[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Youssif nie jest ani biedny, ani sk¹py.Fuad zmru¿y³ oczy.Jego twarz by³a sztywna i napiêta.Abbot odniós³ wra¿enie,¿e jest tak samo hojny jak ktoœ, komu uda³o siê w³aœnie obrabowaæ koœcieln¹skarbonkê na datki dla ubogich.* * *Kiedy wrócili do przystani jachtów, samochód Jeanette nadal ich oczekiwa³.- Chce wam coœ pokazaæ - powiedzia³a do Abbota i Parkera.- Wsi¹dŸcie do wozu.- Potem zwróci³a siê do Eastmana:- Ty zostaniesz z Youssifem i sprawdzicie to, o co prosi³am.Zoba­czymy, czyktóryœ z was znajdzie tam jakieœ luki.Wsiad³a do wozu, zajmuj¹c miejsce obok Abbota.Samochód ru­szy³.Abbot szuka³okazji, ¿eby porozmawiaæ na osobnoœci z Parkerem, który - upojony sukcesem -trochê za du¿o gada³.Musia³ mu o tym powiedzieæ.- Dok¹d jedziemy? - powiedzia³, zwracaj¹c siê do Jeanette.- Z powrotem na miejsce, z którego zabraliœmy was rano.- Nic mnie tam nie zaskoczy - stwierdzi³.- Wszystko ju¿ obejrza­³em.Uœmiechnê³a siê tylko, nic nie mówi¹c.Samochód opuœci³ maje­statycznie Bejruti jad¹c szos¹ w kierunku Trypolisu dotar³ do szopy.w której znajdowa³a siê torpeda.Kiedy skrêci³ na dziedziniec, Jeanettepowiedzia³a:- Zajrzyjcie do œrodka, a jak wrócicie, to porozmawiamy.Wysiedli obaj i poszli w kierunku szopy.Zanim otworzyli drzwi, Abbotpowiedzia³:- Zaczekaj chwileczkê, Dan.Chcê z tob¹ pogadaæ.Chyba nie powinieneœ mówiæ imza du¿o, tak jak dzisiaj w powrotnej drodze.Je¿eli tej diablicy przyjdzie dog³owy, ¿e ju¿ nas nie potrzebuje, mo¿emy mieæ k³opoty.Parker uœmiechn¹³ siê zuchwa³e.- Jesteœmy im potrzebni - powiedzia³ z przekonaniem.- Kto w³o¿y do torpedynowe baterie? Eastman nie wiedzia³by przede wszystkim, jak to zrobiæ.Bêdziemybezpieczni a¿ do koñca, Mike.- Twarz mu nagle spowa¿nia³a.- Nie wiem tylko,do cholery, co siê stanie potem.WejdŸmy tam i zobaczmy, co to za wielkaniespodzian­ka.Weszli do szopy.Parker zapali³ œwiat³o i stan¹³ os³upia³y na szczy­cieschodów.- A niech mnie diabli! - wybuchn¹³.- Z ca³¹ pewnoœci¹ bêd¹ nas potrzebowaæ!Na dole sta³y na koz³ach a¿ trzy torpedy.Abbot poczu³ nagle, ¿e zasch³o mu wgardle.- Jeszcze trzy! To oznacza cholern¹ iloœæ heroiny.Odczu³ nieodpart¹ potrzebê, ¿eby przekazaæ informacjê na ten temat komuœ, ktomóg³by je z po¿ytkiem wykorzystaæ.Ale jak mia³ to zrobiæ, u diab³a? Ka¿dy jegokrok, ka¿de posuniêcie by³o pod obser­wacj¹.- Je¿eli myœl¹, ¿e zacznê tu sam taœmow¹ produkcjê, to grubo siê myl¹ -zrzêdzi³ Parker.- Dan, uspokój siê, na mi³oœæ bosk¹! - zgani³ go Abbot.- Staram siê coœwymyœliæ.- Po chwili doda³: - Spróbujê wystawiæ tê dziwkê do wiatru.Musisz mipomóc.Pamiêtaj tylko, ¿e mia³eœ ciê¿ki dzieñ i marzysz o tym, ¿eby siêpo³o¿yæ.Opuœciwszy szopê poszed³ przez podwórze do oczekuj¹cego samo­chodu.Nachyli³siê i powiedzia³:- To spora niespodzianka.Czy wszystkie chcecie za³adowaæ i odpaliærównoczeœnie?- Jack nazywa to pul¹ - odpar³a Jeanette.- Oczywiœcie i wy wiêcej w ten sposóbzarobicie.- Jasne - przyzna³ Abbot.- Bêdziemy musieli wszystko omówiæ, ale po co robiæto tutaj? Mo¿e weŸmiemy Dana i pójdziemy gdzieœ siê zabawiæ, powiedzmy do PaonRouge.- Uœmiechn¹³ siê szelmowsko.- Zapraszam.Mogê ju¿ sobie na topozwoliæ.Parker odezwa³ siê za jego plecami:- Na mnie nie liczcie.Jestem za bardzo zmêczony.Marzê tylko, ¿eby siê wyspaæ.- No có¿, to chyba bez znaczenia, prawda? Pozwolisz mi za³atwiæ za ciebiesprawy finansowe z Jeanette?- Oczywiœcie.Zrobisz, co trzeba.- Parker przesun¹³ d³oni¹ po twarzy.- Idêsiê po³o¿yæ.Dobranoc.Kiedy odszed³, Abbot powiedzia³:- No i co, Jeanette? Mam ju¿ doœæ siedzenia tutaj.Chcê rozpro­stowaæ skrzyd³ai trochê sobie polataæ.- Wskaza³ rêk¹ w kierunku szopy.- Bêdzie tam spororoboty.Chcia³bym rozerwaæ siê nieco, zanim zaczniemy.- Ale nie pójdê do Paon Rouge w tym stroju - oznajmi³a Jeanette, dotykaj¹cubrania.- W porz¹dku - powiedzia³ Abbot.- Daj mi tylko chwilê, ¿ebym siê przebra³, apotem pojedziemy do ciebie.Za³o¿ysz coœ i lecimy do miasta.Prosta sprawa.Uœmiechnê³a siê niezdecydowanie.- Tak, to mo¿e byæ niez³y pomys³.Jak radzisz sobie w roli pokojówki? Da³amswojej dziewczynie wychodne.- To dobrze - powiedzia³ Abbot z o¿ywieniem.- Za chwilê bêdê gotowy.* * *W piêæ minut póŸniej obraca³ w rêce szklankê brandy i mówi³: „ - Ciê¿ko siê ztob¹ targowaæ, moja ma³a Jeannie, ale umowa stoi.Kupi³aœ nas za bezcen.Mamnadziejê, ¿e o tym wiesz.- Mike, czy¿by obchodzi³y ciê tylko pieni¹dze? - odpar³a z uraz¹.- W zasadzie tak - przyzna³, popijaj¹c brandy.- Ty i ja jesteœmy do siebiepodobni.- Da³ znak kelnerowi, aby do nich podszed³.- Tak, chyba masz racjê.Czujê, ¿e jesteœ mi bardziej bliski ni¿ biedny Jack.Abbot ze zdziwieniem uniós³ brew.- Dlaczego biedny?Usiad³a wygodniej na krzeœle.- Z³oœci³ siê, ¿e by³eœ dzisiaj na „Stelli".Chyba robi siê zazdrosny.Je¿elizostaniesz z nami - ze mn¹ - trzeba bêdzie jakoœ to za³atwiæ.Raz na zawsze.-Uœmiechnê³a siê.- Biedny Jack.- On z tob¹ mieszka, prawda? - zapyta³ Abbot.- Zdawa³o mi siê.¿e widzia³em wszafie jego rzeczy.- No proszê, chyba ty te¿ jesteœ zazdrosny - zawo³a³a uradowana.Poczu³ na karku zimny dreszcz, wyobra¿aj¹c sobie, jak Jeanette le¿y z tamtym w³Ã³¿ku i podsuwa mu myœl, ¿e niejaki Jack Eastman móg³by za³atwiæ niejakiegoMichaela Abbota.Ta diablica by³a zdol­na graæ na dwie strony.Uznawa³a teoriêdoboru naturalnego.Kto prze¿yje, otrzyma g³Ã³wn¹ nagrodê - jej giêtkie,nienasycone cia³o.Nagroda by³a niez³a - byle tylko poradziæ sobie zkonkurencj¹.Problem polega³ na tym, ¿e przyjmuj¹c jej zasady gry, trzeba bywalczyæ w nieskoñczonoœæ.Zmusi³ siê do uœmiechu.Lubiê ciebie i pieni¹dze mniej wiêcej w tym samym stopniu.A jeœli chodzi oJacka Eastmana, proponujê, ¿ebyœmy od³o¿yli tê spra­wê na póŸniej.Mo¿e siêjeszcze przydaæ.Oczywiœcie - przyzna³a [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •