[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieśmiałym, a przy tym pełnym gracji ruchem nachyliła się, aby przetrzeć łydki i stopy.Kiedy skończyła, wrzuciła płótno do miski, sięgnęła po szczotkę i opuściwszy drżące powieki, jęła rozczesywać splątane pasma długich do pasa włosów, aż nabrały ciepłego połysku starych złotych monet.Odłożyła szczotkę, nabrała powietrza, odwróciła się i unosząc wysoko podbródek, zbliżyła się do koi.Obserwował ją szeroko otwartymi oczami.Krew odpłynęła jej z twarzy.Zawahała się pod jego spojrzeniem, w którym czytała gniew, pretensję, ale także.i głód.To właśnie on dodał jej odwagi, popchnął do uczynienia tych paru ostatnich kroków.Przysiadła na brzeżku koi, uciekając wzrokiem przed Refugiem.Odsunął się jak najdalej od niej, przywierając plecami do ściany.Usiadła głębiej w strachu, że lada moment ześlizgnie się na podłogę.Dygocząc ze zdenerwowania, odwróciła się twarzą do niego i wyciągnęła na boku, podparta na łokciu.Przez dłuższy czas oboje leżeli nieruchomo, nie odzywając się ani słowem.Prześcieradło, którym był do pasa przykryty, falowało, poruszane delikatnym powiewem z iluminatora.Pasma włosów Pilar unosiły się ku jego twarzy jak nieśmiało błądzące palce.Koja była tak wąska, że dotykali się udami, a rytmiczne kołysanie statku przysuwało ich ku sobie.Chrapliwie chwytał powietrze, a obandażowana pierś raptownie unosiła się i opadała.Zaniepokoił ją jego krótki oddech.Ze zmarszczonym czołem wyciągnęła rękę i chłodnymi palcami dotknęła jego szyi, żeby zbadać tętno.Pochwycił ją za nadgarstek.- Dlaczego? - wyartykułował schrypniętym, zagniewanym głosem.Uczucie satysfakcji zrównoważyło jej strach.Przesunęła językiem po suchych ustach.- Z czystej próżności, bo z czegóż by innego? - odparła butnie.- Która kobieta oprze się pokusie przywrócenia mężczyzny do życia?- Powiedz coś łzawego o poświęceniu i współczuciu zaprawionym ubolewaniem.- O nie.Wiem, jaką cenę trzeba zapłacić, kiedy się ciebie żałuje.Nie powtórzę tego błędu.Jego oczy zwęziły się w szparki.- Nie bez powodu tak się zachowuję.Nie robię z siebie ofiary ani nie proszę o litość.To nie ma nic wspólnego z twoją osobą.- A jednak to mnie przypadła rola pielęgniarki i pokojówki.A w dodatku zostałam zmuszona do sypiania na podłodze.- N a własnej skórze się przekonałem, że jest twarda, lecz nadal nie wiem, co spowodowało, że położyłaś się przy mnie.- Czy ciekawość będzie dla ciebie dostatecznym powodem?- Chcesz wysondować, czy twoje przypuszczenia są zgodne z prawdą? Gdybyś raczyła wcześniej na mnie spojrzeć, mogłabyś się tego dowiedzieć, stojąc w drugim końcu kajuty.Jak rozumiem, obawiasz się o swoje bezpieczeństwo.Przecież wiesz, że moi ludzie cię obronią.Obserwując was razem przez te wszystkie dni, zaczynam się obawiać, że chętniej ratowaliby ciebie niż mnie.- A może nie mam ochoty służyć za przynętę?- W takim razie powinnaś się przenieść gdzie indziej.- I zostawić cię bezbronnego? Jak bym mogła? A tak w ogóle, to ty miałeś się mną opiekować.- Więc teraz, niby wiedziona troską i niepokojem, zamierzasz odgrywać kochankę, gdy tak naprawdę z czystej ciekawości i głupiej chęci zemsty masz ochotę zniweczyć mój plan.Choć rozpędzona krew zdawała się rozsadzać jej żyły i czuła się bliska omdlenia, wytrzymała jego spojrzenie.- Chcesz mnie obrazić, żebym cię zostawiła w spokoju? Czego się obawiasz? Mnie czy tego, co mogę zrobić? - Ostrożnie, moja droga.Może się okazać, że jest we mnie więcej energii i mniej zdrowego rozsądku, niż ci się wydaje.- Będę ostrożna, jeśli ty z powrotem dołączysz do żywych - powiedziała spokojnie.Patrząc na nią, czuł, jak topnieje jego siła woli.Jaki mężczyzna oparłby się podobnej pokusie? Jego słabość wynikała nie tyle z odniesionej rany, co z konieczności ciągłego przebywania w pobliżu Pilar.Przechodził czyściec, kiedy patrzył na jej pełne piersi rozsadzające stanik, czy też pochwycił w nozdrza subtelny zapach kobiecego ciała.Cierpiał podczas bezsennych nocy, nasłuchując jej równego oddechu.Wiedział, że gdyby uległ pokusie, aby jej dotknąć, złamałby wszelkie zasady przyzwoitości.To ona je teraz odrzuciła, rozmyślnie z nich zrezygnowała.Wątpił, czy zdecydowała się na ten krok wyłącznie z powodu, jaki podała, ale nie śmiał tego dochodzić.Jednego był pewien: dużo ją to musiało kosztować, więc odrzucając jej gest, zraniłby jej dumę.Być może jakoś by się otrząsnęła z poniżenia, ale on by sobie tego nigdy nie darował.Albo jest słabszy, niż mu się wydawało, albo pokusa okazała się nie do odparcia.Przegrał.Wiedział, że się podda, gdy podeszła do koi, kiedy zdał sobie sprawę, że wcale nie zapomniała o jego obecności.Dobry Boże, nigdy nie zapomni tamtej chwili.W jej próbie uwiedzenia go nie było odrobiny wulgarności.W ciemnych oczach Pilar widział lęk i egzaltację.W półmroku jej ciało przypominało różowy marmur.Piersi miała krągłe, a talię tak szczupłą, że zamknąłby ją w dłoniach.Kształtne biodra, kołysane ruchem statku, zdawały się go przyzywać.Gęste włosy rozsypane na ramionach kusiły jedwabistym połyskiem.Wciągnął głośno powietrze, wstrzymał oddech, a potem wypuścił go z cichym westchnieniem.Zanurzył palce w jej włosach i nawijał je sobie na dłoń.- A więc znaleźliśmy się w impasie? - wyszeptał, przysuwając się do niej.- Mogę wmówić sobie, że otaczam cię opieką, trzymając nagą w ramionach.Mogę uznać, że ta sytuacja dodaje wiarygodności naszej mistyfikacji.Czy: ostrzegałem cię, że czasem ponosi mnie wyobraźnia? Ze używam wydumanych argumentów i szukam usprawiedliwień, choć intencje mam.Ostatnie słowo stłumił pocałunek.Objął ją ramionami, a jego suche, nieco spierzchnięte od gorączki wargi dotknęły jej ust.Smakował je, obwodząc ich zarys koniuszkiem języka.Niepewnie rozchyliła wargi.Zadrżał, przytulił ją mocniej i unosząc się, obrócił ją na plecy.Delikatnie przeciągnął językiem po krawędzi jej zębów, a potem zanurzył go głębiej, jak gdyby szukał źródła słodyczy jej ust.Zarzuciła mu ręce na szyję.Przygniatał ją swoim ciężarem, czuła, jak szorstki opatrunek uwiera ją w piersi.Budziła się w niej namiętność, krew w żyłach wrzała, a ciało płonęło.Wydając z siebie cichy, gardłowy pomruk, wplotła palce w jego włosy.Wyszła na spotkanie jego języka i coraz śmielej badała wnętrze jego ust.Oszołomiona eksplozją zmysłów, straciła poczucie czasu i rzeczywistości.W gęstniejącym mroku istniał jedynie ten mężczyzna, który tulił ją do siebie.Doznała rozczarowania, gdy zelżał uścisk jego ramion, lecz zaraz zaparło jej dech z wrażenia, bo ręka Refugia zbłądziła na jej brzuch.Kolistymi ruchami głaskał aksamitną skórę, przesuwając dłoń coraz niżej ku puszystemu trójkątowi w spojeniu ud.Jednocześnie nachyliwszy się nad nią, przywarł wilgotnymi wargami do jej piersi.Sutek stwardniał pod muśnięciami języka, nabrzmiała pierś zdawała się napraszać o pieszczoty.Przeszły ją rozkoszne dreszcze.Serce tłukło się w piersi.Pulsowało ociężałe podbrzusze.Przeżyła wstrząs, gdy dotknął intymnego miejsca.Gwałtownie zaczerpnęła powietrza, lecz nie poruszyła się, nie umknęła spod jego dłoni.Czuła narastające napięcie w całym ciele.Pragnęła tego mężczyzny, chciała wiedzieć, co to znaczy kochać się z nim.Czyżby jej szlachetne pobudki, pomysł poświecenia się, złożenia siebie w ofierze były jedynie pretekstem? A czy to w tej chwili miało jakiekolwiek znaczenie? Czuła pod dłońmi jego muskularne barki i twarde jak stal ramiona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]