscy mężczyźni pokiwali głowami.- Zwycięstwo - szepnął ktoś.- Jutro rano wszystkie trzy dywizje znajdą się na swoich miejscach.Chociaż jedna została rozbita, a dwie będą po całonocnym marszu.- Mamy przewagę liczebną.Zgniotą ich nasze trupy!- To my mamy rację.Tym lepiej dla was.Ja mam siniaki.Jednak pozostałym oficerom te frazesy najwyraźniej poprawiły nastrój.Tak to bywa w przypadku idiotów.Kroy zwrócił się w stronę mapy, wskazując południowy brzeg rzeki przy płyciznach.Miejsce, w którym Gorst walczył tego ranka.- Dywizja generała Jalenhorma potrzebuje czasu na przegrupowanie, więc zostanie na środku przed brodem, ale go nie przekroczy.Zamiast tego zaatakujemy z obu flanek.-Pewnym krokiem podszedł do prawej strony mapy i przesunął dłonią wzdłuż drogi prowadzącej do Ollensandu, wskazując Osrung.- Lordzie gubernatorze Meed, pan jest naszą prawą pięścią.Pańska dywizja zaatakuje Osrung o świcie, sforsuje palisadę i opanuje południową część miasta, po czym postara się zająć most.Północna część miasta jest bardziej zabudowana, a Północni mieli czas, żeby wzmocnić tam swoje pozycje.Chuda twarz Meeda pokryła się plamami pod wpływem napięcia, a oczy rozbłysły na myśl o dopadnięciu znienawidzonego wroga.- Wykurzymy ich wszystkich i rozsiekamy.- Dobrze.Ale bądźcie ostrożni, nie sprawdziliśmy dokładnie lasów na wschodzie.Generale Mitterick, pan jest naszym lewym hakiem.Pana zadaniem jest przebicie się do Starego Mostu i zajęcie pozycji na drugim brzegu.- Bez obaw, lordzie marszałku, moi ludzie zajmą most i przegnają wrogów aż do Carleonu.- Dzisiaj w zupełności wystarczy zajęcie mostu.- Oddajemy panu pod dowództwo jeden z batalionów z pierwszego regimentu kawalerii.- Felnigg posłał surowe spojrzenie ponad zakrzywionym nosem, jakby uznawałpomysł oddania czegokolwiek Mitterickowi za wyjątkowo pochopny.- Znaleźli drogę przez bagna i zajęli pozycję w lesie za prawą flanką wroga.Mitterick nie raczył nawet zerknąć na szefa sztabu.- Poprosiłem o ochotników, żeby poprowadzić natarcie na most, a moi ludzie już zbudowali wytrzymałe tratwy.Wzrok Felnigga stał się bardziej przeszywający.- Rozumiem, że prąd w rzece jest silny.- Warto spróbować, prawda? - odburknął Mitterick.- Mogą nas trzymać na tym moście przez cały ranek!- W porządku, ale niech pan pamięta, że zależy nam na zwycięstwie, a nie na próżnej chwale.- Kroy rozejrzał się surowo po pomieszczeniu.- Wyślę każdemu pisemne rozkazy.Czy są jakieś pytania?- Ja mam pytanie, lordzie marszałku.- Pułkownik Brint uniósł palec.- Czy pułkownik Gorst mógłby powstrzymać się od bohaterskich wyczynów na tyle długo, żeby pozostali też mogli coś zrobić?Rozległy się chichoty, nieproporcjonalnie liczne jak na tak słaby żart, ale żołnierze chcieli wykorzystać tę rzadką okazję do śmiechu.Gorst był zajęty gapieniem się na Finree i udawaniem, że tego nie robi.Nagle z niezadowoleniem odkrył, że wszyscy się do niego szczerzą.Ktoś zaczął klaskać.Po chwili w całym pomieszczeniu rozległ się skromny aplauz.Wolałby, żeby z niego szydzili.Wtedy przynajmniej mógłbym się do nich przyłączyć.- Zajmę się obserwacją - mruknął.- Ja również - rzekł Bayaz.- A także być może przeprowadzę niewielki eksperyment na południowym brzegu.Marszałek się ukłonił.- Pozostajemy do pana dyspozycji, lordzie Bayazie.Pierwszy z Magów, wstając, klepnął się po udach, a jego służący nachylił się i szepnąłmu coś do ucha.Jakby słysząc wezwanie do ataku, oficerowie szybko zaczęli opuszczać pomieszczenie, śpiesząc do swoich jednostek, by przygotować je do porannego natarcia.Nie zapomnijcie spakować trumien, wy.- Słyszałam, że ocalił pan dzisiaj całą armię.Obrócił się z godnością zaskoczonego pawiana i z paraliżująco bliskiej odległości popatrzył prosto w twarz Finree [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •