[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.wiesz ju¿, opowiada³am ci przecie¿.Zniszczy³ go wprawdziewybuch stosu j¹drowego, ale po tych doœwiadczeniach, czy¿ nasi bracia nie maj¹prawa podejrzewaæ, ¿e to wy go zniszczyliœcie? Dopóki nie wrócimy do swoich,dopóki nie wyjaœnimy im wszystkiego - oni traktowaæ was bêd¹ jak z³ych,okrutnych, prymitywnych niszczycieli i oprawców.- Rozumiem.Zdaje siê, ¿e rozumiem - powiedzia³ Kamil w zamyœleniu, -Wyt³umacz mi jeszcze tylko jedno: jeœli twoi bracia odnajd¹ przetrwalniki, wktórych bêd¹ zapisane wasze osobowoœci, to sk¹d na waszej planecie znajd¹ siêcia³a, w które bêdziecie mogli siê przenieœæ?- Ale¿.- Id¹ uœmiechnê³a siê pogodnie.-Prawda, nie wspomina³am ci o tym!Nasze cia³a ani na chwile nieopuœci³y rodzimej planety! One s¹ tam, czekaj¹ na nas! S¹ zbyt cenne i zbytdelikatne, by nara¿aæ je na niebezpieczeñstwa dalekiej podró¿y kosmicznej! Wnaszych statkach podró¿uj¹ tylko osobowoœci, zapisane w urz¹dzeniach trwa³ych iodpornych na trudne warunki dalekich wypraw! Przecie¿ ka¿da istota ma tylkojedno cia³o, niepowtarzalne i w³asne.Osobowoœæ jest niezniszczalna, dopókiistnieje w substancji materialnej.Bez niej - ginie natychmiast.Czy¿ wiêcmo¿na nara¿aæ na uszkodzenie rzecz tak cenn¹ jak w³asne cia³o?.Czy mo¿naryzykowaæ, wysy³aj¹c w Kosmos osobowoœæ myœl¹cej istoty, zawart¹ w pow³oceniedostosowanej do warunków panuj¹cych na obcych planetach?15Kamil podda³ siê.Uczyni³ to w chwili, kiedy zyska³ ca³kowit¹ przewagê, kiedyponownie uchwyci³ w swoje rêce losy wyprawy.Nie uwa¿a³ ju¿ jednak tegopoddania za osobist¹ klêskê.Przeciwnie, nabra³ przekonania, ¿e na jego barkachspocz¹³ teraz obowi¹zek rehabilitacji przesz³ych pokoleñ ludzkoœci w oczachnieznanych istot.„Czy maj¹ oczy? - pomyœla³.- Jeœli nawet maj¹, to na pewnonie tak zielone jak Id¹."Kapitulacja Kamila by³a obwarowana szeregiem warunków.Zaufanie i zrozumienie -owszem, ale bezpieczeñstwo dwustu uœpionych ludzi by³o dla niego spraw¹najwa¿niejsz¹.Wystarczy³o, ¿e sam powzi¹³ odpowiedzialnoœæ za tê decyzjê i niechcia³ przysporzyæ sobie dodatkowych k³opotów.Zgodzi³ siê nie witalizowaæ nikogo z za³ogi.Ca³kowicie zgadza³ siê tu z Id¹,która s¹dzi³a, ¿e innych trudno by³oby przekonaæ o s³usznoœci zawartej ugody.Kamil zgodzi³ siê na odszukanie w przestrzeni stacji kosmicznej, którejodleg³oœæ Piotr szacowa³ na nieco ponad pó³ roku œwietlnego.Przeliczywszywszystko dok³adnie, Kamil oceni³, ¿e ca³a operacja przed³u¿y podró¿ najwy¿ej odwa lata, co dla za³ogi, uœpionej w przetrwalnikach, by³o bez znaczenia.Sampostanowi³ jednak nie poddawaæ siê anabiozie.Maj¹c oparcie w Roastronie IV,czu³ siê pewniej, ale wola³ czuwaæ nad wszystkim.Piotr bez trudu radzi³ sobie z nawigacj¹ i pilota¿em.Kontrolowa³ go i pomaga³mu Roastron IV, który nie musia³ nigdy odpoczywaæ - wystarczy³o, ¿e od czasu doczasu pod³adowywa³ swoje akumulatory, do³¹czaj¹c siê do szyn rozdzielnienergetycznej.- Ten robot wyj¹tkowo uda³ siê waszym konstruktorom - stwierdzi³a Id¹ zpodziwem.- Nawet my z Piotrem ani przez chwilê nie przypuszczaliœmy, ¿e niejest cz³owiekiem.- Gdyby nie on, wpakowa³abyœ mnie dawno do przetrwalnika i lecielibyœcie terazprosto do domu.Powinnaœ go nienawidziæ! - Kamil niepostrze¿enie zacz¹³rozmawiaæ z Id¹ jak dawniej, traktuj¹c j¹ znów jak normaln¹ dziewczynê.Fakt,¿e wci¹¿ nie mia³ pojêcia, kto w niej w³aœciwie „siedzi", przesta³ mu wkrótceprzeszkadzaæ.,,A czy w ogóle cz³owiek kiedykolwiek mo¿e wiedzieæ, co siê kryje nawet wnormalnej, prawdziwej kobiecie?" - t³umaczy³ sobie niekiedy.- Powiedzia³eœ, ¿e powinnam nienawidziæ Roastrona IV.W stosunku do robotapojêcie nienawiœci nie ma w ogóle sensu.Rozumiem, ¿e powiedzia³eœ to ¿artem,ale przy okazji chcê ciê przekonaæ, ¿e jesteœmy ³agodni i przyjaŸnie dowszystkich nastawieni.Pomyœl, ¿e mogliœmy opanowaæ statek si³¹.A przecie¿nikogo nie pozbawiliœmy ¿ycia, choæ tak by³oby naj³atwiej i najproœciej.Nasza filozofia zak³ada, ¿e dwie istoty myœl¹ce, przy obopólnej chêci, zawszeosi¹gn¹ porozumienie.Nasze porozumienie œwiadczy o s³usznoœci tego pogl¹du,nawet w odniesieniu do istot nale¿¹cych do zupe³nie ró¿nych cywilizacji.Teraz, kiedy obaj przybysze z Kosmosu nie usi³owali ju¿ ukrywaæ swoichosobowoœci i szczerze rozmawiali z Kamilem, jego notes zape³nia³ siê szybkomnóstwem uwag i spostrze¿eñ na ich temat.Piotr (Kamil wci¹¿ nazywa³ oboje po dawnemu, gdy¿ twierdzili, ¿e ich w³aœciweimiona s¹ niewyra¿alne w ludzkim jêzyku) okaza³ siê kopalni¹ wiedzy o Kosmosie.Kamil czêsto rozmawia³ z nim i dowiedzia³ siê wielu rzeczy, dla odkryciaktórych trzeba by odbyæ co najmniej kilka wypraw miêdzygwiezdnych.- Czy móg³byœ wyjaœniæ mi, czym by³ antymaterialny twór, który zniszczy³eœstrumieniem fotonów? - spyta³ kiedyœ Kamil.Piotr uœmiechn¹³ siê nieœmia³o znadpulpitu sterowniczego i powiedzia³:- Musze przyznaæ, ¿e nawet nasza stara i wysoko rozwiniêta cywilizacja niesiêgnê³a granic wszechwiedzy.Kosmos jest na to zbyt rozleg³ym terenembadañ, wype³nionym niewyobra¿alnie wielka rozmaitoœci¹ form i zjawisk.Na temat obiektów, o które pytasz, istniej¹ u nas co najmniej cztery teorie.Dla przyk³adu przytoczê dwie:Pewne jest, ¿e s¹ to organizmy ¿ywe, choæ bardzo prymitywne.Niektórzy badaczetwierdz¹, ¿e powstaj¹ na ma³ych planetach, gdzie dorastaj¹ do ogromnychrozmiarów, a nastêpnie wyrywaj¹ siê z zasiêgu s³abej grawitacji i ulatuj¹ wKosmos, gdzie pêdz¹ swój koczowniczy ¿ywot.Hipoteza ta ma s³abe punkty.Przedewszystkim nie wyjaœnia, dlaczego spotyka siê takie same twory, zbudowane zmaterii i antymaterii, i to w iloœciach statystycznie równych.Dobrze wyjaœnia to inna hipoteza, zak³adaj¹ca, ¿e twory te rodz¹ siê w pró¿ni,w drodze materializacji energii promienistej w silnie zakrzywionym polugrawitacyjnym.W ka¿dym takim akcie kreacji powstaje para tworów, ka¿dy zmaterii innego znaku.Nastêpnie przetwarzaj¹c energiê promienist¹ w materiê(lub antymateriê) rosn¹ one i gromadz¹ zasoby energii wewnêtrznej.Po obszarachpró¿ni poruszaj¹ siê, wykorzystuj¹c niejednorodnoœci pola grawitacyjnego.Dlatego te¿, gdy któryœ z nich zapêdzi siê przypadkiem w bezgradientowe obszarypró¿ni, odleg³e od du¿ych mas gwiezdnych, staje siê bezradny.Ka¿dy poruszaj¹cysiê obiekt-kometa, asteroid czy statek kosmiczny, stwarzaj¹c zaburzenie polagrawitacyjnego, staje siê dla takiego zab³¹kanego tworu okazj¹ do odbyciapodró¿y w bardziej korzystne energetycznie rejony Kosmosu.Dlatego uparcieœciga on ka¿dy poruszaj¹cy siê obiekt, by doñ przylgn¹æ i skorzystaæ z niegojako ze œrodka lokomocji.Niestety, nie odró¿nia, oczywiœcie, obiektówutworzonych z przeciwnego typu materii i zdarza siê, ¿e dopada jakiegoœastrolotu, by zgin¹æ wraz z nim w anihilacyjnej eksplozji.Wiedzê o tychw³asnoœciach kosmicznych wêdrowców okupiliœmy utrat¹ kilku naszych rakiet.Opowieœæ Piotra nasunê³a Kamilowi kilka ogólniejszych wniosków na tematznikomoœci ludzkiej wiedzy oraz po¿ytku, jaki mo¿e przynieœæ kontakt z bardziejdoœwiadczon¹ cywilizacj¹.Có¿, kiedy ludzie na Ziemi, postêpuj¹c nierozwa¿nieprzez ca³e wieki swej historii, odstraszali obserwuj¹cych ich przybyszów zKosmosu, skutecznie ten kontakt opóŸniaj¹c.Ten dzieñ by³ dla Kamila wyj¹tkowo przykry.Nie móg³ znaleŸæ sobie miejsca, gdyId¹ i Piotr zajêci byli obliczaniem po³o¿enia stacji kosmicznej, któr¹odnaleŸli w³aœnie dziœ w bezmiarze pustki [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •