[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zali oni ksiêcia, choæ kalwina, odwiedzaj¹?- Có¿ maj¹ czyniæ? Gdy tego potrzeba dla spraw publicznych, musz¹ ze sob¹politykowaæ.- Ej, rojno te¿ tu ! ej, gwarno ! - rzek³ z radoœci¹ pan Zag³oba.- Cz³owiekju¿ zardzewia³ na wsi jak stary klucz w zamku.Tu siê lepsze czasy przypomn¹.Szelm¹ jestem, je¿eli dzisiaj do jakiej dziewki-g³adyszki w zaloty siê niepuszczê!Dalsze s³owa pana Zag³oby przerwali ¿o³nierze trzymaj¹cy stra¿ w bramie,którzy, wypad³szy z odwachu, stanêli w dwa szeregi na przyjêcie ksiêdzabiskupa; on zaœ przejecha³ czyni¹c krzy¿ rêk¹ na obie strony, b³ogos³awi¹c¿o³nierzy i zebran¹ w pobli¿u szlachtê.- Polityczny to pan, ksi¹¿ê - rzek³ Zag³oba - ¿e tak ksiêdza biskupa honoruje,chocia¿ sam zwierzchnoœci koœcielnej nie uznaje.Da³by Bóg, ¿eby to by³pierwszy krok do nawrócenia.- E! nie bêdzie z tego nic.Niema³o o to starañ czyni³a pierwsza jego ¿ona inic nie wskóra³a, a¿ umar³a ze zmartwienia.Ale czemu to Szkoty z warty nieschodz¹? Widaæ, znowu ktoœ godny bêdzie przeje¿d¿a³.Jako¿ w dalekoœci ukaza³ siê ca³y orszak zbrojnych ¿o³nierzy.- To dragony Ganchofa, poznajê - rzek³ Wo³odyjowski - ale jakieœ karety wœrodku id¹!Wtem bêbny poczê³y warczeæ.- Oho! to, widaæ, ktoœ wiêkszy od ksiêdza biskupa ¿mudzkiego! -zawo³a³ Zag³oba.- Czekaj waœæ, ju¿ s¹.- Dwie karety w poœrodku.- Tak jest.W pierwszej to pan Korf, wojewoda wendeñski.- Jak¿e! - zakrzykn¹³ Jan - to znajomy ze Zbara¿a.Jako¿ wojewoda pozna³ ich, a najpierw Wo³odyjowskiego, którego widocznieczêœciej widywa³; wiêc przeje¿d¿aj¹c wychyli³ siê z kolaski i zakrzykn¹³:- Witam waszmoœciów, starzy towarzysze!.Ot, goœci wieziem!W drugiej karecie, z herbami ksiêcia Janusza, zaprz¹gniêtej w cztery bia³eogiery, siedzia³o dwóch panów wspania³ej postaci, ubranych z cudzoziemska, wkapelusze o szerokich koliskach, spod których jasne pukle peruk sp³ywa³y im a¿na ramiona, na koronkowe szerokie ko³nierze.Jeden, bardzo oty³y, nosi³spiczast¹ p³ow¹ brodê i w¹sy rozstrzêpione na koñcach i podniesione do góry;drugi, m³odszy, ubrany ca³kiem czarno, mniej rycersk¹ mia³ postawê, ale mo¿ewy¿szy jeszcze urz¹d, gdy¿ na szyi b³yszcza³ mu z³oty ³añcuch zakoñczony jakimœorderem.Obaj widocznie byli cudzoziemcami, spogl¹dali bowiem ciekawie nazamek, na ludzi i na ubiory.- Co za diab³y? - pyta³ Zag³oba.- Nie znam ich, nigdy nie widzia³em! - odrzek³ Wo³odyjowski.Wtem karocaprzejecha³a i poczê³a okr¹¿aæ dziedziniec, by zajechaæ przed g³Ã³wny korpuszamkowy, dragoni zaœ zatrzymali siê przed bram¹.Wo³odyjowski pozna³ dowodz¹cego nimi oficera.- Tokarzewicz! - zakrzykn¹³ - a bywaj no waszmoœæ!- Czo³em, moœci pu³kowniku!- A jakich to szo³drów wieziecie?- To Szwedzi.- Szwedzi?- Tak jest, i znaczni ludzie.Ten gruby to hrabia Loewenhaupt, a ów cieñszy toBenedykt Shitte baron von Duderhoff.- Duderhoff?! - rzek³ Zag³oba.- A czego oni tutaj chc¹? - pyta³ pan Wo³odyjowski.- Bóg ich wie! - odpowiedzia³ oficer.- My ich od Bir¿ eskortujem.Pewnie paktowaæ z naszym ksiêciem przyjechali, bo tam w Bir¿ach s³yszeliœmy, ¿eksi¹¿ê wielkie wojsko zbiera i ¿e ma Inflanty najechaæ.- Ha, szelmy, tchórz was oblatuje ! - wo³a³ Zag³oba.- To Wielkopolskênaje¿d¿acie, króla rugujecie, a tu k³aniacie siê Radziwi³³owi, by was wInflanty nie po³echta³.Poczekajcie! bêdziecie zmykaæ do waszych Duderhoffów,a¿ wam poñczochy opadn¹! Zaraz my tu z wami podunderujemy.Niech ¿yjeRadziwi³³!- Niech ¿yje! - powtórzy³a stoj¹ca przy bramie szlachta.- Defensor patriae! Obroñca nasz! Na Szweda, moœci panowie! Na Szweda !Uczyni³o siê ko³o.Coraz wiêcej szlachty zbiera³o siê z dziedziñca, co widz¹cZag³oba skoczy³ na wystaj¹cy cokó³ bramy i pocz¹³ wo³aæ:- Moœci panowie, s³uchajcie! Kto mnie nie zna, temu powiem, ¿em jest staryzbara¿czyk, który Bur³aja, najwiêkszego hetmana po Chmielnickim, t¹ oto star¹rêk¹ usiek³; kto zaœ nie s³ysza³ o Zag³obie, ten, widaæ, czasu pierwszejkozackiej wojny groch ³uszczy³, kury maca³ albo cielêta pasa³, czego po takzacnych kawalerach siê nie spodziewam.- Wielki to rycerz! - ozwa³y siê liczne g³osy.- Nie masz w Rzeczypospolitejwiêkszego!.S³uchajcie!- S³uchajcie moœci panowie! Starym koœciom chcia³o siê wypoczynku; lepieå by miby³o po piekarniach siê wylegaæ, twaróg ze œmietan¹ jadaæ, po sadach chodziæ ijab³ka zbieraæ albo, rêce w ty³ za³o¿ywszy, nad ¿niwakami staæ lub dziewki po³opatkach poklepywaæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]