[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Karoline skinęła głową i zaczęła ściągać mokrą koszulę ze swojego syna.Spojrzała tylko na Mali badawczo, jakby ją chciała o coś zapytać, ale zrezygnowała.- No nie wiem - westchnęła Mali.- Chyba jednak niczego nie kupię - powiedziała pospiesznie.- Siostra na mnie czeka, a i czasu mam mało.Karoline zdjęła dziecku mokrą koszulę.Pochyliła się nad workiem i szukała czegoś suchego na zmianę.- Powodzenia - bąknęła Mali i chciała wyjść.Nagle przystanęła i jak zaczarowana patrzyła na nagie, ciemne piersi chłopca.Tuż pod lewą brodawką zobaczyła maleńkie znamię w kształcie serca.Na uginających się nogach wyszła ze stodoły.Nie poszła prosto do dworu.Spotkanie z siostrą Jo całkowicie wytrąciło ją z równowagi.Ale to, co sprawiło, że czuła się okropnie i musiała się oprzeć o pień starej jabłoni, to wiadomość, że Jo znalazł sobie inną kobietę.Zazdrość paliła ją żywym ogniem, znowu musiała zgiąć się wpół i zwymiotować.Ocierała usta ręką i czuła, że twarz ma mokrą od łez.W końcu uniosła głowę i głęboko wciągnęła powietrze.Sztywnymi palcami poprawiła włosy, obciągnęła suknię, sprawdziła, czy nie jest przypadkiem zabrudzona wymiocinami, potem wolno poszła przez sad do domu.W Stornes nie wspomniała ani słowem, że w Innstad są Cyganie, i miała nadzieję, że nikt inny o tym nie powie.A jeśli jednak, to zawsze może powiedzieć, że jej to całkiem wyleciało z głowy.Pojechała odwiedzić Margrethe, a nie oglądać Cyganów.Ale nikt nic nie powiedział, a następnego popołudnia Mali zobaczyła na drodze chmurę kurzu, znak, że tabor wyruszył w dalszą drogę.Patrzyła w ślad za nimi, dopóki nie zniknęli jej z oczu na skraju lasu, a chmura kurzu opadła na drzewa.Odetchnęła z ulgą.Mimo to czuła, że coś w jej życiu przepadło nieodwracalnie razem z tym taborem.Nadzieja.Czas, jaki potem nastał, był dla Mali bardzo trudny.Nosiła w sobie wielki smutek i ból, jakby utraciła ukochanego człowieka.I w jakimś sensie tak przecież jest, myślała w długie, ciemne jesienne noce.Utraciła Jo.Na myśl o tym, że on jest teraz z inną kobietą, robiła się chora.Nie żeby mu wyrzucała, że nie potrafił żyć sam.chociaż, z drugiej strony, tak właśnie robiła.Wierzyła, że po niej on nigdy z inną kobietą się nie zwiąże.Nigdy nikogo nie pokocha.Oni dwoje byli sobie przeznaczeni na zawsze, Mali od początku była o tym przekonana.Nic nie mogło między nimi stanąć, bo to, co ich łączyło, było wyjątkowe, odmienne.Czuła to i wierzyła, że Jo czuje tak samo.Czy może tylko miała nadzieję, że tak jest? Teraz go utraciła.Już do niej nie należał.Wszystko się skończyło.Straciła apetyt, schudła, zrobiła się blada.Wszyscy w domu przyglądali się jej z troską.Nieustannie czuła na karku ich spojrzenia i wiedziała, co myślą.Ze mianowicie Mali jest znowu w ciąży.Kiedy jednak w końcu Beret, w imieniu wszystkich, wprost ją o to zapytała, Mali odparła krótko - nie!- Coś mi musiało zaszkodzić - powiedziała tylko.- Albo to jakaś zaraza.Tyle się słyszy ostatnio, że ludzie chorują - dodała, unikając wzroku teściowej.Zarówno Johan, jak i Beret pospiesznie zaproponowali, że skoro tak, to Mały Sivert powinien sypiać w osobnym łóżku.Nikt przecież właściwie nie wie, co Mali dolega i czym chłopiec mógłby się zarazić.Na to jednak ona zareagowała ze straszną furią.- Ludzie są chorzy, jeżeli nie mogą drugiemu zrobić krzywdy! - krzyczała.- Jeżeli mi nie przejdzie, to pójdę do doktora - zapewniała.Nigdy jednak nie pozwoli, żeby zabrano jej dziecko z łóżka.Bo jest jedynym, co jej zostało po Jo.Syn i pierścionek.Nocami obejmowała małe, ciepłe ciałko i płakała cicho we włosy synka.Jej serce było niczym otwarta rana, powstała z rozpaczy i żalu.W końcu zdała sobie sprawę, że przecież tak było zawsze.Kiedy Jo opuścił Stornes, jej nie zostało po nim nic prócz syna i pierścionka.Tylko że przedtem to do niej nie docierało.Przez cały czas nosiła w sobie żywą nadzieję.To ta nadzieja przeprowadzała ją przez wszystkie dni i noce bez niego, była niczym chybotliwy płomyk światła w oddali.Teraz światło zgasło.Wszystko się odmieniło po spotkaniu z jego siostrą, kiedy się dowiedziała, że Jo ma inną.Może także ma dzieci, albo niedługo będzie miał.Czuła się zdradzona i oszukana.Ona też zdradziła i oszukała.Najpierw oszukała Johana, a potem, kiedy znowu musiała wrócić do łóżka męża, zdradziła Jo.Nie z własnej woli, ale jednak.Znowu Mali musiała się zmagać ze sobą.Siedziała i patrzyła na fiord w tę ciemną jesienną noc i czuła, że życie nie ma żadnego sensu.Nie minęło jednak wiele czasu, a zaczęła się jakoś wydobywać z tej paraliżującej depresji, powoli unosiła głowę, prostowała kark, Przecież ma dla kogo żyć! Ma Małego Siverta, najdroższą istotę na świecie.Dopóki go ma, nie podda się nigdy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]