[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dam panu taki zestaw, jaki wziê³a ona, w razie gdyby coœ siê panuprzytrafi³o.Infekcje nerek, jakie pan przeszed³, stanowi¹ zagro¿enie w takimregionie.Ma pan jeszcze wyrostek? To niedobrze.Niech pan siê nim zajmie.Recepcjonistka ustali z panem terminy.Doktor wynurzy³ siê z pokoju, trzymaj¹c kopertê pe³n¹ plastrów.- Nie uwierzy pan, jakie s¹ skuteczne.Te antybiotyki s¹ wra¿liwe na bakterie.S¹ genetycznie zaprogramowane tak, aby reagowaæ na szerokie spektrum bakterii.Idealne w pana sytuacji.Zniszcz¹ organizmy tak prymitywne, ¿e nawet ich niewidzieliœmy, oraz organizmy tak odporne na atak, ¿e nie reaguj¹ na ¿adn¹ inn¹substancjê.To zupe³nie nowa generacja leków.Jeszcze nie zatwierdzona przezFDA, ale wkrótce to nast¹pi.- Zni¿y³ g³os.- Powiem panu prawdê, te leki stworzy³a IS dla swojego statku pokoleniowego.Gdyby nie zadzia³a³y, polecia³oby sporo g³Ã³w.Umilk³ na chwilê.- Jeœli martwi siê pan o swoje nerki, to ma je odbudowaæ.- Podszed³ do mebla zszufladami i wyci¹gn¹³ arkusz perforowanych plastrów, starannie oznakowa³plastikow¹ torebkê i wsun¹³ je do œrodka wraz z paskami, które po w³o¿eniu domoczu dawa³y dok³adne informacje o funkcjonowaniu nerek.Poinformowa³ Cena, jaknale¿y je stosowaæ.- Moja interpretacja - a propos, jestem urologiem, wiêcznam siê na tym doœæ dobrze - jest taka, ¿e odroœniêta nerka mo¿e powodowaæproblemy.Ale dopiero kiedy pacjent jest doœæ stary, w wieku, którego by bezniej nie do¿y³.Przeciêtnie stary, rozumie pan?Cen podziêkowa³ mu wylewnie, a potem wróci³ do pokoju i w³o¿y³ pakiet do torbyz wêdkami.Wszystko co teraz robi³, ka¿dy ruch, ka¿da decyzja przypomina³y mu oprzejrzystoœci œwiat³a tutaj, w jego domu nad morzem, a nawet w dole, gdzie nieby³o s³ychaæ zgie³ku œwiata, a ryby odbija³y œwiat³o powolnymi têczami iwszystko w promieniu kilkunastu metrów by³o wyraŸnie widoczne, mimo i¿znajdowa³y siê w wodzie.Teraz przygotowywa³ siê do wejœcia do owego obcegomedium, ale tym razem œwiadomie, w roli nurka.Wsiad³ do autobusu póŸn¹ noc¹, ¿eby jechaæ samotnie i mieæ pewnoœæ, ¿e nikt gonie œledzi.Mia³ nadziejê, ¿e IS w koñcu spisa³a go na straty, nawet jeœliwiedzia³a o jego pobycie tutaj.Byæ mo¿e uzna³a, ¿e oprócz fragmentów, któredosta³a od Smith, nie mo¿e liczyæ na nic wiêcej.Cen mia³ przy sobie torbê, a w niej now¹ wêdkê.Kiedy usiad³ na ty³ach i autobus jecha³ miarowo autostrad¹ Nuuanu Pali,przypomnia³a mu siê podró¿ sprzed wielu lat t¹ sam¹ lini¹, kiedy ucieka³ odœmierci matki, identyczn¹ drog¹ nad Koolau, tylko z przeciwnej strony.Kiedy dok³adnie ukry³ w pamiêci tamto straszne wydarzenie? Mo¿e na wysokoœcitej przecznicy, gdzie œwieci³ neonowy szyld ca³odobowego sklepu z alkoholem? Amo¿e milê dalej, gdzie, ogl¹daj¹c siê za siebie, widzia³ panoramê œwiate³Honolulu rozci¹gaj¹cych siê w dole jak migotliwa wizja ze snu.Z ka¿dym metremprzejechanym przez autobus zdawa³ siê przybli¿aæ do jakiegoœ potê¿nego,straszliwego miejsca w swoim umyœle.Kiedy dotar³ do Nuuanu Pali - „tego” Pali,chocia¿ s³owo „pali” znaczy³o po prostu „klif’ - czu³, ¿e d³awi go jakieœmroczne brzemiê.Wysiad³.Która to by³a godzina - trzecia w nocy? Zobaczy³ jak¹œ parê na tleska³ podziwiaj¹c¹ widoki, ale poza tym miejsce by³o puste.Miotany nieustannym wiatrem, który, jak g³osi³a legenda, móg³ czasami dawaæoparcie, zawieszony nad poroœniêt¹ bujn¹ zielonoœci¹ stron¹ Koolau,przytrzymywa³ siê powykrêcanego drzewa i w koñcu znalaz³ siê niebezpiecznieblisko skraju pali.W dole rozci¹ga³a siê kraina jego dzieciñstwa.Zatoka Kailua, wyrzutnia jarz¹casiê od œwiate³.Podniós³ oczy ku œwiec¹cemu ksiê¿ycowi.Tamtejsza kolonia rozwija³a siê bardzoszybko.Przypuszcza³, ¿e by³o to sensowne miejsce do posiania nasion.Ale on sam by³ w stanie przejœæ do innego œwiata.On jedyny.Mo¿e jakiœ matematyk w przysz³oœci ekstrapoluje jego wyniki na grupê ludzi,nawet na pole, które zawiera³o statek albo i ca³¹ planetê.Sam móg³by tozrobiæ, gdyby tu zosta³.Ale nie zamierza³ zostaæ.Kaiulani spogl¹da³a kiedyœ na tê okolicê.Przypuszcza³, ¿e noc¹ by³o tu o wieleciemniej, a gwiazdy œwieci³y jaœniejszym blaskiem, którego nie m¹ci³y œwiat³ana l¹dzie.To by³o jej przysz³e królestwo.Lecz ostatecznie Hawaje sta³y siêostatnim przyczó³kiem, który spowi³ p³aszcz Boskiego Przeznaczenia, zagarnê³yKaiulani w objêcia œmierci, porwa³y j¹ wraz z czarn¹ fal¹ podbitych tubylców.Patrz¹c na rzadko rozsiane œwiat³a w dole, pomyœla³ o Maui.Jak siê miewa³Maui? Czym tak naprawdê siê zajmowa³? Wkrótce dowie siê tego.Cieszy³ siê naspotkanie z Maui po tak d³ugiej przerwie.Kaiulani sprawi³a, ¿e przebudzi³ siêi dostrzeg³ prawdê Maui.Teraz potrafi³ lepiej doceniæ informacjê od babki Maui, ¿e Interspace chroni³aw swoim ³onie radyka³Ã³w z Ruchu OjczyŸnianego.Wreszcie mia³ to, czego pragn¹³ przez ponad po³owê swojego ¿ycia.By³ pewien,¿e dysponuje wszystkimi elementami uk³adanki.Ju¿ samo zrozumienie zasady,która ni¹ rz¹dzi³a, wystarczy³o, by móg³ odejœæ.I pozostaæ w czasachKaiulani.I nigdy nie wróciæ.Dziwnie by³o byæ w posiadaniu elementów tak wielkiej zagadki.Nie poœwiêca³by siê dla takich ludzi, jak pracownicy Interspace.Nie by³opowodu, ¿eby znali te rzeczy.Kto wie, do jakich celów mogliby ich u¿yæ.Poczu³ silny podmuch wiatru i musia³ siê przytrzymaæ drzewa, ¿eby zachowaærównowagê.Skierowa³ wzrok do góry i patrzy³ na œwiat³o miliarda gwiazd.Uœwiadomi³ sobie, ¿e ca³kiem zapomnia³ o pozornie najwa¿niejszym celumiêdzynarodowego konsorcjum Interspace - podró¿ach do gwiazd.To by³ pierwszyzorganizowany wysi³ek ludzkoœci na skalê œwiatow¹, zmierzaj¹cy do opuszczeniaplanety.Dane z maleñkich sond robotów pojawia³y siê na drugiej stronieHonolulu Advertiser ka¿dego dnia.Sond by³o du¿o, dlatego kolumna zawsze by³azadrukowana.Liczna spo³ecznoœæ naukowa mieszkaj¹ca tutaj studiowa³a j¹ zniema³ym zainteresowaniem.Ale IS by³a skorumpowan¹ i niemoraln¹ organizacj¹.Równie skorumpowan¹ iniemoraln¹ jak Rz¹d Tymczasowy sk³adaj¹cy siê z amerykañskich biznesmenów,którzy uwa¿ali za stosowne spokojnie, ostro¿nie, krok po kroku zabieraæ ziemiê,prawo g³osu i w³adzê tym, którym te rzeczy siê nale¿a³y, zmuszaj¹c Kalakaua dopodpisania tak zwanej „Konstytucji Bagnetowej”.Powinien zostaæ i w miarê mo¿liwoœci walczyæ u boku Maui.Powinien.Powinienzostaæ i zaj¹æ nale¿ne sobie miejsce w anna³ach nauki.Ale nie zrobi tego.Zdumia³o go jaœniej¹ce niebo.Zapomnia³ o up³ywaj¹cym czasie.Ukryte wfaluj¹cym lesie tropikalne ptaki powita³y œwit gwa³townym æwierkaniem, aciemnopomarañczowe niebo w ci¹gu kilku minut zmieni³o barwê na ¿Ã³³æ, a potemb³êkit, zaœ metalicznoszara tafla wielkiego oceanu w dole zrobi³a siêniebieska, œwiadcz¹c o tym, ¿e dzieñ zacz¹³ siê na dobre [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •