[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chwycił sztylet i podszedł otworzyć.- Etienne?- No - odparł niski, głęboki głos.Grymas wykrzywił mu twarz, kiedy usłyszał, kto go odwiedza.- Lord Stevens! Nie spodziewałem się tu pana.Przypuszczam, że przyszedł pan sprawdzić, jak przebiega realizacja planu.Wyprężony mężczyzna, którego twarz niknęła w mroku, nie odpowiedział.Bajkarz skłonił głowę.- Zapraszam.Proszę mi jednak wybaczyć, że będę mógł poświęcić na tę rozmowę tylko chwilę.Położył rękę na sercu.- Muszę snuć kolejną bajkę.* * *Słabe, żółte i pomarańczowe światła przemykały tu i tam jak świetliki.Pietro wpatrywał się w nie, poddając się kołysaniu karety.Wreszcie wjechał na wybrukowany dziedziniec i po chwili stukot kopyt ustał na komendę stangreta.Pietro wysiadł i odprawił pojazd.Spojrzał w górę.Rezydencję przy ulicy Cerceaux zbudowano pół wieku temu.Duże okna w łukowatych wykuszach wyglądały jak patrzące w noc oczy.W jednym z nich paliło się światło - to Anna czekała na jego powrót.Wejście oświetlały dwie latarnie.Pietro otworzył drzwi, zdjął kapelusz i rzucił go na komódkę w przedpokoju.Przeszedł po szachownicy posadzki, kierując się ku szerokim białym schodom.Rozpiął kamizelkę.Na piętrze zerknął w stronę pokoju Cosima.Drzwi były uchylone.Pietra zaniepokoiło porzucone w progu ubranie - chłopaka nie było, prawdopodobnie wyszedł, szukając rozrywki.Jego pokój wyglądał jak śmietnisko pełne pogniecionych koszul, rzuconych byle jak fraków, poniewierających się pończoch.Łóżko pozostało rozesłane, a gruby tom Encyklopedii służył jako podpora chwiejącej się komody.Można by uznać, że był to swoisty sposób zastosowania zasad techniki i fizyki, a także nowych nauk, które popularyzowali Diderot i jemu podobni.Pietro skręcił do komnaty, którą dzielił z Anną Santamarią.Zasnęła.Przy ich łóżku dopalały się świece w złoconych kandelabrach.Nie mieli tu już służby, odkąd ostatnia pokojówka dostała chronicznego kataru i odesłano ją do domu.Trzeba było znaleźć jedną lub dwie nowe.Został im kucharz imieniem Ariel, ale o tej porze na pewno chrapał w oficynie.Pietro uśmiechnął się na widok kurczaka i sera pozostawionych dla niego przez Annę.Zagrzała też wodę, by mógł się umyć.Woda już wystygła.Pietro zdjąłkoszulę, buty i spodnie, a potem wsunął zbolałe nogi do srebrnej miednicy i okrył kolana płóciennym ręcznikiem z Limburga.Na moment odrzucił do tyłu głowę, zmęczony i niespokojny.Spojrzał na kominek - zimny i ciemny.Potem jego oczy zatrzymały się na lustrze nad toaletką Anny.Miała inne w swoim buduarze, ale to blisko alkowy pozwalało jej rozczesywać włosy rankiem, tuż po przebudzeniu.Pietro zobaczył swą twarz.Z miejsca, w którym siedział, lustro wydało mu się dziwnie obrócone.Widział tylko część odbicia, pod kątem ostrym.Ćwierć jego twarzy odcinał owal ramy, w którą oprawiono lustro.Przyjrzał się sobie nieco uważniej.Uniesiona brew.Rozmazany puder.Przymrużone oczy i siatka zmarszczek w kącikach powiek.I zmarszczki na czole, których nie dało się już nie zauważyć.Oczywiście, wciąż był przystojny.Ale osiągnął wiek, łagodnie rzecz ujmując - stateczny.W oczach zobaczył dawny żar, który dziś wieczorem zdawał się ożywiać wspomnienie pięknych lat spędzonych w Serenissimie, kochanek, karcianych gier w podejrzanych zaułkach, pojedynków u stóp złotych schodów i śpiewu nad laguną.Nie ruszając się z fotela, zdołał sięgnąć po stary wenecki sztylet z rękojeścią z masy perłowej, który najczęściej kładł na toaletce Anny.Chwilę potem jego uwagę zwrócił jakiś cień.Przymknął oko.Ten kształt przypominałmu.kwiat.Orchidea.Orchidea na ścianie.Kim właściwie był, pytał samego siebie, jeśli nie.cieniem? Bawił się palcami, wysuwając nad kwiat orchidei z krainy wyobraźni dwa czułki owada.Tak, kimże był, jeśli nie ruchliwym cieniem? Bajką? Jestem bajką.A Bajkarz także jest cieniem.A może i cały ten świat.To teatralna scena, na której rozgrywa się sztuka w czerech aktach.Wszystko to cienie.Westchnął, nagle ogarnięty złym przeczuciem.Popatrzył na Annę, która spała w alkowie, między dwiema zasłonami baldachimu.Na podłodze leżał modlitewnik w skórzanej oprawie.Dłoń Anny Santamarii wysunęła się spod pościeli i opadła, jakby chcąc dotknąć księgi.Kobieta leżała na brzuchu, z twarzą wtuloną w poduszkę, i głęboko oddychała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]