[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I uświadomiłem sobie, że nigdy nie zdołam odzyskać Weeny.Gdyż nie tylko spowodowałem jej śmierć – okazało się teraz, że nie dopuściłem do tego, by w ogóle mogła zaistnieć!W mojej emocjonalnej rozterce ból z powodu tej straty rozbrzmiewał jak słodki i wyraźny dźwięk oboju w hałasie jakiejś wielkiej orkiestry.15Życie i śmierć u MorlokowKtóregoś dnia Nebogipfel zaprowadził mnie do miejsca, które prawdopodobnie było najbardziej niepokojącą rzeczą, jaką widziałem w ciągu całego pobytu w tamtym mieście-komorze.Zbliżyliśmy się do obszaru o powierzchni mniej więcej pół mili kwadratowej, gdzie przegrody wydawały się niższe niż gdzie indziej.Gdy się tam zbliżaliśmy, uświadomiłem sobie, że słyszę coraz większy hałas – paplaninę dobywającą się z elastycznych gardeł – i znacznie wyraźniejszy odór Morloków, ich charakterystyczną stęchłą, mdlącą słodycz.Nebogipfel kazał mi zaczekać na skraju polanki.Przez gogle mogłem zobaczyć, że powierzchnia oczyszczonego obszaru żyje.Pulsowały na niej kwilące, wiercące się, drepczące pędraki.Tysiące tych morlokowych niemowląt przewracały się, rączkami i stopkami chwytały się nawzajem za kępki rozwichrzonych włosów.Kulały się jak młode małpki i szturchały mniejsze przegrody informacyjne, które już wcześniej opisałem, lub wpychały sobie jedzenie do swoich czarnych ust; tu i ówdzie przechadzali się w tym tłumie dorośli, podnosząc niemowlę, które upadło, rozstrzygając jakiś drobny spór, uspokajając łkające dziecko.Rozejrzałem się po tym morzu niemowląt z zaintrygowaniem.Być może ktoś – lecz nie ja, zatwardziały kawaler – mógłby uznać widok takiego zbiorowiska ludzkich dzieci za urzekający, lecz to byli Morlokowie.Musicie pamiętać, że ze swoją glistowatą bladością skóry, chłodem ciała i splątanymi niczym pajęczyna włosami, Morlok – nawet jako dziecko – nie wywiera przyjemnego wrażenia na człowieku.Jeśli pomyślicie o olbrzymim blacie stołu zajętym przez roje wijących się larw, będziecie mieli niejakie pojęcie o uczuciu, jakiego wtedy doznałem!Zwróciłem się do Nebogipfela.– A gdzie są ich rodzice?Zawahał się, jakby szukał odpowiedniego sformułowania.– Nie mają rodziców.To farma rozrodcza.Gdy niemowlaki dostatecznie dorosną, zostaną przetransportowane do żłobka, albo na Sferze, albo.Przestałem go jednak słuchać.Zmierzyłem Nebogipfela od stóp do głów, ale włosy Morloka maskowały kształt jego ciała.Z nagłym zaskoczeniem dostrzegłem teraz jeszcze jedną z rzeczy, których – mimo iż rzucały mi się w oczy od chwili, kiedy tu przybyłem – moja inteligencja nie pozwoliła mi zauważyć: nie było tu śladu odmienności seksualnej, ani w Nebogipfelu, ani w żadnym spotkanym przeze mnie Morloku, ani nawet w moich dostosowanych do niskiej grawitacji gościach, których ciała pokrywała rzadka sierść i których można było tak łatwo podejrzeć.Przeciętny Morlok zbudowany był jak dziecko, bez różnic płciowych, z tym samym brakiem podkreślonych krągłości bioder i piersi.Uświadomiłem sobie zszokowany, że nic nie wiem – nawet wręcz nie pomyślałem, żeby zapytać – o miłości i narodzinach Morloków!Nebogipfel opowiedział mi trochę o wychowaniu i edukacji młodych Morloków.Morlok zaczynał swoje życie na tych farmach rozrodczych i kontynuował je w żłobkach – z bólem przypomniałem sobie, że cała Ziemia jest taka – i tam, oprócz podstaw cywilizowanego zachowania, młodzieńca uczono jednej zasadniczej umiejętności: zdolności uczenia się.To tak, jakby zamiast wbijania do głowy biednemu dziewiętnastoletniemu uczniowi mnóstwa bzdur na temat greki i łaciny oraz niejasnych twierdzeń geometrycznych uczono go, jak się skupić i korzystać z bibliotek oraz wchłaniać wiedzę – jak, nade wszystko, myśleć.Po tym szkoleniu nabywanie wszelkiej konkretnej wiedzy zależało od bieżących potrzeb i skłonności jednostki.Kiedy Nebogipfel streścił mi tę metodę, jej logika uderzyła mnie nieomalże siłą fizyczną.Oczywiście! – powiedziałem sobie – to tyle, jeśli chodzi o szkoły! Cóż to za kontrast z ignorancją i niekompetencją, które składały się na mój własny, nieodżałowany okres szkolny!Zapragnąłem zapytać Nebogipfela o jego własny zawód
[ Pobierz całość w formacie PDF ]