[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyraz zadowolenia na jego twarzy mówił sam za siebie.Rana wyskoczyła z łóżka tak szybko, że nim Trent zdążył zareagować, była już za drzwiami.- Co się stało? Dokąd idziesz?Odwróciła się i spojrzała na niego z gniewem.- Nie potrzebuję nikogo, panie Gamblin.A już na pewno nie mężczyzny, który kochał się ze mną z litości!- O czym ty, do diabła, mówisz?- Zgadnij! - Weszła do swego pokoju, zatrzasnęła drzwi i szybko przekręciła zamek.Nie mogła znieść myśli, że ostatnia noc była ze strony Trenta aktem miłosierdzia.Poczuła się samotna.Mężczyzna dał jej rozkosz i przyjęła ją.Czy zrobił to po to, by odmłodzić biedną pannę Ramsey i uleczyć ją z depresji?Walił pięściami w drzwi i szarpał gniewnie klamką.- Otwórz!- Idź sobie.- Ostrzegam cię! Jeśli nie otworzysz drzwi, wyważę je i będziesz musiała opowiedzieć Ruby, co się stało.- Nie boję się twoich pogróżek!Następnym dźwiękiem, jaki Rana usłyszała, było uderzenie wyważonych drzwi o ścianę.Skuliła się odruchowo, krzyżując ręce na piersi.Chwycił ją za ramiona i podniósł tak, że ledwie dotykała podłogi.- Jesteś najbardziej upartą kobietą, jaką znam.Litość! - warknął.- Kochanie, nikt nie posuwa się z litości tak daleko.Czy nie poznajesz, gdy ktoś cię kocha?Z początku trzymała się dzielnie.Teraz osłabła.- Kocha? - powtórzyła słabym głosem.- Tak, to miłość! - wykrzyknął, kiwając głową.- Słyszałaś to słowo? Kocham cię i doprowadza mnie to do szału.Nigdy w życiu nie zostałem pokonany przez kobietę.Ograłaś mnie gorzej niż jakikolwiek przeciwnik na boisku.Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje.Straciłem nad sobą kontrolę.Nigdy nie byłem tak nieszczęśliwy i tak szczęśliwy zarazem.To straszne.Przekonał namiętnym pocałunkiem, że mówi prawdę.Zbliżali się do sofy.Opadł na nią, wciąż trzymając Ranę w objęciach.Nie oszczędził własnej koszuli.Rozerwał ja, uwalniając piersi kochanki, by je pieścić szaleńczo.Równie gwałtownie zdjął swoje szorty.To zbliżenie było szybkie.Wszedł w nią głęboko.Znieruchomiał na chwilę, choć wszystko w nim wrzało.Wargami pieścił jej ucho.- Jeśli jeszcze nie zrozumiałaś, powtórzę: kocham cię! Przekonam cię, jak bardzo.- Zaczął się poruszać.Oplotła go nogami.I tym razem szczyt był oszałamiający.Długo nie mogli ochłonąć.Rana zamknęła oczy i pozwoliła strugom wody spływać po swoim ciele.Myła się długo, przesuwając dłońmi po skórze i zastanawiała się, co Trent czuł, dotykając jej ciała.Uśmiechnęła się na wspomnienie słów, które szeptał, kochając się z nią.Gdy po krótkiej drzemce zaproponowała kochankowi, by poszedł do swego pokoju, spytał:- Dlaczego? Chcę być tutaj.I tutaj.I tutaj! - Wskazywał pieszczotliwymi gestami te części ciała Rany, które kochał.Odsunęła ręce Trenta, nim zdążył odebrać jej zdrowy rozsądek.- Ruby może wrócić w każdej chwili.Co będzie, jeśli tu przyjdzie i zastanie nas razem?- No to co? Jestem dorosły.- Hm, powiedzmy! - powiedziała, pieszcząc go.Oddech mężczyzny mieszał się z pomrukiem podniecenia.- Kochanie, to nie jest najlepszy sposób, by skłonić mnie do odejścia.Chyba, że zmieniłaś zdanie.- Odwrócił Ranę na plecy i zaczął całować.- Nie!Odepchnęła go silnie.Musiał wstać, by nie stracić równowagi i nie spaść z tapczanu.- Co powiesz na szybki prysznic? - spytał, gdy popychała go w stronę drzwi.- Może lepszy byłby długi?- Naprawdę? - spytał, rozjaśniając twarz.- Ale każde myje się osobno.Uśmiech zgasł.- Nie chcesz najpierw pobiegać?- Baw się dziś beze mnie.Nie mam siły.Trent znów się zaśmiał.- A ja mógłbym wejść na Mount Everest, pokonać całą drużynę Steelersów albo zabić smoka! - Pocałował mocno Ranę, nim odszedł.Teraz, wychodząc spod prysznica, odtwarzała te sceny w pamięci, przeżywając od nowa każdą sekundę cudownej nocy, począwszy od momentu, gdy Trent wziął ją w ramiona.Wspominała każde słowo, każdy gest.Rozkoszowała się nimi jak najcenniejszym skarbem, bo nigdy nie zaznała takiej miłości.Czemu nie miała tego przyznać? Kochała Trenta Gamblina.Przeglądała się w zaparowanym lustrze, chcąc dostrzec blask miłości w swoich egzotycznych oczach, które tak ukrywała.Co pomyślałby Trent, gdyby pozwoliła mu je zobaczyć? Czy uznałby je za tajemnicze i cudowne jak inni? Czy sądziłby, że są piękne?Otworzyła toaletkę i wyjęła z niej brązową kredkę do oczu.Obracała ją w ręku jak były palacz zakazanego papierosa.Jedno pociągnięcie tu, drugie tam, cień pod rzęsami na dolnej powiece.Czy powinna zrobić makijaż? Może odrobinę podkreślić migdałowy wykrój oczu? Trochę różu poniżej kości policzkowych? Nieco błyszczka do warg?Pomyślała tęsknie o pozostawionych w Nowym Jorku białych ubraniach.Tworzyły olśniewający kontrast z oliwkową karnacją i kasztanowymi włosami.Wąskie paski, prowokujące dekolty, zwiewne spódnice i szyte na miarę ubrania, podkreślające walory figury.Przez chwilę chciała być tak piękna, jak mogła naprawdę.Co wówczas pomyślałby Trent o swojej kochance?- Nie możesz mnie naprawdę kochać - szepnęła, gdy odpoczywali po kolejnym uniesieniu - bo nie jestem podobna do twoich poprzednich partnerek.- Może dlatego tak cię uwielbiam.Spotykałem się z wieloma kobietami, ale w porównaniu z tobą były bardzo płytkie.Ty masz osobowość.Duszę.Kocham twoje ciało i to, co dla mnie robisz.Ale zdobyłaś mnie czymś innym.Nie jesteś pięknym opakowaniem.Jesteś pełną kobietą.Rana odłożyła kredkę na półkę toaletki i zamknęła starannie drzwiczki.Schowała twarz w dłoniach i oddychała głęboko.Kobieca próżność kusiła ją.Stać się znów piękną dla kochanka! Ale czy nadal będzie jej pragnął, gdy dowie się, że ona jest kimś innym?Nie miała złudzeń co do przyszłości ich związku.Finał nie mógł być szczęśliwy.Trent wkrótce wyjedzie na obóz, a ona straci swą miłość na zawsze.Ale dopóki jest z nim, będzie upajać się miłosnymi wyznaniami.W życiu Rany było tak mało udanych związków uczuciowych.Matka nie wiedziała, co to miłość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]