[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skarb nie nale¿a³ z prawa do smoka, tote¿ nie mo¿na nim op³acaæ zbrodniSmauga.Za towary i za pomoc otrzyman¹ od ludzi znad Jeziora zap³acimy uczciw¹cenê.we w³aœciwym czasie.Ale groŸb¹ i przemoc¹ nie uzyskacie od nas nic,nawet tyle, ile kosztuje bochenek chleba.Dopóki zbrojne si³y stoj¹ pod naszymidrzwiami, uwa¿amy was za wrogów i z³odziei.Mia³bym ochotê nawzajem spytaæciê, jak¹ czêœæ dziedzictwa oddalibyœcie naszym rodzinom, gdybyœcie zastaliskarb bez stra¿y, a nas zabitych?- S³uszne pytanie - rzek³ Bard.- Ale nie zabito was, a my nie jesteœmyrabusiami.Zreszt¹ bogacze powinni by mieæ litoœæ i niezale¿nie od zobowi¹zañwspieraæ w biedzie tych, którzy im okazali ¿yczliwoœæ w potrzebie.Nieodpowiedzia³eœ te¿ na pozosta³e moje argumenty.- Nie bêdê, jak ju¿ mówi³em, rokowa³ ze zbrojnymi ludŸmi pod moj¹ bram¹.I niechcê w ogóle wchodziæ w uk³ady z królem elfów, który nie zostawi³ mi dobrychwspomnieñ.Dla elfów w tych naradach nie ma miejsca.OdejdŸcie, nimœwisn¹ nasze strza³y.Je¿eli zaœ zechcesz znów ze mn¹ rozmawiaæ, odprawnajpierw zastêpy elfów do puszczy, z której nie powinny by³y wychodziæ; dopieropotem wróæ tutaj, ale odrzuæ broñ, nim zbli¿ysz siê do moich progów.- Król elfów jest moim przyjacielem i wspomóg³ ludzi znad Jeziora w biedzie,chocia¿ prócz przyjaŸni nie mieliœmy innych praw do jego pomocy - odpar³ Bard.- Zostawiê ci jednak czas, ¿ebyœ móg³ po¿a³owaæ swoich s³Ã³w.IdŸ po rozum dog³owy, nim siê znowu tu zjawimy.I Bard odszed³ do obozu.Nie minê³o wiele godzin, kiedy znów ukaza³y siê podBram¹ chor¹gwie, a trêbacze wyst¹pili i zagrali sygna³.- W imieniu krainy Esgaroth i Puszczy! - zawo³a³ jeden z nich.- Przemawiamydo Thorina, syna Thraina, mieni¹cego siê Królem spod Góry, i wzywamy go, ¿ebyrozwa¿y³ zg³oszone przez nas ¿¹dania.W przeciwnym razie bêdziemy go musieliuznaæ za wroga.Co najmniej dwunast¹ czêœæ skarbów ma Thorin oddaæ Bardowi jakozwyciêzcy smoka i spadkobiercy Giriona.Ze swojej czêœci Bard wynagrodzi ludziz Esgaroth za ich pomoc.Lecz jeœli Thorin chce cieszyæ siê przyjaŸni¹ iszacunkiem s¹siadów, jak niegdyœ jego przodkowie, niech dorzuci coœ od siebiena wspomo¿enie ludzi znad Jeziora.W tej chwili Thorin chwyci³ za ³uk i puœci³ strza³ê prosto w wys³annika.Trafi³a w tarczê i chwiej¹c siê utkwi³a w niej.- Skoro taka jest twoja odpowiedŸ - zawo³a³ pose³ - og³aszam oblê¿enie Góry.Nie wyjdziecie st¹d, póki nie poprosicie nas o rozejm i o wszczêcie rokowañ.Nie obracamy przeciw wam orê¿a, ale zostawiamy was z waszym z³otem.Mo¿ecie siênim ¿ywiæ, jeœli chcecie.Po czym parlamentariusze szybko odeszli, a krasnoludy zosta³y same i mog³yzastanowiæ siê nad po³o¿eniem.Thorin tak siê nasro¿y³, ¿e nikt nie oœmieli³bysiê wyst¹piæ wobec niego z jakimiœ zarzutami, choæby i mia³ po temu ochotê;lecz wszyscy, jak siê zdawa³o, podzielali jego stanowisko, z wyj¹tkiem mo¿egrubego Bombura, Fila i Kila.Bilbo oczywiœcie by³ z obrotu rzeczyniezadowolony.Mia³ ju¿ po dziurki w nosie tej Góry i myœl o wytrzymaniu w jejwnêtrzu oblê¿enia wcale mu siê nie uœmiecha³a.- Cuchnie tu smokiem - mrucza³ do siebie - a¿ mnie mdli.A te suchary ju¿ mikoœci¹ w gardle staj¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]