[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Musimy się zmyć, zanim one znowu zaczną.W czasie kolacji Saining wręczył mi trzy róże i czerwony plastikowy pierścionek, który wyglądał jak gigantyczny wiśniowy cukierek z dziurką marki Life Saver.–Te róże to z jakiej okazji? – spytałam.–Te róże znaczą „kocham cię”.–Skąd pewność, że to właśnie znaczą? Mam w domu tony pierścionków, wszystkie od ciebie.Byliśmy tak zafascynowani sobą i tacy czuli dla siebie.Wierzę, że mnie kochasz, ale przy tobie nie czuję się kochana.Jesteś beznadziejny.–Kiedy umarła moja matka, doznałem olśnienia, że wciąż przecież mam ciebie! Zrozum, że kiedy ty się zaangażowałaś, ze mną stało się tak samo.Zmieniłem cię, ale ty także zmieniłaś mnie.Sprawiłaś mi największe cierpienie i największą radość.Nie mogę żyć bez ciebie.Naprawdę już mnie nie kochasz? Nie wierzę w to.Nigdy nie przestanę cię kochać.Kiedy doszedł do słów: „Nigdy nie przestanę cię kochać”, jego głos był ledwie słyszalny.–Straciłeś matkę, Saining.Jesteś teraz słaby, więc mnie potrzebujesz.Nie bądź śmieszny! Ciągle możesz na mnie liczyć, wciąż jesteśmy razem.Nawet kiedy cię tu nie ma, ja cały czas jestem na tych samych falach co ty.Moje życie i moje pisanie kręcą się wciąż w tym samym błędnym kole.To tobie zawdzięczam moje samotnicze spojrzenie na świat.Nie chcesz chyba powiedzieć, że miłość jest dobra? Czy wiesz, czym jest miłość? Ja nie wiem.Nigdy nie przyszło ci do głowy, że miłość stała się dla nas obojga luksusem? Nie mamy już siły pakować się w miłość do kogokolwiek.Bóg jeden wie, jak to się stało.Jesteśmy wypaleni, zużyci.Nie pojmujesz tego?–Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent.Piosenkę.Ma tytuł: Wszystkie grzeczne dzieci dostają cukierki.–Nie jesteśmy grzecznymi dziećmi.I skończyły mi się cukierki.–Jesteśmy.A cukierkami są nasze opowieści.Straciłam cierpliwość, machnęłam ręką i powiedziałam z irytacją:–Zajmijmy się jedzeniem, dobrze? Dzień Zakochanych jakoś do nas nie pasuje.Wciąż na mnie patrzył.Jego ciemne oczy i ciemne podkówki pod nimi zawsze przypominały mi o jego szaleństwie.–Wyglądasz naprawdę seksownie, kiedy jesteś wściekła – oświadczył.–Seksownie, dobre sobie! – rzuciłam.– Takie szmaty jak my nie mają pojęcia, co to znaczy „seksowny”.Przyjrzałam mu się.Był w czarnym swetrze.Miał jeszcze kilka podobnych, a do tego kilka identycznych płaszczy, spodni i T – shirtów.Kiedyś powiedział, że nie ma nic nudniejszego niż ciuchy, że ubrania są bez znaczenia.Wstąpiliśmy do Tribes, gdzie odbywała się impreza walentynkowa.Bawiło się tam mnóstwo naszych znajomych – złamanych ludzi o złamanych sercach.Pojawiło się też paru znanych nam członków różnych zespołów; spotkanie z nimi było rzadką przyjemnością.W Szanghaju nie było tak wielu zespołów grających na żywo jak w Pekinie, więc tego wieczoru czułam się bardziej jak w Pekinie niż w Szanghaju, gdzie z kolei odbywa się dużo imprez tanecznych.Rzecz jasna, większość gości na szanghajskich imprezach stanowili laowaie, czyli cudzoziemcy, albo szanghajskie dziewczyny które chciały poderwać laowaia.Sami pozerzy.–Może wstanę i pogram na gitarze – oznajmił Saining.–Jest już dużo gitarzystów.Może weźmiesz bębny? W ten sposób wszyscy będą mogli zagrać razem.Kiedy grał, opuścił głowę tak nisko, że końce jego długich włosów muskały mu kolana.Nikt jeszcze nie walił z taką siłą w perkusję w tym barze.Podniecał mnie.Od dawna nie czułam czegoś takiego.Jakiś nieznajomy chłopak podszedł i wyszeptał mu coś do ucha; twarz Saininga w jednej chwili ściągnęła się w grymasie.„Przykro mi, przykro mi” – powtarzał.Przepychając się przez ciżbę ludzką, dojrzałam, jak patrzył na mnie z największą czułością, jaką można sobie wyobrazić.Wyraz jego oczu przeniósł mnie w przeszłość; poczułam smutek.–Co się stało? Co on ci powiedział?–Powiedział mi: „Co ty wyprawiasz? Kim, do cholery, jesteś? Też jestem perkusistą, tutaj chodzi o uczucie, nie tylko o technikę.Nie masz pojęcia o wyrażaniu własnego ja”.–Co? Jaja sobie robisz!–Lepiej już pójdę do domu.–Co się z tobą dzieje? Jesteś dobry.Jesteś lepszy niż kiedykolwiek.Wszystkim się podobało!–Daj spokój.Może on miał rację.–Rację w czym? Mówił tylko za siebie.Co cię napadło? Czemu go przeprosiłeś? Żuczek chce z tobą zagrać na gitarze.–Za stary jestem.Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek usłyszę od Saininga coś takiego.Wyszedł i nie próbowałam go zatrzymywać.Ledwie zniknął za drzwiami, rzuciłam się w stronę tamtego chłopaka.–Kim ty jesteś, do cholery, żeby mówić takie rzeczy? Masz do wyboru: przeprosisz go albo zaraz idziesz tam i grasz dla mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]