[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cieszę się, że z tego wyszedłeś.Naprawdę się cieszę.Miałem na to wiele odpowiedzi, ale ta, którą wybrałem, brzmiała następująco:– Zdawało jej się, że robi coś dobrego.Chyba teraz widzę, jak ty.Słuchaj, już po wszystkim.Skinęła głową.– Widziałam zdjęcia na półeczce nad kominkiem – powiedziała.– Susan.Te listy.I pierścionek zaręczynowy.Spojrzałem na półeczkę i poczułem się źle w każdym sensie.– No.– Kochasz ją.Przytaknąłem.Wypuściła powietrze i pochyliła głowę, tak że daszek czapki zasłonił jej oczy.– Więc czy mogę coś ci doradzić?– Czemu nie.Spojrzała na mnie i powiedziała:– Przestań się nad sobą użalać, Harry.Zamrugałem zdziwiony.– Co?Objęła gestem moje mieszkanie.– Mieszkałeś w norze, Harry.Rozumiem, że jest coś, o co się obwiniasz.Nie znam szczegółów, ale to jasne, że z tego powodu doprowadziłeś się do takiego dna.Wydobądź się z tego.Na nic się jej nie przydasz, zarastając pleśnią.Przestań myśleć o tym, jak bardzo ci źle, bo jeśli cokolwiek ją obchodzisz, serce by jej pękło, gdyby zobaczyła cię tak, jak ja cię widziałam parę dni temu.Przyglądałem się jej przez chwilę.– Romantyczna rada.Od ciebie.Rzuciła mi półuśmiech.– Tak.Co za ironia.Zobaczymy się.Skinąłem głową.– Do widzenia, Elaine.Pochyliła się i pocałowała mnie w policzek, a potem odwróciła się i odeszła.Patrzyłem za nią.I czy to z powodu nielegalnej mgły psychicznej, czy nie, nigdy nie wspomniałem o niej Radzie.Tego samego wieczoru zjawiłem się u Billy’ego.Zza drzwi dobiegały śmiechy i muzyka, a także zapach pizzy.Zapukałem, Billy otworzył.W środku ucichły rozmowy.Wszedłem do mieszkania.Tuzin rannych, posiniaczonych, pokaleczonych i szczęśliwych wilkołaków przyglądał mi się znad stołu zastawionego napojami.Pudełka pizzy, kostki do gry, ołówki, notatniki i małe, dwuipółcentymetrowe modele rozłożone były na wielkim arkuszu papieru milimetrowego.– Billy – zacząłem – i wy wszyscy.Chciałem tylko powiedzieć, że naprawdę sobie poradziliście.O wiele lepiej, niżbym się spodziewał.Powinienem był bardziej w was wierzyć.Dziękuję.Billy, kiwając głową, powiedział:– Warto było, prawda?Rozległ się ogólny pomruk potwierdzenia.– A więc dobra.Niech ktoś da mi kawałek pizzy i colę, i kostki, ale chcę, żeby było jasne, że potrzebuję forów.Billy spojrzał na mnie ze zdumieniem.– Czego?– Forów.Chcę wielkich, niesprawiedliwych forów i chcę nie musieć za dużo myśleć.Twarz Billy’ego rozjaśniła się w uśmiechu.– Georgia, czy został nam arkusz dla barbarzyńcy?– Pewnie – odpowiedziała i podeszła do szafki.Usiadłem, dostałem pizzę i colę i wsłuchałem się w odgłos wznowionych rozmów.Pomyślałem sobie, że to dla mnie o niebo lepsze od umartwiania się w laboratorium.– Wiesz, czym jestem rozczarowany? – spytał nagle Billy.– Czym?– Wszystkie te elfy, pojedynki, szalone królowe, a nikt nawet nie zacytował starego Wila Szekspira.Ani razu.Gapiłem się na Billy’ego przez chwilę, po czym ryknąłem śmiechem.Rozbolały mnie od tego rany i sińce, ale to był dobry, uzdrawiający ból.Wziąłem sobie kostki, papier i ołówki i rozsiadłem się wśród przyjaciół, by udawać Thorga Barbarzyńcę, by jeść, pić i weselić się.Boże, co za głupcy z tych śmiertelników.PodziękowaniaAutor (czyli ja) pragnie podziękować tym wszystkim, którym powinien był podziękować w poprzednich książkach – Ricii i AJ.rzecz jasna, i wszechmocnej Jen.Dziękuję wam wszystkim, którzy wspieraliście mnie w mojej pracy, włącznie (ale nie wyłącznie) z Wilem i Erin (która faszerowała mnie wiedzą o Chicago i której mi brakowało, kiedy byłem tam po raz pierwszy).Fredowi i Chrisowi, Martinie i Caroline, i Debrze, i Cam, i Jess, i Monice, i April.Dziękuję również wam, potężni bibliotekarze, którzy swoimi sztuczkami skłoniliście ludzi, by czytali te książki.I księgarzom (i szperaczom), którzy poświęcili swój czas, by pomóc mi zaistnieć.Przyznaję, że jestem trochę oszołomiony, ale jestem wam wszystkim bardzo wdzięczny.Podziękowania należą się tak wielu osobom, że prawdopodobnie nie jestem w stanie wszystkich wymienić.Kogo pominąłem, niech da znać Shannon.Ona zdzieli mnie po łbie kijem bejsbolowym i wytknie mi błąd.(PS Shannon i J.J.jak zawsze wam dziękuję.Powinienem obiecać, że trochę znormalnieję, ale wszyscy wiemy, że bardzo długo by to trwało)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]