[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.i raz.schyliæ siê i obj¹æ belkê, schwyciæ j¹ dobrze.idwa.unieœæ j¹ z ziemi, o tak.I trzy.wstaæ i wychodzimy.Wdreptali na œwiat³o s³oneczne i zimny wiatr poranka przebi³ siê przezpyrrusañski kombinezon i pozosta³oœci skórzanej odzie¿y Ch'aki, któr¹pozwo­lono Jasonowi zatrzymaæ.Jego pogromcy zerwali mu pazury przymocowane doobuwia Ch'aki, ale nie zainteresowali siê skórzanymi owijaczami, dziêki cze­munie znaleŸli butów.By³ to jedyny jaœniejszy punkt w tym paœmienajczarniejszych nieszczêœæ.Jason pró­bowa³ byæ wdziêczny za drobnedobrodziejstwa, ale staæ go by³o jedynie na dygotanie z zimna.Tê sytuacjênale¿a³o zmieniæ jak najszybciej.W koñcu ods³u¿y³ ju¿ swój sta¿ niewolnika natej zapyzia³ej planecie, a nie­w¹tpliwie by³ stworzony do godniejszych zadañ.Niewolnicy na rozkaz oparli sw¹ belkê o ogrodze­nie podwórza i usiedli na niej.W wyci¹gniête miski inny niewolnik wlewa³ po chochli letniej zupy, nabiera­nejz kot³a na kó³kach.Apetyt Jasona natychmiast siê ulotni³, gdy spróbowa³ tejbrei.By³a to zupa z krenoj i okaza³o siê, i¿ pustynne bulwy smakuj¹ pougotowa­niu jeszcze gorzej, choæ nie s¹dzi³, ¿e jest to w ogóle mo¿liwe.Jednakkwestia prze¿ycia by³a wa¿niejsza od rozkoszy podniebienia i uda³o mu siê zjeœætê koszmar­n¹ polewkê do koñca.Po zakoñczeniu œniadania przeszli przez bramê na inne podwórze i zafascynowanynowym widokiem Jason zapomnia³ o wszelkich innych problemach.Na œrodku widnia³ wielki kierat, do którego pierw­sza grupa niewolnikówmocowa³a ju¿ swoj¹ belkê.Grupa Jasona i dwie inne przywlok³y siê na swemiejsca i osadzi³y belki, tworz¹c jakby cztery szprychy ko³a, zbiegaj¹ce siê nakieracie.Nadzorca krzykn¹³ i niewolnicy stêkaj¹c naparli na belki.Drgnê³y izaczê³y siê obracaæPodczas tej ¿mudnej pracy Jason ca³¹ sw¹ uwagê skupi³ na poruszanym przez nichprymitywnym me­chanizmie.Pionowy wa³ prowadz¹cy od kieratu obra­ca³ skrzypi¹cedrewniane ko³o, które z kolei wprawia³o w ruch ca³y szereg skórzanych pasów.Niektóre z nich znika³y w wielkim, kamiennym budynku, najgrubszy zaœ napêdza³wahacz czegoœ, co mog³o byæ jedynie pomp¹ z przeciwciê¿arami.Musia³ to byæwyj¹tkowo ma³o wydajny sposób zdobywania wody, gdy¿ w oko­licy zapewne istnia³owiele naturalnych Ÿróde³, rzek czy jezior.Ostry zapach wype³niaj¹cy podwórzeby³ chole­rnie dobrze znajomy i Jason w³aœnie doszed³ do wniosku, ¿e ich pracanie ma na celu pompowania wody, gdy z rury dobiega³o gard³owe bulgotanie itrysn¹³ z niej gêsty, czarny strumieñ.- Oczywiœcie, ropa naftowa - powiedzia³ g³oœno.Kiedy jednak nadzorca spojrza³na niego brzydko i strzeli³ z bata, bez reszty poœwiêci³ siê pchaniu belki.To w³aœnie by³a tajemnica d'zertanoj i Ÿród³o ich potêgi.Ponad muramipiêtrzy³y siê wzgórza, a niedale­ko widaæ by³o góry.Ale schwytanychniewolników usypiano, dziêki czemu nie wiedzieli ani gdzie znajdo-wa³o siê ukryte miejsce, ani ile czasu trwa³a podró¿.Tu, w tej strze¿onejdolinie wydobywali nieoczyszczo-n¹ ropê, której ich panowie u¿ywali, bywprawiaæ w ruch swe wielkie pojazdy pustynne.Czy rzeczywiœcie u¿ywalinieoczyszczonej ropy? P³ynê³a teraz silnym strumieniem w otwartym korycie iznika³a za œcian¹ tego samego budynku, co pasy transmisyjne.Jakie diabelstwosiê tam dzia³o? Budynek by³ zwieñczony wielkim kominem, z którego wydobywa³ysiê chmury czarnego dymu, podczas gdy z rozmaitych otworów w murze wydobywa³siê smród tak przeraŸliwy, ¿e g³owa puch³a.W chwili gdy Jason zrozumia³, co siê tam dzieje, otwar³y siê strze¿one drzwi izjawi³ siê w nich Edipon wydmuchuj¹cy swój imponuj¹cy nos w kawa³ek szma­tki.Trzeszcz¹ce ko³o siê obróci³o i gdy Jason ponownie znalaz³ siê ko³o d'zertano,zawo³a³ do niego:- Hej, Ediponie, zbli¿ siê.Chcê z tob¹ pomówiæ.Jestem dawnym Ch'ak¹, je¿elimnie nie poznajesz bez mojego mundurka.Edipon popatrzy³ na niego i odwróci³ siê plecami, wycieraj¹c nos.Nie ulega³o¿adnej w¹tpliwoœci, ¿e niewolnicy zupe³nie go nie interesuj¹, bez wzglêdu na tojak¹ pozycjê zajmowali przed swym upadkiem.Nadbieg³ z wrzaskiem nadzorcaunosz¹c bat, a powol­ny obrót ko³a zacz¹³ oddalaæ Jasona od Edipona.DinAltzawo³a³ przez ramiê:- S³uchaj.wiem bardzo du¿o i mogê ci pomóc.W odpowiedzi zobaczy³ tylkoplecy d'zertano, a bat ze œwistem opad³ w dó³.By³ to ostatni dzwonek.- Lepiej mnie wys³uchaj.bo wiem, ¿e to cootrzymujesz pierwsze, jestnajlepsze.Auu! - Ten ostatni okrzyk by³ zupe³nie mimowolny.Po prostu battrafi³.S³owa Jasona by³y zupe³nie niezrozumia³e zarów­no dla niewolników, jak i dlanadzorcy, który unosi³ ju¿ bat do nastêpnego uderzenia, ale na Ediponapodzia³a³y tak, jakby nast¹pi³ na roz¿arzony wêgiel.;- Zatrzyma³ siê jak wrytyi obróci³ gwa³townie.Nawet z tej odleg³oœci Jason móg³ zobaczyæ, ¿e jegosmag³a • twarz zszarza³a na popió³.- Zatrzymaæ ko³o! -wrzasn¹³ Edipon.Ten nieoczekiwany rozkaz zdziwi³ i zwróci³ uwagê wszystkich.Nadzorcarozdziawiwszy szeroko usta opuœci³ bat, podczas gdy niewolnicy, potykaj¹c siê,zaparli siê nogami.Ko³o zamar³o z piskiem.W zapad-; tej nagle ciszy g³oœnozadudni³y kroki Edipona.Pod­bieg³ do Jasona, zatrzymuj¹c siê o krok przed nim.Œci¹gniête wargi obna¿y³y zêby, jakby szykowa³ siê do gryzienia.- Coœ ty powiedzia³? - krzykn¹³ do Jasona, na wpó³ wyci¹gaj¹c nó¿ zza pasa.Jason uœmiechn¹³ siê, zachowywa³ siê o wielel spokojniej, ni¿ czu³ siê w istocie.Jego pocisk trafi³, aleje¿eli nie bêdzie dzia³a³ wyj¹tkowo ostro¿nie, nó¿Edipona ugodzi równie celnie - w jego brzuch.By³ tonajwidoczniej nader delikatny temat dla d'zertanoj.- S³ysza³eœ, co powiedzia³em i chyba nie chcesz, ¿ebym to powtarza³ przywszystkich.Wiem, co siê tam dzieje, bo pochodzê z dalekiego miejsca, gdzierobimy takie rzeczy przez ca³y czas.Mogê ci pomóc.Poka¿ê ci, jak uzyskaæwiêcej najlepszego i jak sprawiæ, by twoje córo lepiej dzia³a³o.Tylko spróbuj [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •