[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie wysilaj się za bardzo, skarbie - odkłada gazetę, gdyż widzi, że twarz córkiprzybrała nagle poważny wyraz.- Posłuchaj - mówi, biorąc ją na kolanach - może czas trochęprzyhamować, co? Jak sądzisz?Każe jej przestać przejmować się na jakiś czas żółwiami i zającami, ponieważ: - To, cosię tutaj dzieje - puka się w tył głowy - kiedy bawisz się na podwórku albo śpisz sobie włóżku i śnią ci się różne rzeczy, to połowa wygranej.Musisz uważać, żeby nie przeciążaćumysłu.Tata nic nie wie o mostkach.Przytulona do taty, Madeleine stara się teraz o nich niemyśleć.Przy nim wydają się czymś niestosownym.I te kolana pana Marcha ściskające jejbiodra niczym szczęki imadła.- Mogę pooglądać telewizję?- Może wyjdziesz się pobawić? Ciesz się słońcem, póki jest ładna pogoda.- Ale dzisiaj jest To Tell the Truth.- Za tydzień też będzie następny odcinek, nie uważasz?- No tak.- Odwzajemnia jego uśmiech i schodzi z kanapy.Nogi ciążą jej jak ołów.Kiedy wyobraża sobie, że mówi mu o mostkach, widzi siebie wykonującą mostek najego oczach i robi jej się żal taty, ponieważ miałby taką speszoną minę.Ale najważniejsze, żewydostała się z żółwi.Jack zagłębia się w lekturze.Brytyjscy zwolennicy rozbrojenia wylegli na ulicę: Preczz bombą atomową! Samozwańczy komuniści.Przed wojną takie skrzywienie można byłojeszcze zrozumieć.Czy ci głupcy nie słyszeli o Stalinie? Przewraca stronę.Widzi, że córkaciągle stoi na środku pokoju, jakby nie wiedziała, co ze sobą zrobić.Może poprztykała się zprzyjaciółkami?- Mówiłaś, że masz nową koleżankę w klasie?Madeleine kiwa głową.- Przejdź się do niej.Pomóż jej odnaleźć się w nowym miejscu.- Dobrze.Nogi ma jak z kamienia, a słońce tak mocno świeci.Droga do małego zielonegobungalowu dłuży się w nieskończoność.Madeleine mruży oczy, niedobrze jej.- Witaj, Madeleine, kotku.- Pani McCarroll ma taki sam uroczy wirginijski głos jak jejcórka.Pokój Claire McCarroll zastawiony jest zabawkami, na których nie widać śladówużywania.Półki pełne są lalek jak spod igły, w grach nie brakuje ani jednego pionka.Todlatego, że Claire ma to rzadkie szczęście być jedynaczką.Nie tyle bawi się z Madeleine, coprzygląda się jej zabawie.Sprawia wrażenie przybysza z obcego kraju, który wyuczył siękilku uprzejmych zwrotów: „Możesz się nią pobawić".Claire nie wyrobiła w sobie nawykubronienia swoich skarbów.Pozwala Madeleine wziąć do ręki ptasie gniazdko.W środkugniazdka leży błękitne jajko.- O kurczę! Masz piekarnik do wypiekania ciasteczek.- Możesz się nim pobawić.- Kenner to świat zabawek! - woła Madeleine i skrzeczy jak animowany ptak zreklamy.Claire chichocze, co brzmi jak ulatniające się bąbelki.Ten nagły, radosny odgłosrozśmiesza Madeleine.- Pociągnij mój sznurek - mówi Madeleine.Claire pociąga na niby za sznurek i odzywa się Królik Bugs: - Co jest głane, doktołku?Claire znów się śmieje.- Pociągnij jeszcze raz.Claire ciągnie.Szkoda marnować taki ładny dzień na siedzenie w domu, więc pani McCarrollpozwala im wynieść piekarnik na dwór.Dziewczynki siedzą na trawie, zaglądając do środkaprzez szybkę, czekając, aż upiecze się miniaturowy torcik beżowy.Madeleine ubrana jest wstrój do zabawy, lecz Claire wciąż ma na sobie szkolną sukienkę.Rozmowa jakoś się nie klei.Torcik jest gotowy.Madeleine pieczołowicie dzieli wypiek i obie dziewczynki jedząpowoli, z namaszczeniem, z talerzyków upamiętniających amerykańską wojnę oniepodległość.Potem fikają koziołki, żeby lepiej im się trawiło.Madeleine mimowolniedostrzega majtki Claire, chociaż stara się nie zwracać na nie uwagi.Wyobraża sobie Clairewygiętą do tyłu przy biurku pana Marcha i przymyka oczy, żeby odsunąć od siebie ten obraz.Lecz chociaż z całych sił zaciska powieki, wciąż stoi jej przed oczami malujący się na nichwyraźny wzorek.Chmara żółtych motyli.Przez cały ten tydzień Claire cieszy się w szkole wielkim wzięciem.Ale to mija.Onajest naprawdę taka, jaka się wydaje - cicha, nieśmiała - i nie ma sensu dalej starać się o jejwzględy albo walczyć o nią z innymi.Żadnej dziewczynki nie wybiera na swoją najlepsząprzyjaciółkę, a tego właśnie wszyscy od niej oczekują.Dzielą się z nią słodyczami: - Claire,chcesz jednego?- Poproszę.Może masz ochotę na ciastko?Obojętnie, kto ją częstuje, Claire nigdy nie odmawia i zaraz się czymś odwzajemnia.Nie rozumie tego, że nie powinna wdawać się w żadne wymiany z Grace Novotny, że touwłaczające.Po prostu nie dociera to do niej, nawet po upływie całego tygodnia.Nieprzyłącza się do żadnej grupy, huśta się samotnie, ostrożnie.Czasami zsunie się ze zjeżdżalni,hamując po drodze rękami.I codziennie jeździ do szkoły rowerem, chociaż SKR-y są takblisko, że można chodzić piechotą.Opony przy jej rowerze są takie grube jak przy rowerze Madeleine i niewykluczone, żepod nałożoną domowym sposobem farbą kryje się Zippy Velo.Ale ojciec Claire przemalowałgo na biało-różowo: błotniki i osłonę łańcucha upiększa ozdobny wzorek w romby, jak napelerynie Szczurołapa.Rower ma różowe siodełko, różowy dzwonek i różowy plastikowykoszyk, a jego perłę w koronie stanowi przymocowana do kierownicy para lśniącychróżowych plastikowych wstęg.Claire z pewnością nie jest klasowym wyrzutkiem, a ponieważ wszyscy dosyć ją lubiąi u nikogo nie budzi niechęci, nikt nie zauważa tego, że Claire nie ma przyjaciół.ŚRODKI ZAPOBIEGAWCZEJako rodzicom bez wątpienia zależy wam na tym, aby uchronić swoje dzieci przedpotknięciami i nieszczęściami w sferze seksualnej.Bez wątpienia pragniecie zadbać o ichnależytą edukację seksualną i nie dopuścić do powstania u nich zahamowań mogącychrzutować na ich przyszłe pożycie małżeńskie.„Chatelaine", sierpień 1962Inaczej wychodzi się rano do szkoły, a inaczej wraca po lekcjach do domu.Najprzyjemniejsze są środy, ponieważ w ten dzień Madeleine nigdy nie zostaje po lekcjach.Nikt nie zostaje.Pan March prowadzi szkolny zespół muzyczny i w środy po południuuczniowie ćwiczą pod jego kierunkiem od trzeciej do wpół do piątej.Lisa i Auriel chodzą napróby, Lisa gra na trójkącie, a Auriel na flecie.Madeleine udało się wymigać; musiała jednakza to obiecać mamie, że przyłoży się do nauki gry na akordeonie.Zaczęła pobierać lekcje upana Bouchera.Każdego ranka Madeleine po wyjściu z domu dołącza do Lisy i Auriel i razemśpiewają przez całą drogę do szkoły.Madeleine rozpościera szeroko ręce i wyje smętnie nacały głos: Whe-e-e-re the Boys Are.! Auriel też się nie krępuje i daje popis taneczny napoboczu drogi, a czasami wydaje im się wręcz, że pora jest za wczesna na to, żeby tak mocnorechotać.Nazwały się The Songelles
[ Pobierz całość w formacie PDF ]