[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ich Los został przesądzony pewnej przerażającej nocy, kiedy zbudziłem się w ciemności i poczułem drżący kształt na swojej piersi.Leżałem bez ruchu, przekonany, że to śmiercionośna zielona mamba zwinęła się dokładnie na moim sercu.Próbowałem oszacować jej rozmiary.Co miałem robić? Leżeć i czekać, aż odejdzie? Śpię niestety bardzo niespokojnie i mogłem, zasnąwszy na powrót, obrócić się i przygnieść ją do podłoża z fatalnymi dla siebie skutkami.Uznałem, że najlepiej będzie odliczyć do trzech i zerwać się szybkim ruchem, strącając zwierzę.Policzyłem, wrzasnąłem potężnie i rzuciłem się na bok, zostawiając część kolana na wystającym brzegu łóżka.Z nieomylną precyzją, która wywarła na mnie w tamtej chwili spore wrażenie, sięgnąłem po latarkę i skierowałem snop światła na agresora.Przyszpilona nagłą jasnością, dygotała ze strachu najmniejsza mysz, jaką kiedykolwiek widziałem.Było mi nawet trochę wstyd, póki nie odkryłem o świcie, że próbowała zjeść moje sztuczne zęby.Serce me stwardniało i przeszedłem się po wiosce, zbierając wszystkie dostępne łapki na myszy.W ciągu jednej nocy zabiłem dziesięć sztuk, które zostały następnie zjedzone przez dzieci.Najgorsze były wszakże cykady.Dziesięć milionów cykad rozproszonych po wzgórzach krainy Dowayów wytwarza ów przyjemny szum, będący symbolem wieczorów w strefie tropikalnej.Ale pojedyncza cykada, która dostanie się do twojej chaty, może przyprawić cię o obłęd.Cykady mają przedziwną zdolność chowania się w najmniejsze szpary i niezmiernie trudno jest ustalić kie-runek, z którego dochodzi ich głos.Przy świetle są całkowicie nieme.W ciemnościach wydają najprzeraźliwsze, ostre i zgrzytliwe skrzeki.Jedynym sposobem na ich wykrycie było skrupulatne posypanie wszystkiego dookoła zawartością puszki ze środkiem owadobójczym - na nalepce przedstawiono optymistyczne wizerunki duszących się karaluchów, konających much, spadających korkociągiem moskitów i tak dalej.Cykada opuszczała wówczas swą kryjówkę i biegła w oszołomieniu po podłodze, gdzie wystarczyło ją dobić dziesięcioma uderzeniami jakiegoś ciężkiego przedmiotu.Po kilku bez-sennych nocach wściekłość i żądza czynów gwałtownych, potrzebne do tego przedsięwzięcia, przychodziły w sposób naturalny.Do wypowiedzenia wojny totalnej sprowokowało mnie odkrycie gniazda skorpionów w rogu chaty, gdzie trzymałem zapasowe buty.Uniósłszy je, z pełną nieświadomością, w górę, przeraziłem się strasznie, gdy ogromny żwawy skorpion ruszył w moim kierunku.Wrzeszcząc nieludzko, umknąłem w stronę drzwi, gdzie stało dziecko, może sześcioletnie, i przyglądało mi się pytająco.Stres zubożył moją zdolność myślenia i nie mogłem znaleźć słowa na określenie skorpiona.- Tam jest gorący potwór - krzyczałem wielkim głosem.Dziecko zajrzało do chaty i z wyrazem pogardy zadeptało skorpiona bosą stopą.(Gwoli ścisłości pozwolę sobie wyjaśnić, że skorpiony rzadko żądlą śmiertelnie, ale ich ukłucie może spowodować silny ból.Należy wówczas zanurzyć ukąszone miejsce w zimnej wodzie i zażyć tabletki antyhistaminowe, które są zwykłe określane jako środki na katar sienny).Dowayowie zawsze mi się dziwili, że uważam węże i skorpiony za przera-żające - bo tak w istocie było - a jednocześnie słynę z tego, że nie uciekam przed najokropniejszymi z ptaków, przed sowami.Pewnego razu widziano, jak wziąłem w rękę i wsadziłem na drzewo kameleona, nad którym pastwiły się dzieciaki, a ponieważ ugryzienie tego zwierzęcia uważano za śmiertelne, potraktowano to jak akt wielkiej odwagi z mojej strony.Jednak za najbar-dziej pożyteczne spośród moich szaleństw Dowayowie uznali fakt, że doty-kam bez lęku pazurów mrówkojada.Żaden Dowayo nigdy by tego nie zrobił, bo wówczas jego penis na zawsze pozostałby wiotki.Pazurami mrówkojada można zabić człowieka, jeśli wbije się je w owoc baobabu i wypowie imię ofiary.Kiedy owoc spadnie, ofiara umrze.Dowayowie, którzy zabili mrówko-jada, przyzywali mnie i publicznie przekazywali mi pazury w dowód swych pokojowych intencji wobec współplemieńców.Miałem je zanieść wysoko w góry i zakopać z dala od uczęszczanych miejsc.Rola osoby kontrolującej skażenie moralne we Wszechświecie, którą przyszło mi pełnić, była wysoko ceniona.Dowiedziałem się od podróżnych, że proso mojego „prawdziwego rolnika” nie dojrzało jeszcze do zżęcia, mogłem więc spokojnie czekać i obserwować kolejną z rozrywek - wybory w Kongle.Sous-prefet zwołał wszystkich mieszkańców wsi o określonej porze w jedno miejsce, by przemówić do nich na temat wyborów i nie załatwionej sprawy naczelnikowania.Nie pojawił się jednak, a oni siedzieli pod drzewem i czekali przez całe dwa dni, zanim udali się z powrotem na poła.Wkrótce potem przybył do wioski goumier.Ci niesympatyczni ludzie są byłymi żołnierzami, których rząd centralny wyko-rzystuje do zapewnienia sobie posłuszeństwa wśród krnąbrnych wieśniaków tam, gdzie żandarmi nie mogą wszystkiego dopilnować.Goumiers osiedlają się na dłuższy czas, żyją z dóbr swoich gospodarzy i zmuszają ich do wykonywania swoich poleceń.Na obszarach, gdzie ludzie nie wiedzą, jakie są ich prawa, albo też może wiedzą, jak niewiele znaczą one w praktyce, goumiers uciekają się do prawdziwej tyranii.W tym konkretnym przypadku chodziło o upewnienie się, czy zostały przygotowane lokale wyborcze.Dowayowie wykazywali zdecydowany brak zainteresowania sprawami polityki - ich entuzjazm wymagał więc stymulacji.Wszyscy Dowayowie, mężczyźni i kobiety, mieli zameldować się określonego dnia i oddać glos.Odpowiednią frekwencję powinien był zapewnić naczelnik.Mayo pokornie wziął więc sprawę na siebie, podczas gdy Zuuldibo siedział w cieniu, wykrzykując polecenia do tych, którzy pracowali.Siadłem obok niego i odbyliśmy długą dyskusję o najwspanialszych stronach cudzołóstwa.- Weź Mariyo - rzekł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]