[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rincewind rzuci³ siê naprzód.Walczy³ ze strachu przed tym, co nast¹pi, jeœliprzestanie.Upiorn¹ arenê wype³nia³ œwiergot Piekielnych Stworów, atakuj¹causzy œciana szeleszcz¹cych dŸwiêków.Wyobrazi³ so­bie, jak ten g³os rozbrzmiewana ca³ym Dysku, i zadawa³ cios za ciosem, ¿eby ocaliæ œwiat ludzi, zachowaæmaleñki kr¹g œwiat³a w mroku nocy chaosu, ¿eby zamkn¹æ szczelinê, przez któr¹wkrada³ siê koszmar.G³Ã³wnie jednak uderza³, ¿eby powstrzymaæ uderzeniaprzeciwnika.Szpony czy pazury kreœli³y piek¹ce linie na jego grzbiecie, jednak Rincewind wg¹szczu ³usek i kolców natrafi³ na wêze³ miêkkich rurek.Œcisn¹³ je mocno.Kolczaste ramiê odrzuci³o go na bok i potoczy³ siê w czarnym pyle.Instynktownie zwin¹³ siê w kulê, lecz nic siê nie sta³o.Otworzy³ oczy.Zamiastwœciek³ego natarcia, którego oczekiwa³, zobaczy³ stwo­rzenie oddalaj¹ce siêniepewnie i kapi¹ce rozmaitymi cieczami.Po raz pierwszy ktoœ ucieka³ przed Rincewindem.Skoczy³ za wrogiem, chwyci³ pokryt¹ ³uskami nogê i przekrêci³ j¹.Stwórzaœwiergota³ i zamacha³ tymi koñczynami, które jeszcze funkcjonowa³y.Jednakuœcisk Rincewinda by³ nie do rozerwania.Mag poderwa³ siê i zada³ ostatnisolidny cios w jedyne pozosta³e oko.Stwór wrzasn¹³ i zacz¹³ uciekaæ.A by³otylko jedno miejsce, gdzie móg³ uciec.Wie¿a i krwawe niebo powróci³y z pstrykniêciem ruszaj¹cego czasu.Gdy tylko Rincewind poczu³ pod nogami kamienne p³yty, szarp­n¹³ ca³ym ciê¿aremw bok i upad³ na plecy, trzymaj¹c zdesperowane­go potwora na odleg³oœæ ramion.- Teraz! - krzykn¹³.- Co teraz? - nie zrozumia³ Dwukwiat.- A tak! Racja!Machn¹³ mieczem niefachowo, ale doœæ mocno.Klinga o cal mi­nê³a Rincewinda ig³êboko wbi³a siê w cielsko jego przeciwnika.Za­brzmia³o przenikliwebrzêczenie, jakby cios trafi³ w gniazdo szerszeni.Rêce, nogi i mackiwymachiwa³y w agonii.Stwór przetoczy³ siê, wyj¹c i w drgawkach ok³adaj¹ckamienie, a potem ok³ada³ ju¿ pustkê, poniewa¿ wytoczy³ siê poza krawêdŸ otworuwejœcia.I poci¹gn¹³ za sob¹ Rincewinda.Coœ zachlupota³o, gdy stwór kilka razy odbi³ siê od stopni, potem zabrzmia³wysoki, cichn¹cy krzyk, kiedy spada³ w studniê wie¿y.I wre­szcie g³uchy huk ioktarynowy rozb³ysk.Dwukwiat zosta³ sam na szczycie wie¿y - to znaczy sam, jeœli nie liczyæ siedmiumagów, którzy wci¹¿ trwali nieruchomo, jakby przymarzli do posadzki.Siedzia³oszo³omiony, gdy siedem ognistych ku³ unios³o siê z czerni i wpad³o w porzuconeOctaro.Ksiêga natychmiast zaczê³a wygl¹daæ jak dawniej, a zatem o wielebardziej interesuj¹co.- No, no - mrukn¹³.- To pewnie Zaklêcia.- Dwukwiacie!G³os by³ g³uchy, odbija³ siê echem i z pewnym wysi³kiem dawa³ siê rozpoznaæjako g³os Rincewinda.Dwukwiat znieruchomia³ z rêk¹ wyci¹gniêt¹ w stronê ksiêgi.- S³ucham - wykrztusi³.- Czy to.czy to ty, Rincewindzie?- Tak.- W g³osie wibrowa³y grobowe tony.- I chcia³bym, Dwu-kwiacie, ¿ebyœ coœdla mnie zrobi³.To bardzo wa¿ne.Dwukwiat rozejrza³ siê.Wyprostowa³ ramiona.A wiêc los Dysku mia³ jednakzale¿eæ od niego.- Jestem gotów - rzek³ dumnie.- Co mam robiæ?- Przede wszystkim wys³uchaæ mnie uwa¿nie - odpar³ cierpliwie bezcielesny g³osRincewinda.- S³ucham.- To bardzo wa¿ne, ¿ebyœ.kiedy ju¿ skoñczê.nie pyta³ „O co ci chodzi?",nie spiera³ siê ani nic podobnego.Rozumiesz?Dwukwiat stan¹³ na bacznoœæ.A przynajmniej jego umys³ stan¹³ na bacznoœæ, gdy¿cia³o nie by³o do tego zdolne.Wysun¹³ za to kilka podbródków.- Jestem gotów - powtórzy³.- Dobrze.Otó¿ chcê, ¿ebyœ.- Tak?G³os Rincewinda zabrzmia³ g³oœniej z g³êbin klatki schodowej.- Chcê, ¿ebyœ mnie wyci¹gn¹³, zanim puszczê ten kamieñ.Dwukwiat otworzy³ usta i zamkn¹³ je pospiesznie.Podbieg³ do kwadratowegootworu i zajrza³.W krwawym blasku gwiazdy dostrzeg³ wpatrzone w siebie oczyRincewinda.Dwukwiat po³o¿y³ siê na brzuchu i wyci¹gn¹³ rêkê.D³oñ Rince­winda pochwyci³ago za przegub takim uchwytem, który wyraŸnie su­gerowa³, ¿e jeœli Rincewind niezostanie wyci¹gniêty, w ¿aden sposób tego uchwytu nie zwolni.- Cieszê siê, ¿e ¿yjesz - zapewni³ Dwukwiat.- Mi³o mi [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •