[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak długo to potrwa? - pomyślała z gorzkim uśmiechem.Już na pewno nie wierzyła, że szczęście i pokój trwają wiecznie.Była na to zbytnią realistką i miała zbyt wiele złych doświadczeń za sobą.Podmuch wiatru sprawił, że powierzchnia fiordu zmarszczyła się w blasku słońca.Mali wstała i zaczęła się ubierać.Nie, nie będzie myślała o niczym innym niż to, że teraz jest jej dobrze.Miała Havarda, była silna, zdrowa i czuła się bezpiecznie.Życie było piękne.Gdy sięgnęła po omacku na stolik nocny po szpilkę do włosów, trąciła krzyż od babci.Spadł z brzęknięciem na podłogę.Mali schyliła się i podniosła go.Przez chwilę stała, trzymając go w obu dłoniach.Tak, było jej dobrze, ale swój grzech musiała już nieść zawsze.Kłamstwa, niewierność, zdradę Havarda, to, co zrobiła ich synkowi.Na chwilę zamknęła oczy i przycisnęła krzyż do piersi.Nie chciała o tym myśleć.To już przeszłość.Ale wymazać jej z pamięci nie mogła już nigdy.Wspomnienia leżały ukryte głęboko i nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego.Nigdy.Inaczej by tego nie udźwignęła.Nawet dla niej istniała granica tego, co była w stanie znieść.Wcisnęła ostatnią szpilkę we włosy i wyprostowała się.Chciała cieszyć się każdym nowym dniem.Podniosła Dorbet i położyła sobie na ramieniu.Zasłużyłam na to, powtórzyła w myślach z uporem, otwierając drzwi sypialni.Doprawdy zapłaciłam cenę!Pytanie tylko, czy Bóg był tego samego zdania.Z gorzkiego doświadczenia Mali wiedziała, że rzadko się z sobą zgadzali.On i tak był górą, tyle wiedziała.Ane i Ingeborg spojrzały na nią, gdy weszła do kuchni.Nic nie powiedziały, ale wyraźnie się zdziwiły, że zeszła jako ostatnia.Zazwyczaj była pierwsza.Mężczyźni zdążyli już zjeść i wyjść do pracy.Ingeborg zmywała po śniadaniu.- Chyba nie jesteś chora? - spytała wreszcie Ane.- Chora? Nie, dlaczego? - rzuciła Mali, nalewając sobie kubek kawy.Usiadła przy stole z kromką chleba.- To mała nie mogła się najeść.Chyba powoli powinnam jej dawać coś poza piersią.- Tak, ona na pewno dobrze daje znać, gdy nie jest zadowolona - uśmiechnęła się Ane, podchodząc do kołyski, do której Mali odłożyła najmłodszą.- Ale jaka też potrafi być słodka, gdy jest w dobrym humorze.Pogłaskała malutką po policzku, otrzymując w odpowiedzi promienny uśmiech.Mała rączka walczyła, by złapać Ane za palce, i udało się jej.- Ależ ta dziewczynka jest ładna - mówiła dalej Ane, stojąc nad kołyską.- Nie to, żebym uważała, że to jest najważniejsze, bo wszystkie twoje dzieci są ładne.Ale jest coś szczególnego, jeśli chodzi o nią.Wszyscy to mówią.- Słyszałaś, by ktoś coś o niej mówił? - spytała zdumiona Mali.- O, tak, nazywają ją pięknością ze Stornes albo małą Mali - zaśmiała się Ane.- Wiesz, jak jest z ludźmi we wsi.I większość mówi o niej Dorbet, tak jak ochrzciła ją Ruth.- Tak, Ruth nie udało się wymawiać „Dordi Beret”, co mnie nie dziwi.Ale Beret to się nie podoba i nie ukrywa tego.- Mimo to mówią o niej Dorbet.Chociaż gdy Beret przychodzi do kogoś z wizytą, to z szacunku dla niej pilnują się i mówią Dordi Beret.Rozumieją, że zdrobnienie nie podoba się starszej pani.Zupełnie jak Oja - dodała Ane.- Nie wiem, które przychodzi jej ciężej.- Tak, ciekawe - rzuciła Mali sucho.Jej samej bardzo odpowiadało rozwiązanie problemu.Gdy Dorbet i Oja pójdą do konfirmacji, pastor użyje ich pełnych imion.Ale to jeszcze daleko.Pewnie nauczyciel też będzie wymagał, by wszyscy używali tych imion.Do tego czasu ich zdrobnienia pewnie tak się przyjmą, że nikt go nie posłucha.Cóż, zobaczymy.Wraz z upływem lat być może sami Oja i Dorbet zażądają, by mówić do nich dwoma imionami.- Czy Olav nadal może wziąć wolne za dwa tygodnie? - spytała nagle Ingeborg znad cynkowej balii.- Nie zapomniałaś, prawda?- Miałabym zapomnieć, że bierzecie ślub? - odparła Mali z uśmiechem.- Nie, możesz być jak najbardziej pewna, że nie zapomniałam.To dla was wielki dzień, bardzo się cieszę, że jesteście szczęśliwi.Będziesz dobrą żoną dla Olava, naprawdę wspaniale, że się wreszcie zdecydowaliście.Ale, jak mówiłam, możecie wyprawić wesele tutaj.Ingeborg poczerwieniała.- Wiesz, że bardzo cenimy oboje twoją propozycję - powiedziała.- Ale ojciec i matka bardzo chcieli, by wyprawić wesele u nich w domu.Zresztą nie będzie to nic dużego, tylko najbliżsi.- Wesele to wesele - Mali wstała i włożyła swój kubek po kawie do balii ze zmywaniem.- Mam nadzieję, że to będzie piękny dzień i że życie z Olavem ci się ułoży.- Tak - szepnęła służąca.- Jestem tego pewna.- A w co się ubierzesz? - spytała Mali.- Masz już sukienkę?- Mam jedną odświętną.- Ingeborg nie podniosła wzroku znad balii.- Nie chcemy wyrzucać pieniędzy na niepotrzebne wydatki, zwłaszcza że nie będę miała okazji jej więcej użyć.Ta, którą mam, wystarczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]