[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krêci siêmiêdzy baga¿ami.Pewnie szuka tabletek.Nie, nalepia kartki na walizki i -uspokojony, bezbolesny - zasypia.Lotnisko w Pervezie ma tylko pas startowy i budkê celnika, resztado-do-budowywana.Po odprawie idziemy na trawkê.Kawiarnia, winoroœl¹ izamiast klimatyzowanych klatek hamaki, czy nie mog³oby tak zostaæ? Bujamy siêw cieniu pod oliwkami, patrz¹c na opas³y samolot, waruj¹cy przy tabliczce„Perveza Airport”.Rustykalne l¹dowisko, s¹ nawet owce, nie przejmuj¹ce siêhukiem czarterów.Typowe lotniska przypominaj¹ nastrojem elegancki zak³adpogrzebowy.Coœ miêdzy styp¹ (nerwowe objadanie siê przy barze), przepraw¹przez Styks (kupowanie ciasteczek i s³odkich duperel, na które w zwyczajnymsklepie nie zwraca siê uwagi), a balsamowaniem przysz³ych zw³ok (polewanie siêperfumami, wcieranie kremów we free shopie).Startujemy, odrywam siê od siebie.Bez md³oœci, g³odu, jestem znowupojedyncza, „nieobci¹¿ona”.Pod nami Olimp, po którego zdobyciu AleksanderMacedoñski (Gagarin swoich czasów) stwierdzi³: „Bogów nie ma”.Na Mount Evereœcie te¿ nie ma bogów.Bogini¹ jest Czomolungma, wystarczy.Podsypiam, marzê o klubie dla kobiet w ci¹¿y.Salon zapachów, dobrego (dladziecka) jedzenia, pokoik z USG, gdzie mo¿na mieæ widzenie z maleñstwem(strasznie chcia³abym Ciê znowu zobaczyæ).Przecie¿ matka ma prawo widzieæswoje dziecko niezale¿nie od jego wieku.Spotkania z psychologiem, lekarzem,rozmowy z klubowiczkami.Ostateczny luksus - basen.Ech, fanaberie, moja pani;ci¹¿owa sukienka i politowanie, potem œmieszny dodatek rodzinny, tyle siênale¿y.„Klub 9 miesiêcy” przyszed³ mi do g³owy po rozmowie z Jag¹.Kto lepiejzrozumie, wesprze (niech pani prze, prze!) ciê¿arn¹ ni¿ druga kobitka w staniezwariowanie odmiennym?Dziesiêæ kilometrów nad Polsk¹.Tatry w¹ziutkie, nie wygl¹daj¹ na powa¿negóry, raczej plac budowlany z ha³d¹ wapna.W Krakowie wyraŸny Rynek.Daje siêchyba odró¿niæ renesans Sukiennic od gotyku Mariackiego.Godzinê póŸniej pilot poucza:- Proszê zapi¹æ pasy.Zaraz wyl¹dujemy w Sztokholmie.Po przeœwietleniu sumieñprzez celnika wrócimy do rzeczywistoœci (oklaski).Coraz bli¿ej szaro-zielone wyspy.Szwecja z góry: chorobliwa wysypka,zagrzybia³e liszaje.Spadamy ciê¿ko, kamiennie, na dudni¹cy pod samolotemgranit.We Francji l¹dowanie jest wœlizgiwaniem, w Polsce opadniêciem kwoki nakurnik Okêcia.Szeœædziesi¹t kilometrów z lotniska do domu.Tutaj ju¿ jesieñ.Z³otoczerwonyblask drzew, wypalony s³oñcem, którego dawno nie ma.Obw¹chiwanie domu: kanapa nadal truje.Wyjadam z lodówki zapasy i czujê siêusprawiedliwiona.Zaspokajam nie siebie, ale dziwny g³Ã³d, nie mój.PóŸnym wieczorem telefon od Wojtka z Pary¿a.Straci³ pracê, przynajmniej po³owêdochodów - umar³ Ksi¹¿ê.Nic nie wiedzieliœmy, bo i sk¹d? Wojtek wcale nielituje siê nad sob¹ (troje dzieci, niesp³acony dom), autentycznie prze¿ywaodejœcie Giedroycia.Odejœcie od s³ynnego biurka, na chwilê do szpitala ipotem.W „Kulturze” bêdzie muzeum, instytut.Dla mnie i Czapski, i Redaktor zostali wswoich pokojach pochyleni nad przesz³oœci¹, po¿Ã³³k³¹ jak stare roczniki„Kultury”.27 IXZawiadomienie ze szpitala: zanalizowali wyniki badañ.Podczas porodu dostanêantybiotyki chroni¹ce serce.Wariactwo.Nafaszerowana lekami, nie bêdê mog³a karmiæ piersi¹.Bardziej zmêczêserce, pichc¹c nocami zupki, uspokajaj¹c rozwrzeszczane niemowlê, domagaj¹cesiê mleka.O, nie, ¿adnych antybiotyków, chyba ¿e mnie uœpi¹ i dadz¹ w ¿y³ê.- Pietuszka, masz pilnowaæ na porodówce.Piotr siê denerwuje:- A nie mówi³em? Musisz pamiêtaæ, z kim rozmawiasz.- No co, pokaza³am badania z Polski i powiedzia³am, co mi dolega, tegochcieli.- Pamiêtaj, ¿e mówisz do szwedzkich protestantów.Cz³owiek przychodzi weuforii, albo po prostu jest W³ochem, i zamykaj¹ go z diagnoz¹: maniak.Tyby³aœ za bardzo.przekonywaj¹ca, przestraszy³aœ ich i masz skutki:antybiotyk.Gratulacje.Idê wœciek³a na spacer.Ostatnie dni wolnoœci przed pisaniem Miasteczka.PaŸdziernik minie z szybkoœci¹ jednego dnia: wstanko, pisanko, spanko.Odmawiam w lesie na palcach ró¿aniec, na przemian po polsku i hebrajsku:Shalom lakhm Miriam (Zdrowaœ Maryjo) - powiedzia³ Archanio³.Staropolski,b³ogos³awiony „¿ywot” Marii - brzuch sta³ siê biograficznym ¿ywotem, tymbardziej, ¿e „owoc ¿ywota”, ¿ycia, brzmi poetycko.Po hebrajsku znaczydok³adnie owoc wnêtrznoœci.Zawsze w tej modlitwie wyobra¿a³am sobie Mariêbrzemienn¹, tym ³atwiej siê teraz do Niej modliæ.Pietuszka dzwoni wieczorem z pracy.Pogadujemy jak zwykle godzinkê.Wracam dotekstu dla „Cosmopolitana”.Staram siê pisaæ ciaœniutko stronê, ale i tak bêd¹chcieli skróciæ o zdanie, dwa, robi¹c miejsce na ilustracjê.Po co zamawiaæ ukogoœ artyku³, p³aciæ za niego ciê¿kie pieni¹dze i potem ciachaæ z brakumiejsca? Podobnie jest w ka¿dej gazecie.Na szczêœcie redaktorka z „Cosmo”jest porz¹dna kobitka, dzwoni i negocjujemy patroszenie tekstu.Ka¿dyopuszczony akapit mnie boli, wykreœlona literka uwiera.Nie piszê ozdobników,zdanie wynika z poprzedniego, nie jest czêœci¹ zamienn¹.Uciête traci p³ynnoœæ.Za to ilustracja panoszy siê, zajmuj¹c cenny centymetr kwadratowy, w któryda³oby siê upchn¹æ myœl¹tko.W godzinê tekst powinien byæ gotowy, zanim zrobi siê póŸna i senna dziewi¹ta.Lekko mi odbija -z samotnoœci, nadmiaru macierzyñskiego ciep³a (co wieczór mamdziwn¹ gor¹czkê)? Siadam do komputera i g³aszcz¹c brzuch, mówiê g³oœno:- No, a teraz mamusia bêdzie pisaæ.POCA£UJCIE MNIE W CHUD¥, BIA£¥.Czy powiedzia³a to Ally McBeal w serialu, czy graj¹ca j¹ aktorka CalistaFlockhart podczas talk-show, nie ma wiêkszego znaczenia.Ally i Calista sta³ysiê jedn¹ osob¹, obdarzon¹ bia³¹, chud¹ dupk¹ i równie zgrabn¹prostolinijnoœci¹ wypowiedzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]