[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli przybywają, żeby nas okraść, przysięgam, że wyprujemy im trzewia!Rodzina ruszyła szybko, Höelün zniknęła na chwilę w jurcie i po chwili pojawiła się z Temülün przy biodrze i Temügem truchtającym u jej boku.Najmłodszy syn stracił tłuszcz w trudnych latach, ale wciąż tak samo bojaźliwie oglądał się za siebie, kiedy niezgrabnym krokiem szedł przy matce w stronę lasu.Temudżyn przyłączył się do Kasara i Kacziuna, którzy zbierali strzały i łuki, po czym wszyscy zarzucili torby na ramiona i pobiegli do linii drzew.Z tyłu rozległy się krzyki jeźdźców, którzy zobaczyli ich ucieczkę, ale rodzina Jesügeja zdążyła się ukryć.Temudżyn zdławił gorycz, kiedy minął linię drzew.Zatrzymał się zdyszany i obejrzał się za siebie.Nie wiedział, kim byli przybysze, ale nienawidził ich za to, że zmusili go do ucieczki - teraz, kiedy przysiągł sobie, że nikomu się to już nie uda.ROZDZIAŁ 15Trzech wojowników ostrożnie wjechało do małego koczowiska, gdzie wciąż jeszcze unosił się dym z paleniska w jednej z jurt.Tylko meczenie kóz i owiec mąciło dziwny spokój poranka, a wojownicy czuli na sobie świdrujące spojrzenia niewidocznych oczu.Małe jurty i chwiejące się zagrody stały u stóp zalesionego wzgórza.Tołuj widział, jak biegnące postacie znikają wśród drzew, i ostrożnie zsiadł z konia w taki sposób, żeby ciało zwierzęcia osłaniało go przed zasadzką lub zbłąkaną strzałą.Basan i Ünegen tak jak i on mieli pod delami skórzane zbroje, które chroniły ich pierś nawet przed bezpośrednim strzałem.Tołuj trzymał ręce nisko za karkiem konia i skinął na pozostałych.Jeden z nich musiał sprawdzić jurty, zanim ruszą dalej, bo mógł się tam ukrywać wróg, który strzeliłby im w plecy.W końcu Basan przytaknął i podprowadził swoją klacz pod jurtę, żeby zasłoniła go, gdy wchodził do środka.Tołuj i Ünegen czekali, aż skończy poszukiwania, i omiatali wzrokiem linię drzew.Widzieli gęste zarośla ciernistych krzewów, porastające wokół pni.Pościg trzeba było odbyć pieszo.Teren był przygotowany do obrony przed najazdem i dokonano właściwego wyboru.Od linii drzew wojowników dzieliło trzydzieści kroków otwartej przestrzeni i jeśli synowie Jesügeja czekali z łukami, dotarcie do nich będzie trudnym, krwawym zadaniem.Tołuj ściągnął brwi, kiedy zastanowił się nad sytuacją.Nie miał już wątpliwości, że uciekinierzy byli tymi, których niegdyś porzucili.Nieliczne rodziny włóczęgów, żyjące ze zbieractwa na stepach, nie przygotowałyby się na bitwę tak dobrze jak oni.Napiął łuk, nie spuszczając wzroku z ciemnego poszycia, które mogłoby skryć armię.Wiedział, że mógł odjechać i wrócić z wystarczającą liczbą ludzi, żeby pojmać wrogów, ale Ełuk nie widział gęstwy ciernistych gałęzi i będzie sądził, że Tołuj stracił głowę.A on nie chciał, żeby jego chan pomyślał o nim w ten sposób.Zaczął więc przygotowywać się do walki.Jego oddech stał się krótki, przyspieszając mu tętno i dodając sił, podczas gdy Basan sprawdził drugą jurtę i potrząsnął głową.Tołuj zacisnął pięści, po czym gwałtownie wyprostował dwa palce.Basan i Ünegen skinęli na znak, że rozumieją.Przygotowali własne łuki i czekali na jego ruch.Tołuj poczuł przypływ siły i wiedział, że tylko potężne uderzenie grotu może przebić jego skórzany pancerz.Dał znak uniesioną pięścią i wszyscy trzej ruszyli biegiem, rozdzielając się na otwartym terenie.Tołuj pędził zdyszany i wypatrywał najlżejszego ruchu.Dostrzegł błysk kątem oka i natychmiast przywarł do ziemi, odturlał się na bok i szybko znowu poderwał się do biegu, kiedy coś świsnęło mu tuż nad głową.Dwaj pozostali manewrowali, chcąc znaleźć przejście w ciernistym płocie, ale Tołuj widział już, że nie ma wolnej drogi za pierwszą linię drzew.Każdy odstęp między pniami dokładnie zagrodzono wielkimi stosami splątanych kolczastych gałęzi.Synowie Jesügeja najwyraźniej wciągnęli ostatni stos za sobą.Tołuj zawahał się i stanął z łomoczącym sercem, narażony na atak na otwartej przestrzeni.Zanim zdążył podjąć decyzję, w pierś grzmotnęła mu strzała i niemal zbiła go z nóg.Tołuja przeszył potężny ból, ale wojownik nie zważał na to, ufając, że dzięki pancerzowi grot nie wbił się zbyt głęboko.Zdał sobie sprawę, że przeciwnicy mieli dobre łuki.Trzech wojowników z plemienia Wilków zatrzymało się w najgorszej możliwej pozycji - tuż przed stosami ciernistych gałęzi.Byli jednak dobrymi łucznikami, zdolnymi trafić ptaka w locie, i sytuacja nie była tak tragiczna, jak sądził Tołuj.Wrogowie, chcąc strzelić, musieli się teraz pokazać, choćby na chwilę.Jeśli to zrobią, któryś z trzech druhów pośle strzałę w mgnieniu oka, za szybko, by można się było przed nią uchylić.Synowie Jesügeja najwyraźniej zdali sobie sprawę ze słabości swojej taktyki, bo wśród drzew zaległa cisza.Wszystkie ptaki odleciały przy nagłym natarciu trzech wojowników, których dyszące oddechy jako jedyne mąciły ciszę lasu, gdy z wolna opanowywali strach o własne życie.Tołuj zrobił powoli dwa kroki w prawo, balansując z nogi na nogę, a Basan i Ünegen postępowali za nim po jego lewej stronie.Mieli wytężony każdy zmysł, kiedy patrzyli w stronę lasu, gotowi zabić lub umrzeć.Nader łatwo było im wyobrazić sobie strzałę wrzynającą się w ich ciało, ale Tołuj czerpał przyjemność z poczucia zagrożenia.Z zadartą głową zwrócił się do wroga.- Jestem Tołuj z Wilków - zawołał, a jego głos rozniósł się wśród ciszy lasu.- Druh Ełuka, który był niegdyś druhem Jesügeja.- Wziął głęboki wdech
[ Pobierz całość w formacie PDF ]