[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znała podstawy stosowania kosmetyków i potrafiła zrobić stosowny użytek z pomadki do ust i różu do policzków.Poza tym była dość zadowolona z tego, jak stylowo ułożyły się jej gęste loki, gdy na początku tygodnia próbowała swoich sił w samodzielnym korzystaniu z lokówki.Pomyślała z ironią, że teraz wygląda opłakanie, podczas gdy wysmagany wiatrem Jason prezentuje się atrakcyjnie na łobuzerski sposób.Mimo to ani przez moment nie zmyliła kroku, gdy odgarniając czarne kosmyki, podchodziła do Huntera.Obserwował ją z drwiącym półuśmiechem.Wiedziała, że rozbawiła go jej reakcja na to nieoczekiwane spotkanie.Zastanawiał się, czy przystanie, żeby z nim porozmawiać, czy też jedynie obdarzy go skinieniem głowy i pójdzie dalej.Ale przecież nie dostał jeszcze jej listu i nie miał pojęcia, że to spotkanie było jak najjbardziej po myśli Helen.Tylko miejsce i pora się nie zgadzały.Uniosła dumnie brodę i przyśpieszyła.Po chwili przystanęła przed Jasonem.- Witam pana, lordzie Hunter - odezwała się.- Jak się pan dzisiaj miewa?Jason pochylił głowę.- Doskonale, dziękuję.- Patrzył na nią uważnie.- Jak samopoczucie, pani Marlowe?- Również nie narzekam.- Pogoda zdaje się bardzo ładna jak na tę porę roku - dodał Jason gładko.Jego stalowe oczy wpatrywały się w idealny owal twarzy Helen, podczas gdy ona bezskutecznie usiłowała odgarnąć kosmyki włosów przyklejające się jej do policzków.- Chociaż może jest nieco zbyt wietrznie - wymamrotał cicho.Helen poczuła, że jej twarz płonie żywym ogniem pod lekko kpiącym spojrzeniem arystokraty.- Nurtuje mnie jedno - odezwał się Jason.- Czemu nie zabawiła pani nieco dłużej u Goodeów?- Czyżby Anne wspomniała, że się u nich zjawiłam? - zdumiała się Helen.- Nie, nic nie mówiła.Widziałem z okna w salonie, jak pani wychodzi.- Och.- Zakłopotana Helen przygryzła wargę idealnymi zębami.Postanowiła być z nim całkiem szczera.- Ja.Złożyłam im wizytę, gdyż zamierzałam porozmawiać z Phili-pem na osobności.Pora jednak nie była ku temu odpowiednia.Trudno, pójdę tam jeszcze raz.- Myślałem, że być może Anne wspomniała o mojej obecności, więc wymknęła się pani, by się ze mną nie spotkać.- Owszem, wspomniała o tym, że zjawił się pan u nich.Ale, nie.Nie wymknęłam się, jeśli o to chodzi.Szczerze mówiąc, chciałam się z panem spotkać.Dziś wysłałam panu list.- Helen zacisnęła usta.Nie zamierzała ot tak wprost zdradzać tego faktu.Jednak okazało się, że Jason widział jej ucieczkę, więc pragnęła ją wytłumaczyć.Z wysiłkiem próbowała wyjść z twarzą z tej sytuacji.- Napisałam do pana, gdyż trapi mnie pewna rzecz.Ale proszę nie pytać teraz o wyjaśnienia.To nie najlepsza pora - dokończyła szybko, widząc w jego oczach nagły błysk zainteresowania.- Chyba domyślam się, o co chodzi - powiedział cicho.- Pragnie pani wiedzieć, co mną kierowało, gdy postanowiłem uregulować wasz rachunek w sklepie.To panią trapi?Nie trafił, jednakże tok jego rozumowania podążał we właściwym kierunku.Helen popatrzyła mu w oczy, cofnęła się o krok i oznajmiła pełnym napięcia głosem:- To nie pora ani miejsce na takie dyskusje.- Rozejrzała się wokoło i dostrzegła, że przechodnie obrzucają ich zaciekawionymi spojrzeniami.Bez wątpienia zastanawiali się, dlaczego taki elegancki dżentelmen, właściciel kosztownego ekwipażu, stoi na skraju ulicy, pogrążony w rozmowie z nieładnie ubraną, młodą, wychudzoną kobietą.Helen zauważyła, że dwie pulchne matrony posyłająjej pełne potępienia spojrzenie, a następnie pochylają ku sobie głowy i coś mamroczą.Dobiegały ją pojedyncze niewyraźne słowa.„Skandal.W biały dzień.”Helen poczuła, że zaczyna jej brakować tchu w piersiach.Chyba nikt nie przypuszczał, że próbowała sprzedawać swe wdzięki na ulicy? Myśl, która przyszła po chwili, wstrząsnęła jej dumą i godnością.Przechodnie niewiele się mylili.Przecież oto właśnie starała się pozyskać przychylność tego mężczyzny.Taki był jej plan, miała tylko nadzieję, że uczyni to z dala od wścibskich oczu.Jason przechylił głowę, wpatrując się w zawstydzone oblicze młodej wdowy.- Skoro zadała sobie pani tyle trudu, by do mnie napisać o swych troskach, z pewnością są istotne.Chciałbym poznać je możliwie jak najszybciej.- Wyciągnął ku niej ramię.- Proszę.Jeśli pozwoli pani odwieźć się do domu, możemy tam porozmawiać.- Nie.- przerwała mu Helen pospiesznie, wpatrując się w jego oczy.- To nie najlepszy pomysł, proszę mi wierzyć.Dziś w domu jest Charlotte, wolałabym.- Rozumiem.Jestem pewien, że znajdziemy dogodne miejsce w drodze do Westlea House, nie nazbyt odludne, ale i nie publiczne.Na pewno lepsze niż to tutaj.Podczas przejażdżki po parku bez wątpienia natrafimy na spokojny zakątek.Tam się zatrzymamy i niezwłocznie zajmiemy pani sprawą, nie wzbudzając niezdrowego zainteresowania.Helen nie trzeba było tego dwa razy powtarzać.Wiedziała przecież, że gdy Jason wróci do domu, i tak przeczyta jej list.a wtedy zrozumie, co mu proponowała.Najlepiej było iść za ciosem i zamknąć sprawę, którą rozpoczęła.Jeśli błędnie założyła, że Jason się nią interesuje, i jej bezpośredniość tylko wzbudzi jego irytację, nie zaś zadowolenie, być może nigdy więcej się nie spotkają.W końcu wszyscy wiedzieli, że od pewnego czasu Jason pokazywał się publicznie z Dianą Tucker.Helen doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ogromnie się różni od tej kobiety, zarówno typem urody, jak i figurą, o usposobieniu nie wspominając.Gdy wzięła Jasona pod ramię, kurtuazyjnie pomógł jej wsiąść do faetonu.W tej samej chwili przestała dręczyć się wysłaniem listu.Co się stało, to się nie odstanie, nie powinno się płakać nad rozlanym mlekiem.Dosyć już miała zgryzot poprzedniej bezsennej nocy.Spodziewała się, że gdy tylko powóz ruszy, Hunter zacznie ją wypytywać, myliła się jednak.Kilka minut później to ona musiała przerwać milczenie, gdyż czuła się naprawdę niezręcznie.Była aż nadto świadoma faktu, że muskularne udo ukryte pod cienką tkaniną znajduje tuż obok jej biodra.Zawstydzona tą bliskością, odsunęła się lekko i odwróciła głowę, żeby popatrzeć w oczy arystokraty.Postanowiła zebrać się na odwagę i wreszcie odezwać.Równie dobrze mogła zainicjować konwersację i poprowadzić ją w takim kierunku, by zaprezentować się jako.jako.bezczelna ladacznica.- Wiem, że jest pan spokrewniony z rodziną Goode’ów.Proszę wybaczyć pytanie, ale co skłoniło pana, by złożyć im wizytę po tak długim czasie? Jeśli się nie mylę, wcześniej nie utrzymywali państwo kontaktu?Nie tracąc szybkości, Jason zręcznie wyminął dwa sporych rozmiarów powozy.Kiedy droga była wolna, powściągnął nieco lejce i popatrzył na Helen.- Pyta pani, czy to zażyłość między pani młodszą siostrą a Philipem Goode’em skłoniła mnie do tej wizyty?Helen wahała się jedynie przez krótką chwilę.- Tak - przyznała szczerze.- Nie myli się pan.Właśnie o to pytam.Jason uśmiechnął się z uznaniem.Był pod wrażeniem jej bezpośredniości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •