[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ujrza³am go znienacka za swoimi plecami, kiedy ktoœ otworzy³ przede mn¹oszklone drzwi i on odbi³ siê w szybie.Odbi³ siê bardzo dok³adnie i wyraŸnie,bo znajdowa³ siê w jasno oœwietlonym miejscu i ujrza³am jego odbicie akurat wmomencie, kiedy przenosi³ wzrok ze mnie na coœ, co trzyma³ w rêku.Wygl¹da³o tozupe³nie tak, jakby porównywa³ na przyk³ad zdjêcie z orygina³em albo coœ w tymrodzaju.Niepokój, który sta³ siê ju¿ zasadniczym elementem mojego wnêtrza,gwa³townie wzrós³.Eksplodowa³.W mgnieniu oka zmieni³am plany:Duñska ambasada posiada³a jakieœ wiadomoœci o mnie.Bez oporu poda³am aktualnyadres, wyrazi³am zgodê na rozmowê z policj¹ i uzyska³am przed³u¿enie wizy,wszystko razem w ci¹gu paru minut.Po czym uda³am siê wprost do salonusamochodowego, bez sekundy namys³u i bez ¿adnych grymasów kupi³am be¿owegojaguara, czterodrzwiowego, ostatni model, rejestracjê za³atwili mi w pó³godziny i wyjecha³am nim na miasto.Nastêpne pó³ godziny trwa³o moje pakowaniesiê i porzucenie hotelu.G³odna do nieprzytomnoœci i zdenerwowana do szaleñstwaruszy³am w kierunku na Berlin.Zdaje siê, ¿e a¿ do Nancy nie myœla³am nic.Po g³owie t³uk³y mi siêrozpaczliwie oderwane fragmenty instrukcji obs³ugi samochodu.Zmieniæ olej.Zrobiæ przegl¹d.Niedotarty, nie wyci¹gaæ maksymalnych obrotów.Coœ tamdokrêciæ albo mo¿e przesmarowaæ.Coœ tam po trzech tysi¹cach kilometrów, a coœtam po piêciu.A mo¿e coœ po tysi¹cu? ¯eby to diabli wziêli, po ilu tenolej…?!W Nancy zatrzyma³am siê w jakimœ motelu, którego w ogóle nie potrafi³abymrozpoznaæ, zamówi³am sobie kolacjê i spróbowa³am nieco oprzytomnieæ.Od chwili dostrze¿enia w oszklonych drzwiach faceta, ogl¹daj¹cegoproblematyczn¹ fotografiê, przesta³am myœleæ logicznie.Dusza mi mówi³a, ¿eniebezpieczeñstwo jest tu¿ tu¿ i okaza³o siê, ¿e dusza mia³a racjê.Jak mog³ampopaœæ w tak karygodn¹ beztroskê! Gang czuwa³.Ca³a Francja, ca³a zachodniaEuropa sk³ada³a siê wy³¹cznie z dybi¹cych na mnie wrogów.W policji, wInterpolu, we wszystkich ambasadach z nasz¹ w³¹cznie, we wszystkich urzêdach iw³adzach siedzieli wy³¹cznie wspó³pracownicy przeklêtego szefa i to nanajwy¿szych stanowiskach.Myœl, ¿e uda mi siê ich omin¹æ, by³a skoñczon¹bzdur¹.Dziwne, ¿e jeszcze ¿yjê.Mogli przecie¿ staæ pod ka¿dymi drzwiami i naka¿dym skrzy¿owaniu, czekaj¹c tylko na mnie z rozpylaczami, ukrytymi podmarynark¹.Nie, z rozpylaczami nie, z pistoletami na gaz usypiaj¹cy…Wygl¹da³o na to, ¿e wreszcie uda³o mi siê wpaœæ w uczciw¹, porz¹dn¹ histeriê.Pij¹c herbatê i opanowuj¹c szczêkanie zêbami, têpo wpatrywa³am siê w mapêsamochodow¹ Europy.Po jakiejœ godzinie powoli zaczê³a mi œwitaæ nadzieja, ¿emo¿e nie wszystko jeszcze stracone, ¿e na parkingu stoi samochód, a na mapiewidnieje s³owo WARSZAWA i ¿e razem wziête to mo¿e coœ da…Z najwiêkszym wysi³kiem zmobilizowa³am siê i ustali³am plan podró¿y.Musia³amjechaæ tak, ¿eby nie zawadziæ o ¿aden kraj poza Niemcami, bo ¿adnej innej wizytranzytowej nie zd¹¿y³am uzyskaæ.W ogóle zreszt¹ o ¿adnej nie pomyœla³am.Wieœci o udaniu siê do Danii rozg³osi³am mo¿liwie szeroko i to powinno mi daæjak¹œ szansê.Jeœli pojadê przez Frankfurt nad Menem, to w RFN bêdê mog³azrobiæ ten przegl¹d.Nie ma sensu woziæ ze sob¹ wszystkich pozosta³ychpieniêdzy, w czasie przegl¹du zd¹¿ê wp³aciæ resztê na swoje w³asne konto wLandmandsbanken.Bank ma obowi¹zek zatrzymaæ to w tajemnicy.Zreszt¹, wszystkojedno, nawet gdyby fakt wp³acenia pieniêdzy opublikowali w gazecie, to i tak jaw tym czasie bêdê ju¿ daleko.Teraz trzeba bêdzie siê przespaæ, wyjechaæ oœwicie i poza przerw¹ na przegl¹d jechaæ jednym ci¹giem.Niezbêdn¹ przerwê obliczy³am na pó³ dnia.Do Warszawy mia³am oko³o tysi¹csiedemset kilometrów.Przegl¹du i wp³aty zdecydowa³am siê dokonaæ w Hannowerze,uznawszy, ¿e do Frankfurtu jest za blisko.Dorzuci³o mi to wprawdzie parêkilometrów, ale wydawa³o siê racjonalne.Nastêpnie zamówi³am rozmowê zWarszaw¹.— Rany boskie, nareszcie siê znalaz³aœ! — wykrzykn¹³ Diabe³, uwierzywszy, ¿e toja.Wydawa³ siê bardziej zniecierpliwiony ni¿ uszczêœliwiony.— Co siê z tob¹,na litoœæ bosk¹, dzia³o?!— Nic — odpar³am stanowczo.— Potem ci powiem, a teraz, kochanie moje, s³uchaj.Dzisiaj jest jeszcze czwartek.Jutro o bladym œwicie wyje¿d¿am i jadê jednymci¹giem.W sobotê rano czekaj na mnie w Ko³baskowie z pieniêdzmi na c³o wzêbach.— Czym jedziesz?— Samochodem.— Jakim?!— Be¿owym jaguarem.Nowym.— Rany boskie! — krzykn¹³ i trochê go zatka³o.— Nie mogê teraz z tob¹ d³u¿ej rozmawiaæ.Bojê siê, jest niedobrze.Czekaj wsobotê od rana, ja siê bêdê stara³a przyjechaæ jak najwczeœniej.I niech ciêrêka boska broni komukolwiek coœ mówiæ!— Oszala³aœ! — zaprotestowa³.— Nie zd¹¿ysz do soboty! Musisz gdzieœ zanocowaæ,nie dasz rady!— Nigdzie nie bêdê nocowaæ, wyspana jestem.Muszê zd¹¿yæ!— No dobrze, ale zaskoczy³aœ mnie.Jak ty to sobie wyobra¿asz, jak ja mam tamdojechaæ?! Ja nie zd¹¿ê do soboty! Umówmy siê na niedzielê!— Wykluczone! Musisz zd¹¿yæ, rób, co chcesz, idŸ piechot¹, fruwaj! Moje ¿ycieod tego zale¿y!— S³uchaj, co ciê napad³o.Najpierw giniesz na pó³ roku, a potem dostajeszataku poœpiechu.Czy tobie siê przypadkiem nie przewraca w g³owie?— Przewraca mi siê wszêdzie, ale to nie ma znaczenia.Kotku s³odki, ja mam zasob¹ koszmar! Nie mam czasu siê teraz roztkliwiaæ, muszê wytrzymaæ do granicy.Potem ci wszystko opowiem, czekaj na mnie, pamiêtaj! Ja ju¿ chcê ciê zobaczyæ!— Nie rozbij siê gdzie po drodze! — zawo³a³ jeszcze z jakimœ dziwnymniezadowoleniem i skamienia³e serce, które ju¿ mi zaczyna³o nieco tajaæ,zlodowacia³o na nowo.Na litoœæ bosk¹, czy ten cz³owiek nigdy nie potrafizachowaæ siê jak cz³owiek?!…Wyjecha³am o wschodzie s³oñca i pcha³am siê na pó³noc, wybieraj¹c wy³¹cznieautostrady.Ko³o po³udnia by³am w Hannowerze.W ci¹gu trzech godzin za³atwi³aminteresy.W stacji obs³ugi grymasili coœ wprawdzie na temat iloœci kilometrów,ale nie wszystkie pieni¹dze wp³aci³am do banku, wiêc grymasy szybko ucich³y.Ruszy³am dalej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]