[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ken wkładał do bagażnika kije golfowe.- Nie będziesz miał czasu na grę.- Jedziemy na trzy dni.W Saw Grass mają dobre pole.Weszli do domu.W telewizji donoszono o następnej kata strofie lotniczej.Avery zniknęła w sypialni.- Tragedie zawsze chodzą trójkami - powiedział Ken, gdy ponownie przechodziła przed ekranem telewizora.- Tym razem rozbił się brytyjski czarterowiec.W Manchesterze.Eksplodował podczas startu.- Zarezerwowałeś dwa pokoje?- Chryste, Avery! Przecież jesteśmy małżeństwem, i to od niepamiętnym czasów! Dwa pokoje? Kosztują po sto doków za noc!- Bierzesz mnie za kogoś, na kim cena za ten cholerny pokój zrobi wrażenie.Mieli komplet? - spytała, przeszywając go wzrokiem.- A skąd, do diabła, mam wiedzieć! Zadzwoniłem, poprosiłem o pokój, i już.- Potrząsnął głową.- Nie zamawiałem dwóch pokoi.- Nie zauważyłeś, że już z tobą nie sypiam?- Zauważyłem.- Potarł czoło.- Nie martw się, zauwa żyłem.- Uznałeś, że w St.Augstine zaczniemy sypiać razem?- Nie wiem, chyba mi odbiło.Podeszła do telefonu, zadzwoniła do hotelu i zamówiła jeszcze jeden pokój.- Mam cię potąd.- Ken wymownie uniósł rękę.- I co teraz zrobimy? Pojedziemy i będziemy udawać, że wszystko jest w najlepszym porządku?- To ślub Holly.Lissa jest moją przyjaciółką.Ja jadę.Jeśli chcesz, zostań.- Jack jest moim przyjacielem.- Wobec tego jedźmy oboje i postarajmy się miło spę dzić czas.- Wolałbym pojechać z kimś, kogo lubię - mruknął.- Słyszałam.Chcesz zabrać swoją przyjaciółkę? Ją na pewno lubisz.Przystanął, znieruchomiał.- Masz mnie za idiotkę?- Avery, musimy porozmawiać.Musimy temu zaradzić.Nie może tak dalej być.- Moim zdaniem powinniśmy pomyśleć, jak się z tego wyplątać.Podróż do St.Augustine trwała trzy i pół godziny.Przez trzy i pół godziny jechali w przygniatającej ciszy.Avery poddała się tęsknocie za Skeeterem i obserwowała monotonny krajobraz.Na ślubie siedziała u boku męża, udając, że nic między nimi nie zaszło: nie ma to jak pozory wspólnego, zjednoczonego frontu.Wciąż rozmyślała o Echo-li, córce Neco-wee.Dziewczyna miała egzotyczne imię, ale wszyscy wołali na nią Echo.Aveiy nigdy przedtem nie widziała ślubu.Echo-la przyjaźniła się blisko z Charlottą, siostrą Sylvy, i wyszła za Wayne’a, jej brata.Neco-wee nie kryła niezadowolenia.Ślub był niezwykły i mimo upływu lat nie zatarł się w pamięci Avery.Kiedy Lissa i Jack prowadzili Holly do pana młodego, ona oczyma wyobraźni widziała Echo-lę: nigdy w życiu nie wiedziała piękniejszej panny młodej.Echo-la szła z rozpuszczonymi włosami.Opadały jej swobodnie na ramiona, przeplatając się ze wstążeczkami spływającymi z uwitego z białych kwiatków wianka.Suknia z kremowej skórki przywierała do jej nóg niczym atłas, a na gorsie widniał misterny wzór z koralików.Na smagłej twarzy jaśniały fiołkowe oczy.Była w miękkich, skórzanych mokasynach i szła cichutko, niemal bezszelestnie.Wyglądała jak czirokeska księżniczka.Z okazji ślubu Neco-wee włożyła elegancką sukienkę i kapelusz.Avery nigdy przedtem nie widziała jej tak wystrojonej.Ponoć widziała nad Wayne’em czarną chmurę, dlatego uznała, że będzie to złe małżeństwo.Avery podzielała tę opinię.Uważała, że wszyscy, którzy młodych znają, mają te same odczucia.Może nawet i sama Echo? Nie mogła się nadziwić, że mimo to młodzi się pobierają.Niewyraźnie uśmiechnięty Wayne miał na sobie tandetny garnitur i brudne buty.Jego potargane, sterczące jak strzecha włosy były równie bezbarwne jak jego osobowość.Przez ułamek sekundy Avery widziała nad nim czarną chmurę, o której wspominała Neco-wee, i zrozumiała, że los Wayne’a jest prze-sądzony.Jakże on śmiał wziąć za żonę tak piękną dziewczynę? No i jeszcze się garbił.Neco-wee chłodziła się tekturowym wachlarzem.Bez skutku.Echo-la powinna była poślubić Czirokeza, mężczyznę wyso-kiego, prostego jak trzcina i dumnego.Powinna była wyjść za Indianina o oliwkowej skórze i mieć z nim dzieci czystej indiańskiej krwi.Chłopaka z szopą gęstych czarnych włosów, który tańczyłby z ogniem i pędził na koniu przez śnieżną zadymkę.Takiego, który potrafiłby stanąć na szczycie wodospadu.I który miałby na imię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]