[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kamienie nerkowe powodujązwykle niewielkie krwotoki w drogach moczowych.Narkomani, wiedząc o tym, jak łatwo o zastrzyk z morfiny przy kamicy nerek, próbują często udawać kolkę nerkową.Niektórzy są w tym bardzo dobrzy – znają wszystkie objawy i potrafią je bezbłędnie naśladować.Kiedy prosi się ich o próbkę moczu, idą do ubikacji, a następnie nakłuwają sobie palec i dodają do moczu kropelkę krwi.Jednak czasami za bardzo kombinują.Zamiast własnej używają krwi zwierzęcej, na przykład kurczaka.Szkopuł w tym, że czerwone krwinki kury mają jądra, a ludzkie nie.Więc obecność takich krwinek w moczu pacjenta podejrzewanego o kolkę nerkową prawie zawsze oznacza, że delikwent symuluje, ponieważ jest uzależniony od morfiny.–Sprawdzono, czy miał ślady po igłach?–Nie.Kiedy lekarz poinformował go o wynikach badania, Jones uciekł.Już nigdy więcej się nie pojawił.–Ciekawe.W takim razie jest pewnie narkomanem.–Tak.Prawdopodobnie.Po zjedzeniu kanapki poczułem się lepiej.Wstałem z łóżka, chociaż byłem obolały i wycieńczony.Zadzwoniłem do Judith i powiedziałem jej, że jestem w Memorialu i żeby się nie martwiła.Nie wspomniałem o pobiciu ani o ranie na czole.Wiedziałem, że dostanie mi się, kiedy wrócę do domu, ale nie zamierzałem jej teraz denerwować.Szedłem z Hammondem korytarzem, próbując nie krzywić się z bólu.Norton ciągle pytał, jak się czuję, a ja wciąż powtarzałem, że dobrze.Tak naprawdę było inaczej.Po kanapce zaczęło mnie mdlić, a ból głowy nasilał się, kiedy stałem.Ale najgorsze było wszechogarniające zmęczenie.Byłem tak wykończony, że ledwo trzymałem się na nogach.Poszliśmy na podjazd dla karetek.Był to rodzaj otwartego garażu, do którego prowadziły przeszklone automatyczne drzwi.Wyszliśmy na zewnątrz, wdychając chłodne nocne powietrze.Wciąż padał deszcz i wiał wiatr.–Jesteś blady – zauważył Hammond.–Nic mi nie jest – odparłem, czując na twarzy kojący chłód.– Nie wiemy jeszcze, czy nie masz krwotoku wewnętrznego.–Nic mi nie jest – zapewniłem.–Powiedz, kiedy gorzej się poczujesz – poprosił Hammond.– Nie zgrywaj bohatera.– Nie ma sprawy.Czekaliśmy.Od czasu do czasu przejeżdżał obok nas jakiś samochód, poza tym panowała zupełna cisza.–Co się stanie? – zapytał Hammond.– Nie jestem pewien, ale myślę, że przy wiozą Murzyna i białą dziewczynę.–Romana Jonesa? Jest w to wplątany?–Tak mi się wydaje.Prawdę mówiąc, byłem niemal pewny, że to właśnie Roman Jones mnie pobił.Nie pamiętałem tego dokładnie, wydarzenia bezpośrednio poprzedzające wypadek wydawały się mgliste.Mogłem się zresztą tego spodziewać- Nie miałem, co prawda, niepamięci wstecznej, która dotyka często osoby z urazami głowy i wymazuje z pamięci piętnaście minut sprzed wypadku, ale byłem trochę zdezorientowany.To musiał być Roman, pomyślałem.Uznałem, że to jedyna logiczna możliwość.Szedł w stronę Beacon Hill.I to też miało tylko jedno logiczne wytłumaczenie.Będziemy jednak musieli poczekać, żeby się upewnić.–Jak się czujesz?–Wciąż mnie o to pytasz, a ja cały czas powtarzam ci, że dobrze.–Wyglądasz na zmęczonego.–Bo jestem zmęczony.I to od tygodnia.– Nie.Chodzi mi o to, że sprawiasz wrażenie sennego.– Nie przesadzaj – uciąłem.Zerknąłem na zegarek.Od mojego pobicia minęły prawie dwie godziny.Sporo.Więcej niż przewidywałem.Zacząłem się zastanawiać, czy coś poszło nie tak.W tym momencie zza zakrętu z piskiem wyjechał policyjny radiowóz na sygnale.Tuż za nim pędziła karetka i jeszcze jeden samochód.Kiedyambulans zatrzymał się przed nami, z trzeciego auta wyskoczyli dwaj mężczyźni w garniturach: dziennikarze.Rozpoznałem ich po ciekawskich minach.Jeden miał aparat.–Żadnych zdjęć – krzyknąłem.Sanitariusze otworzyli drzwi karetki i wyciągnęli ciało na noszach.Najpierw rzuciło mi się w oczy ubranie – pocięte i porwane na piersiach i ramionach, jakby rozszarpała je jakaś potworna maszyna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]