[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Chyba nie dam rady powiedzia mikko za bardzo jestem zmczony.Ale po spojrzeniu Celii zorientowalimy si, e ju si zgodzi.Nastpnego dnia, okoo siódmej rano, znalelimy si znowu przy tym samymstole. Castro zaraz przyjdzie powiedzia mi Otero smay ryby, które zowi tejnocy. Pani z nim bya? spytaa Celi Simone de Beauvoir. Przed chwil wrócilimy. Musi by pani miertelnie zmczona! Och odpara nauczyam si spa gdzie bd.W tym momencie wszed rzekimkrokiem Castro, a za nim dwóch chopców, wnoszc plastry smaonej ryby.Jeszczedobrze nie rozbudzeni, zabralimy si do tej smaeniny.Tylko Celia bodaj jejnie tkna.Potem, ju w wozie, spytaem Arcoch, dokd jedziemy. Na mokrada; zostaniemytam do jutra. Dobrze.Zapamitaem sobie raz na zawsze, e tu wci trzeba by w stanie gotowoci.Po drodze wytumaczono mi wszystko dokadniej i zrozumiaem, e jeden zwielkich tego wiata wiezie mnie do siebie.We Francji kolejne Republiki, od trzeciej do pitej, honoroway i jeszczehonoruj swoich goci, zapraszajc ich na pobyt do Rambouillet na przykad.Wznoszc tumany kurzu jechalimy wyboist drog w stron kubaskiegoRambouillet.Bagna.Po prawej.I po lewej.Stanlimy w Cienega de Zapata; najzupeniejszepustkowie; soce od wieków nagrzewa tutejsze wody i nigdy nikt nie wyobraasobie, przynajmniej do 1959 roku, e jakikolwiek Kubaczyk mógby tu myle oczym innym ni o ucieczce.Tylko troch na wpó dzikich, zapomnianych z ojcana syna nieszczników obija si na skraju bagien: wglarze powiadaj o nich.Nieco dalej zacztki robót; bagna zostan osuszone, oczyszczone; na zdobytejziemi posadzi si ry t podstaw poywienia Kubaczyków i to w takiejiloci, e ju ani jednego ziarnka nie trzeba bdzie sprowadza z zagranicy.Patrzyem na t rozleg kloak i nie bardzo mi si udawao ujrze jprzeobraon, pokryt ryowiskami, jak daleko sign wzrokiem.Ale sowaFidela ju mnie zapraszay w stron innych marze; oto w tym cuchncympustkowiu rzd chce stworzy, majc na uwadze rozwój turystyki, najpikniejszna Kubie okolic. Moe najpikniejsz na wiecie dorzuci w moment póniej.Poznaem to jego dumne szalestwo; chce zmieni kompletny brak wszystkiego wobfito.Na tych wydziedziczonych brzegach szuka przyszoci, chce pokazaswym gociom przysze Rambouillet.Dugi kana: wszdzie rezultaty przejciapogbiarek; na prawym brzegu nieprzerwany cig ociekajcych botem urawi;zamienilimy auto na motorow ód.Rwalimy po bocie, przedostalimy si nurtem i pynlimy na rozsypiskolaguny: bylimy u Fidela Castro.Naprzeciw siebie dwa pasma ziemi; midzy nimibulgot kawy z mlekiem.Po prawej, przy maej przystani, patrzyo na nas odprogu jakiej rudery trzech mczyzn: dwaj pod pidziesitk, krwici, ooczach jak z porcelany; trzeci okoo trzydziestki, w szortach, nagi do pasa trzyma w rku wielk ryb i pokazywa j z daleka Fidelowi. To Raul krótkopowiedzia mi Arcocha.Nasza ód skrcia jednak w lewo i wyldowalimy nadrugim pamie ziemi.Przyjo nas tam dwóch mczyzn: te i szwagier Raula.Bylimy w samym sercu "rodzinnej domeny", która, w istocie, jest i bdziewasnoci narodow.Zobaczyem dugi, parterowy dom, zbudowany z tego samegomateriau i w tym samym stylu co domy wznoszone przez I.N.A.V.: pod lnieniemkarbowanej blachy surowa szaro elbetonowych cian.Wszedem: jedna izba.Po obydwu stronach biegncego jej rodkiem przejciapitrowe prycze.Z dwa tuziny materacy, na kadym koc.Przyznaj: nie od razuzrozumiaem, e to sypialnia szefa rzdu, jego brata, jego rodziny i jegogoci.Kiedy jednak zdaem sobie z tego spraw, odczuem najwiksz rado,jakiej mona zazna o ile tylko wiadomie nie gardzi si ludmi; pod koniecpoprzedniego, penego rozgardiaszu dnia zaufaem Fidelowi i wystarczyo miteraz ujrze jego paac, aby ta ufno znalaza potwierdzenie.Po drugiej stronie sypialni zobaczyem nastpne wntrze; byo mniejsze, aletego samego pokroju: jadalnia.Wród czterech betonowych cian wielki stó: pojego obu stronach awki.Najprostsze szafy, spiarki, elektryczna kuchnia,zlew: zgromadzono na jednym miejscu wszystko, co pozwala przygotowa i spoywaposiki.Wyszedem tylnymi drzwiami i znalazem si przed trzecim i ostatnimzabudowaniem.Byo tu jedyne pomieszczenie z klimatyzacj biuro iprymitywne umywalki; drzwi ustpu bodaj nawet nie miay ju zasuwki.Okryem budynek i znalazem si na czarnej, uginajcej si ciece.Miejscamileay na niej deski, by nie grzzn w bocie.Doczy do mnie Arcocha;nadszed Castro, a za nim Simone de Beauvoir; Castro mia karabin przewieszonyprzez rami.Poproszono mnie, ebym zszed z cieki na prawo, skierowa si nieco ku wodziei sam sprawdzi, e dookoa nas trzsawisko.Zrobiem to; powiedziano mi, ebympodskoczy; podskoczyem; miaem bardzo niemie uczucie, e ziemia jest martwskór, któr prónia oddziela od ywej tkanki. Co pan robi z tym karabinem? spytaa Castro Simone de Beauvoir. owi ryby odpowiedzia.Zdj karabin, zoy si, celujc na lewo, w bagno, gdzie macerowaa sitropikalna rolinno, i strzeli, z rozrywnego pocisku powodujc wytryskbotnistego gejzeru.Rozbetana woda ujawnia swoje najszpetniejsze tajemnice, po czym, kiedy juwszystko zaczo si uspokaja, zobaczylimy wypywajc biel brzucha.Zapadajc si po ydki, Castro ruszy po zabit ryb.Mylaem, e pociskporozrywa j na strzpy.Wyjaniono mi jednak, e rzecz nie polega natrafieniu; strzela si z zachowaniem takiej odlegoci, by sam wybuch zabija.Castro promienia; dla niego ta okolica, gdzie diabe mówi dobranoc, nie byatymczasowym miejscem pobytu, z braku czego lepszego: to byo jego Eldorado.Kiedy moe sobie pozwoli na wito, obchodzi je w rodzinnym gronie, waniepod tym dachem z karbowanej blachy.Powiedzia mi w kilka minut póniej: Mao jest na tej wyspie miejsc, gdzie bymi pozwolono odetchn.Cienaga jest wanie takim: nie cieszy si dobr saw,nikt mnie tutaj nie przychodzi szuka.Myli si; kiedy wrócilimy do jadalni, zastalimy Raula, a z nim dwóchmieszkaców ssiedniego brzegu: jasnowosych, o oczach bez wyrazu, o twarzachzdrowych i kanciastych. Amerykanie powiedzia Raul.Zobaczyem w oczachFidela bysk trwajcy nie duej ni uamek sekundy: turyci!Obydwaj si przedstawili: s z Georgii, rokrocznie spdzaj jeden miesic naKubie; nic ich nie obchodz wydarzenia polityczne, maj natomiast swoje hobby:owienie pstrgów.Zatrzymali si w Cienaga, bo nigdzie w wiecie nie mapstrgów tak wielkich jak tutaj.Koniec koców zaprosili nas wszystkich naobiad.Sposzylimy si troch.Oczywicie, nikt z naszej grupy nie czu do tychobydwu poczciwców niechci z jakich powodów pryncypialnych.Ale te nikomu,tak mi si wydaje, nie umiechaa si perspektywa spdzenia z nimi dnia.Nikomu oprócz Fidela.Wybauszylimy oczy, kiedy w zupenej ciszy owiadczy, eprzyjmujemy to zaproszenie z jak najwiksz przyjemnoci.Po obiedzie wyszo na jaw, o co mu chodzio.Amerykanie owili na spining.Niemam o tych sprawach pojcia, ale podobno jeden i drugi mieli wspaniae wdkijakiego najnowszego modelu.Fidel zobaczy te ich cudowne przyrzdy, kiedy przyszli nas zaprosi.Zafascynowany poszed z jednego brzegu na drugi nie tyle za ludmi, ile za ichwdkami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •