[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W jakim mogli byæ wieku?- Tego nie potrafiê powiedzieæ, krzycza³em prawie przezca³y czas, wielki odczuwa³em ból, g³Ã³wnie jakby w duszy.Heike spostrzeg³, ¿e stary jest tak wzburzony, ¿e wiêcejmóg³by nie znieœæ.- Nie bêdê ju¿ pyta³, dziadku, pójdziemy spaæ.Jaks¹dzicie, czy bêdziecie mogli jutro wyjœæ ze mn¹ na drogê?Muszê odnaleŸæ groby.- Tak, to z pewnoœci¹ da siê zrobiæ.Heike co prawda nie przypuszcza³, by potrzebna muby³a jakakolwiek pomoc, mia³ inne œrodki, do którychmóg³ siê odwo³aæ.Ale mimo wszystko chcia³, by staruszekmu towarzyszy³, gdy¿ byæ mo¿e udzieli mu dalszychinformacji, które Heike przeka¿e Arvowi Gripowi, jeœlikiedykolwiek go odnajdzie.Bez wzglêdu jednak na to, jakie informacje jeszczezdobêdzie, i tak przywiezie ¿a³obne wieœci.Choæ z pew-noœci¹ Arv Grip odczuje pewn¹ ulgê, kiedy dowie siê, cosiê naprawdê wydarzy³o.Nie bêdzie d³u¿ej ¿ywi³ p³on-nych nadziei.Rankiem Heike zaj¹³ siê obrz¹dkiem w gospodar-stwie, a potem, wykorzystuj¹c wskazówki starego,pojecha³ do s¹siedniej zagrody, po³o¿onej tak daleko,¿e nie powinno siê ju¿ nazywaæ jej s¹siedni¹.Tamzdo³a³ uzgodniæ z gospodarzem, ¿e ten przynajmniejdwa razy w tygodniu wyœle kogoœ, kto pomo¿e œlep-cowi w czynnoœciach, z którymi sobie nie radzi.Niewidomy, stary cz³owiek nie móg³ przecie¿ pozo-stawaæ bez opieki.Mieszkañcy ubogiej zagrody byli porz¹dnymi ludŸmi.Nie zdawali sobie sprawy, jak nêdzne by³o w ostatnichlatach ¿ycie starego.Obiecali pomoc.Mo¿e nawet wezm¹do siebie jego i zwierzêta?Heike podziêkowa³ im za ¿yczliwoœæ i pojccha³ z po-wrotem.Przed po³udniem razem ze starcem wybrali siê nadrogê.Heike szed³ œcie¿k¹, prowadz¹c konia, na którymjecha³ stary, i czu³, jak wibruj¹cy ton znów narasta w jegog³owie.Im bardziej zbli¿ali siê do drogi, tym stawa³ siêsilniejszy.Heike by³ przekonany, ¿e sam potrafi³byodnaleŸæ miejsce, lecz pozwoli³ starcowi dyrygowaæi wybieraæ kierunek.Skrêcili na drogê i uszli jeszcze kawa³ek.Stariec zapyta³,czy Heike dostrzega gdzieœ wielki kamieñ przy rowie.Heike rzeczywiœcie dojrza³ kamieñ i starzec wiedzia³ju¿, gdzie jest.Bez trudu wskaza³ punkt, z któregodochodzi³y uderzenia ³opaty.Nie do koñca mia³ racjê, lecz i nie bardzo siê omyli³.Heike wiedzia³ lepiej, narastaj¹ce dudnienie w g³owiezaprowadzi³o go do niewielkiego zag³êbienia w tereniewœród drzew nie opodal drogi.Gdy spróbowa³ omin¹æzag³êbienie, porasta³y je bowiem m³ode brzózki, wibracjeucich³y.Kiedy powróci³ w to miejsce - rozbrzmia³y odnowa.Nareszcie znalaz³ siê przy grobach.Ton zmieni³ siêteraz w nieludzkie, niekoñcz¹ce siê wycie.- Wystarczy - sykn¹³ przez zêby.- Znalaz³em w³aœciwemiejsce.Kiedy rozejrza³ siê dok³adniej wœród brzozowych pni,zauwa¿y³ coœ, co musia³o byæ niezgrabnie skleconymkrzy¿em, a zaraz obok drugi.Heike poczu³ siê nieswojo.Wzi¹³ ze sob¹, co prawda,szpadel z zagrody, ale nie mia³ ochoty kopaæ.Œlepiec usadowi³ siê w pobli¿u.- Tu s¹ tylko dwa krzy¿e - powiedzia³ Heike.- Pewnienie mieli czasu, by zrobiæ wiêcej.- Przecie¿ powinny byæ tylko dwa - stwierdzi³ stary.- Wiem, ¿e by³y tylko dwie kobiety, s³ysza³em, jak mówili.- No, a dzieci?- Dzieci? Dzieci przecie¿ ¿y³y! O nie w³aœnie siê spierali!Heikemu, kiedy to us³ysza³, zapar³o dech w piersiach.Jak to? Zaraz? Chyba zapomnieliœcie o czymœopowiedzieæ!- Nie mówi³em? Pewnie nie, mia³em taki zamiarwczoraj wieczorem, ale ty zaproponowa³eœ, byœmy siêpo³o¿yli.- To prawda, przerwa³em wasz¹ opowieœæ.A mo¿e staruszkowi zaczyna ju¿ szwankowaæ pamiêæ?pomyœla³ Heike.Przysiad³ obok starca.- Opowiedzcie nai wszystko teraz! To bardzo wa¿ne.Nies³ychanie wa¿ne! Naprawdê dzieci ¿yj¹? I kto siê o niespiera³? Rozbójnicy?- Nie! Nie wiem, dlaczego nie zabili dzieci, mo¿edlatego, ¿e by³y takie ma³e i w niczym nie mog³y imzagroziæ.A mo¿e ktoœ ich sp³oszy³, zanim to zrobili.- Albo jeden ze zbójców nie mia³ serca z kamienia, totak¿e siê zdarza.Ale tego rzeczywiœcie nie mo¿eciewiedzieæ, dziadku, le¿eliœcie przecie¿ bez przytomnoœci.Ale powiedzcie, co us³yszeliœcie, kiedy wróci³a wamœwiadomoœæ? Wszystko co pamiêtacie, choæ na pewno bóli rozpacz was oszo³omi³y.- Rzeczywiœcie rozumiesz, jak siê czu³em, ch³opcze!Tak w³aœnie by³o.Niewiele do mnie dotar³o, ale spróbujêsobie przypomnieæ.Us³ysza³em, jak trójka obcych ludzirozmawia o tym, ¿e bardzo im siê spieszy i nie maj¹ czasuna wyprawienie tym dwóm kobietom porz¹dnego po-grzebu.- A wiêc powiedzieli, ¿e chodzi o dwie kobiety? Niewymienili nikogo innego?- Nie, mówili tylko o tych dwu biedaczkach.S³ysza³empotem, jak kopi¹, podczas gdy kobieta uspokaja³a dwojedzieci.Sta³y tu¿ ko³o mnie i p³aka³y, a¿ serce siê kraja³o.Heike by³ udrêczony.Chrz¹kn¹³, by powstrzymaæ ³zynap³ywaj¹ce mn do oczu.- Nie pamiêtam ju¿ nic wiêcej a¿ do chwili, gdyus³ysza³em ich ostre g³osy.Chcieli zabraæ dzieci, zarównomê¿czyzna o piêknym, bogatym g³osie, jak i ma³¿on-kowie.Heike, s³ysz¹c s³owa starca, uœmiechn¹³ siê mimowol-nie."Bogaty g³os".Zrozumia³, ¿e starzec w ten sposóbchcia³ wyraziæ, i¿ nawet w g³osie mê¿czyzny wyczuwa³osiê brzêczenie pieniêdzy.- Mê¿czyzna, ani chybi wysoko urodzony, mówi³, ¿epotrzebny mu syn, który móg³by po nim dziedziczyæ.Ma³¿eñstwo tak¿e okaza³o siê bezdzietne i oni równie¿pragnêli zabraæ ch³opca.- To znaczy, ¿e nikt nie chcia³ dziewczynki? - dopyty-wa³ siê Heike z sercem przepe³nionym wspó³czuciem dlama³ej, która sta³a, dopiero co straciwszy matkê, wstrz¹œ-niêta tym, co widzia³a, przez nikogo nie chciana! - By³achyba jeszcze bardzo ma³a? - zapyta³ z nadziej¹ w g³osie.- Mog³a mieæ niewiele ponad rok, ale pamiêtaj, ¿ewidzia³em j¹ ledwie chwilê.-Tak, wiem.- Potem powsta³o straszliwe zamieszanie, przybyli ci,którzy mieli zaj¹æ siê mn¹, to ci dobrzy ludzie ichsprowadzili, ale zanim przyszli, zrozumia³em, ¿e tych trojeci¹gnie losy o dzieci.Ma³¿onkowie wygrali.- To znaczy dostali ch³opca - szorstko zauwa¿y³Heike.- W³aœnie.Szlachetny pan bardzo siê gniewa³ z tegopowodu, ale obieca³ zatroszczyæ siê o przysz³oœæ dziew-czynki.Starzec ca³y czas odmienia³ "oni" i "ci" na wszelkiesposoby, ale Heike mia³ nadziejê, ¿e w³aœciwie po³apa³ siêw tym, co kto zrobi³.- Teraz pozostaje jeszcze pytanie, czy wiecie, dok¹d siêudali.- O, nie, tego nie wiem, ale kiedy siê g³êbiej za-stanowiê, to byæ mo¿e dam pewne wskazówki.- Doskonale! Opowiedzcie mi o wszystkim!- Szlachetny pan, ten, który dosta³ dziewczynkê, z tegoco zrozumia³em, mia³ jechaæ na pó³noc, daleko na pó³noc.Gdzieœ a¿ pod stolicê.- A para, która wziê³a ch³opca?- Hmmm - starzec przeci¹ga³ s³owo.- Oni nawetwymienili nazwê miejscowoœci.le¿y gdzieœ nad Ba³-tykiem, tak mi wtedy przysz³o do g³owy.Pamiêtam, ¿emyœla³em o granicy miêdzy Smalandi¹ a Blekinge.Dalekonad Ba³tykiem, znam tamtejsze okolice, moja matkastamt¹d pochodzi³a.Kiedy wiêc us³ysza³em nazwê miejs-cowoœci, od razu wiedzia³em, gdzie le¿y.- Jak nazywa siê ta miejscowoœæ?- Oj, nie pamiêtam teraz! Pozwól mi siê zastanowiæ.Heike czeka³.Dzieñ by³ szary, ciê¿ki od chmur,z prawdziwie nieprzyjemn¹ jesienn¹ pogod¹.Chocia¿domostwo starego nie by³o niczym innym jak zrujnowan¹rozpadaj¹c¹ siê cha³up¹, Heikemu dobrze by³o mieæ dachnad g³ow¹ i ¿yczliwego towarzysza.Kogoœ, kto zaakcep-towa³ go takim, jakim by³, nie zwa¿aj¹c na wygl¹d.Nied³ugo znów bêdzie musia³ wyruszyæ w drogê.- Zobaczmy.- G³os starca przerwa³ mu rozmyœlania.- Moja matka pochodzi³a stamt¹d, tylko.Mieszka³a [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •