[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Masz ca³kowit¹racjê.— A wiêc, odkry³eœ coœ ciekawego?— Czarna Kompania przysz³a z miejsca, które ju¿ w owych czasach nosi³o mianorówniny lœni¹cego kamienia, a potem przez jakiœ czas b³¹ka³a siê po okolicznychksiêstwach, pogr¹¿ona w wewnêtrznych sporach na temat tego, czy konieczne jestz³o¿enie ¿ywotów jej ¿o³nierzy na o³tarzu przysz³ego Roku Cza­szek.Wœródkap³anów towarzysz¹cych Kompanii nastroje by³y niemal entuzjastyczne, wœród¿o³nierzy by³a to opinia niespecjal­nie popularna.Wielu z nich najwyraŸniejzaci¹gnê³o siê tylko po to, by uciec z ziem zwanych Krain¹ Nieznanych Cieni, anie dlatego, ¿e zale¿a³o im na bliskim koñcu œwiata.— Kraina Nieznanych Cieni, tak? Coœ jeszcze?— Uda³o mi siê zdobyæ du¿o wiarygodnych informacji na temat ceny hufnali dokoñskich podków cztery wieki temu oraz sk¹pego wystêpowania kilku gatunkówroœlin o znaczeniu me­dycznym, które obecnie mo¿na znaleŸæ w ka¿dym ogródkuzielnym.— Zaiste wstrz¹saj¹cy materia³.Próbuj dalej, Sri.Z pocz¹tku chcia³am mupowiedzieæ, ¿e zostanie ewakuowany razem z nami, ale potem postanowi³am go niedenerwowaæ.NajwyraŸniej œwietnie siê bawi³.Po co uœwiadamiaæ mu koniecz­noœæ wyborumiêdzy uprowadzeniem a natychmiastow¹ œmierci¹.Pojawi³ siê Wujek Doj.— Do Trang chce siê z tob¹ widzieæ.Posz³am za nim do maleñkiego kantorku, który stary stworzy³ dla siebie,odgradzaj¹c odleg³y k¹t magazynu.Po drodze Doj ostrzeg³ mnie, ¿e Do Trang niejest ju¿ w stanie mówiæ.— Sahra i Tobo ju¿ go odwiedzili.Do ciebie chyba te¿ czuje sympatiê.— W nastêpnym ¿yciu chcemy siê pobraæ.Jeœli Gunni maj¹ racjê.— Jestem ju¿ gotów do podró¿y.Przystanê³am.— Co?— Jadê z tob¹ do Gaju Przeznaczenia.— Ale lepiej od razu zapomnij o jakichkolwiek pomys³ach porwania Klucza.— Zgodzi³em siê pomóc.Pomogê.Chcê tam byæ i zadbaæ, ¿eby K³amca równie¿dotrzyma³ s³owa.K³amca, droga pani Œpioszko.K³amca.Zgodzi³em siê te¿ oddaæposiadany tom Ksi¹g Umar³ych.Jest ukryty po drodze na tamto miejsce.— Bardzo dobrze.Obecnoœæ Ró¿d¿ki Popio³u stanowiæ bê­dzie rêkojmiê dla mnie iutrapienie dla wrogów.Doj zachichota³.— Zaiste bêdzie.— Nie wrócimy ju¿ tutaj.— Zdajê sobie z tego sprawê.Kiedy odjedziemy, zabiorê ze sob¹ wszystko, cochcia³bym zachowaæ.Nie musisz udawaæ wobec Do Tranga.Zna sw¹ œcie¿kê.Uszanujgo i uhonoruj uczciwym po¿egnaniem.Zrobi³am coœ wiêcej.Po raz pierwszy w moim doros³ym ¿yciu rozp³aka³am siê.Przez ca³¹ minutê trwa³am z twarz¹ wtulon¹ w pierœ starego i szepta³ampodziêkowania za jego przyjaŸñ, potem z³o¿y³am mu zupe³nie szczer¹ obietnicêspotkania w na­stêpnym ¿yciu.Oczywiœcie w oczach mego Boga by³a to lekkaherezja, nie s¹dzê jednak, by On ca³y czas patrzy³ mi na rêce.Banh s³abym gestem uniós³ d³oñ i g³adzi³ mnie po w³osach.A potem wsta³am iposzuka³am miejsca, gdzie mog³abym byæ ca³kiem sama ze swoim smutkiem i ¿alempo cz³owieku, z któ­rym — jak siê wydawa³o — nigdy nie by³am szczególnieblisko, a który jednak mia³ wywrzeæ zdecydowany wp³yw na resztê mojego ¿ycia.Wtedy te¿ pojê³am, ¿e kiedy me ³zy przestan¹ p³yn¹æ, nigdy ju¿ nie bêdê napowrót t¹ sam¹ Œpioszk¹.I ¿e w istocie by³ to jedyny testament, jaki Do Trangchcia³ po sobie zostawiæ.47Najwiêkszy problem towarzysz¹cy ewakuacji trapi³ Kompaniê ka¿dorazowo, kiedy pod³u¿szym pobycie na jednym z miejsc trzeba by³o zebraæ manatki i ruszaæ wdrogê.Nale¿a³o wyrwaæ korzenie.Rozerwaæ wiêzi.Ludzie musieli porzuciæ¿ywoty, które dla siebie stworzyli.Niektórzy zwyczajnie nie odejd¹.Inni, którzy pójd¹, powiedz¹ komuœ, dok¹d siê udaj¹.Nominalna si³a Kompanii wynosi³a obecnie nieco ponad dwie setki ludzi, zktórych jedna trzecia w ogóle nie mieszka³a w Tag­lios, ale stworzy³a dlasiebie to¿samoœci na terenach je otacza­j¹cych, aby w razie czego wspieraæbraci realizuj¹cych jak¹œ misjê poza murami miasta.Z grubsza rzecz bior¹c,struktur¹ organizacyjn¹ przypominaliœmy konspiracjê K³amców.Po czêœci by³o tozamierzone, poniewa¿ ludzie ci dos³ownie wieki spêdzili na uczeniu siênajbezpieczniejszych sposobów przetrwania.Kurierzy wyruszyli wczeœniej, nios¹c zakodowane has³a do wszystkich naszychnajdalej mieszkaj¹cych towarzyszy, aby ostrzec ich, ¿e zbli¿aj¹ siê k³opoty.Nikt siê nie dowie, co siê dok³adnie dzieje, lecz tylko ¿e coœ siê szykuje i ¿ejest to wiêksza sprawa.Kiedy has³a dotr¹ do w³aœciwych uszu, bêdzie ju¿ zapóŸno, by wszystko odkrêciæ.W œlad za kurierami rusz¹ w koñcu pozostali, grupkami na tyle ma³ymi, by niezwraca³y uwagi, rozmaicie przebrani, opusz­czaj¹c Taglios w porz¹dku, któryuzna³am za dopuszczalnie ryzykowny.Ostatni wyjd¹ z miasta ci, których w nimnajlepiej znano.Wszyscy ludzie mijaæ bêd¹ szereg punktów kontrolnych,trafiaj¹c na kolejne miejsca zbiórki, gdzie poinformuje siê ich tylko onajbli¿szym celu marszruty.Zasadniczo jednak liczyliœmy g³Ã³wnie na to, ¿eDuszo³ap nie rzuci siê w poœcig, zanim ci, którzy postanowili odejœæ, nieznajd¹ siê dostatecznie daleko.Ci, którzy postanowili nie odchodziæ, otrzymali na to po­zwolenie — podwarunkiem ¿e dalej bêd¹ dbali o interesy Kompanii w danym miejscu.NieŸle jestposiadaæ kilku agentów w mieœcie, które Kompania, wedle wszelkich wskazañ,opuœci³a.To równie¿ by³a taktyka stosowana przez K³amców od poko­leñ.Dalej bêd¹ siê odbywaæ przedstawienia z cyklu œwiat³o i dym.Dzia³alnoœæ demonaNiassi wzmo¿e siê nawet, skupiaj¹c na sobie aktywnoœæ Szarych.Od ludzi, którzyzostawali — nie dowiem siê, którzy to, poniewa¿ wyruszê jako jedna z pierwszych— oczekiwano, ¿e dopilnuj¹, aby wszystko wygl¹da³o jak szereg przypadkowychakcji, w³amañ i aktów wandalizmu, które dopiero potem nabior¹ charakteruprzemyœlanej kampanii terroru, maj¹cej osi¹gn¹æ swój szczyt na Druga Pavi.Jeœli Duszo³ap po³knie przynêtê, zajmie siê zastawianiem pu³apki na ten w³aœniedzieñ.Jeœli nie, ka¿da zyskana godzina, zanim Protektorka zorientuje siê, ¿e znowupost¹piliœmy w sposób ca³kowicie nieoczekiwany, bêdzie oznacza³a dla mych bracikolejne mile przewagi nad poœcigiem.Poœcigiem, który jak ufa³am, z pocz¹tkuprzynajmniej pójdzie w zupe³nie niew³aœciw¹ stronê.48Mój oddzia³ opuszcza³ Taglios jako pierwszy.Wyruszyliœmy tego ranka, któregoumar³ Banh Do Trang.Towarzyszyli mi: Narayan Singh, Wierzba £abêdŸ, RadishaDrah, Matka Gota i Wujek Doj, Rzeko³az, Iqbal Singh ze sw¹ ¿on¹ Suruvhij¹,dwójk¹ starszych dzieci i niemowlêciem, wreszcie jego brat Pop³och.Nadtowziêliœmy ze sob¹ kilka lekko objuczonych kóz oraz kury przytroczone do ichgrzbietów, dwa os³y, by Gota mog³a na jednym lub drugim przejechaæ wiêkszoœædrogi, oraz wóz, ci¹gniêty przez wo³y, którym ze wszystkich si³ staraliœmy siênadaæ, przecz¹cy ich kondycji, znacznie smutniejszy i bardziej z³achmanionywygl¹d.Niemal¿e wszyscy jakoœ siê przebrali.Shadar przystrzygli w³osy i brody, a ca³a rodzina w³o¿y³a ubiory Yehdna.Japozosta³am Yehdna, ale sta³am siê kobiet¹.Radisha natomiast zamieni³a siê wmê¿czyznê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •