[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zacisnął węzeł tylko z taką siłą, by ścierka się nie przesunęła.- No dobrze, trzymaj się, Julio.Chwycił krótkofalówkę z posadzki i szybko przełączył się na główny kanał.- Dyspozytor, postrzelony funkcjonariusz, dolny poziom garażu w La Brea Park, róg La Brea i Santa Monica.Potrzebujemy karetki, NATYCHMIAST! Podejrzany zatrzymany.Potwierdź.Czekał niemal wieczność, aż dyspozytor odpowiedział, że kontakt się rwie i żeby Bosch powtórzył wezwanie.Bosch wyłączył i włączył przycisk nadawania.'- Gdzie sanitariusze?! Został trafiony funkcjonariusz!! - Przełączył się na częstotliwość taktyczną.- Edgar, Edgewood, jesteśmy na dolnympoziomie garażu.Brasher dostała.Mam Stokesa pod kontrolą.Powtarzam, Brasher dostała.Upuścił krótkofalówkę i krzyknął „Edgar” tak głośno, jak tylko potrafił.Zerwał z siebie marynarkę i zwinął ją w kłębek.- Człowieku, ja tego nie zrobiłem! - zawołał Stokes.- Nie wiem, co się.- Zamknij się! Kurwa mać, zamknij się!Wsunął Julii pod głowę marynarkę.Zaciskała zęby z bólu, zbielały jej wargi.- Już jedzie karetka, Julio.Wezwałem ją, zanim jeszcze dostałaś.Jasnowidz ze mnie czy co? Musisz się trzymać, Julio.Trzymaj się!Uchyliła usta, chociaż widać było, że wiele ją to kosztuje.Zanim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć, znów rozkrzyczał się Stokes.- To nie moja wina, człowieku! - wołał ze strachem, który graniczył z histerią.- Nie pozwól, żeby mnie zabili! To nie ja ZROBIŁEM!!!Bosch przechylił się i przycisnął z całych sił Stokesa do posadzki.- Zamknij ryj, kutasie, albo sam cię zabiję! - krzyknął mu prosto w ucho.Natychmiast odwrócił się z powrotem do Julii.Miała wciąż otwarte oczy, po policzkach ciekły jej łzy.- Jeszcze tylko parę minut, Julio.Musisz wytrzymać!Wyjął jej pistolet z ręki i położył go jak najdalej od Stokesa.Ujął dłoń Julii w obie ręce.- Co się stało? Co się stało, do diabła?!Otworzyła i znowu zamknęła usta.Na rampie rozległ się tupot biegnących ludzi.Bosch usłyszał, że woła go Edgar.- Tutaj! Po chwili byli przy nim Edgar i Edgewood.- Julia! - zawołał Edgewood.- Och, do diabła!Bez chwili wahania podszedł do Stokesa i wymierzył mu z furią kopniaka w bok.- Pierdolony skurwysynu! Przygotował się, by powtórzyć kopnięcie.- Nie! Cofnij się! Odejdź od niego!Edgar chwycił Edgewooda i odciągnął go od Stokesa, który po kopniaku wył niczym ranne zwierzę, a potem mamrotał i jęczał ze strachu.- Zabierz Edgewooda na górę i przyprowadź tutaj sanitariuszy - polecił Harry Edgarowi.- Krótkofalówki są tutaj gówno warte.- Obydwaj policjanci stali jak zaklęci.- Idźcie! No już!Jak na dany znak w oddali rozległo się wycie syren.- Chcesz jej pomóc? To idź po nich!Edgar odwrócił Edgewooda.Obydwaj wbiegli po rampie.Harry obrócił się do Julii.Jej twarz miała teraz barwę płótna - wchodziła we wstrząs.Harry nie rozumiał dlaczego - ostatecznie została trafiona w ramię.Nagle zastanowił się, czy nie padły dwa strzały.Czy huk i echo zagłuszyły drugi? Przyjrzał się Julii, ale nie widział śladów drugiego trafienia.Nie chciał obracać jej na bok, bojąc się, że wyrządzi jej tym większą szkodę.Nie wypływała jednak spod niej krew.- No, Julio, trzymaj się.Wytrzymasz.Słyszałaś? Sanitariusze zaraz tu będą.Wytrzymaj tylko.Otworzyła usta i wysunęła przed siebie podbródek.- Złapał.- zaczęła mówić -.sięgnął po.- Zacisnęła zęby i pokręciła głową wspartą na marynarce.Spróbowała powiedzieć coś jeszcze.- To nie.ja nie.Harry nachylił się nad nią.- Cicho - powiedział kategorycznie.- Cicho, nic nie mów.Skup się tylko, żeby przeżyć, Julio.Nie popuszczaj.Nie umieraj.Proszę, nie umieraj.Czuł przenikające garaż wibracje.Po chwili od ścian odbiły się czerwone światła.Obok nich zatrzymała się karetka.Za nią stanął radiowóz.Do garażu zbiegali funkcjonariusze w mundurach, byli z nimi Eyman i Leiby.- Och, Boże, och, proszę - mamrotał Stokes.- Niech tego nie zrobią.Przy Boschu znalazł się sanitariusz.Pierwsze, co zrobił, to położył mu dłoń na ramieniu i delikatnie go odciągnął.Bosch pozwolił na to bez oporu, zdając sobie sprawę, że od tej chwili tylko by przeszkadzał.Cofając się na kolanach w tył, poczuł, że Julia nagle zacisnęła mu dłoń na przedramieniu i pociągnęła ku sobie.- Harry, nie pozwól im.- wyszeptała cienkim głosem.Nie dosłyszał reszty, bo sanitariusz zakrył jej usta maską tlenową.- Niech pan się odsunie - powiedział zdecydowanie do Harry'ego.Bosch odpełzł jeszcze kawałek na czworakach.Potem wyciągnął dłoń i na chwilę uścisnął kostkę Julii.- Nic ci nie będzie, Julio.- Julio? - powiedział drugi sanitariusz, kucając obok niej z wielką torbą z ekwipunkiem medycznym.- Julio.- No dobrze, Julio - powiedział sanitariusz.- Jestem Eddie, a to Charlie.Zaraz cię połatamy.Nic ci nie będzie, tak jak powiedział twój kumpel.Musisz byś jednak twarda.Musisz tego chcieć, Julio.Musisz walczyć.Odpowiedziała coś, czego nie dało się zrozumieć.Były to trzy krótkie słowa, miał jednak wrażenie, że je zrozumiał.„Nic nie czuję”.Sanitariusze podjęli zabiegi zmierzające do wyprowadzenia jej ze wstrząsu.Ten, który nazywał się Eddie, przez cały czas mówił do Julii.Bosch wstał i podszedł do Stokesa.Poderwał go z posadzki i odepchnął od ekipy ratunkowej.- Mam połamane żebra - poskarżył się Stokes.– Potrzebuję sanitariuszy.- Nic na to nie poradzą, wierz mi, Stokes.Więc zamknij ryj.Podeszło do nich dwóch mundurowych.Harry poznał, że byli pośród tych, którzy kilka wieczorów wcześniej mówili Julii, że spotkają się z nią u Boardnera.Byli jej przyjaciółmi.- Zabierzemy go na komendę.Harry bez wahania przepchnął Stokesa obok nich.- Musi pan tu zaczekać na zespół, detektywie.Mieli rację.Lada chwila powinien zjawić się zespół, wyjaśniający przypadki użycia broni przez policjanta lub przeciwko niemu.Boscha czekało przesłuchanie jako najważniejszego świadka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •