[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może dzięki komputerom życie cofnęło się do dawnych czasów, kiedy królowały duchy i czarownice.Przez komputery świat wyglądał trochę jak z dziewiętnastowiecznych książek Washingtona Irvinga i Nathaniela Hawthorne’a.„Legenda Sleepy Hollow” i „Dom o siedmiu szczytach”.Ludzie wierzyli wtedy w upiory, duchy i inne zjawiska, których nie mogli zobaczyć.Dzisiaj był Internet, kod, boty, elektrony i inne rzeczy, których też nie można zobaczyć - tak jak duchów.Krążyły wokół człowieka, pojawiały się znikąd i potrafiły wykonywać różne zadania.Myślał o tym, umierając ze strachu, ale przemógł się i szedł dalej ciemnymi korytarzami szkoły, czując stęchły zapach sztukaterii, słysząc przytłumione odgłosy rozmów i muzyki dobiegające z pokoi uczniów.Opuścił skrzydło mieszkalne i prześliznął się obok sali gimnastycznej.Duchy.Nie, zapomnij o nich, nakazał sobie.Myśl o Santanie, o bracie, o fantastycznym wieczorze, jaki dzisiaj spędzisz.Myśl o przepustkach za kulisy.Wreszcie dotarł do drzwi pożarowych, które prowadziły do ogrodu.Rozejrzał się.Ani śladu Booty’ego, ani śladu innych nauczycieli, którzy od czasu do czasu krążyli po korytarzach jak strażnicy w filmie o jeńcach wojennych.Klękając przed drzwiami, Jamie Turner przyjrzał się blokadzie alarmowej na drzwiach, tak jak zapaśnik ocenia przeciwnika.UWAGA: PO OTWARCIU DRZWI WŁĄCZA SIĘ ALARMGdyby nie unieruchomił alarmu i włączyłby go przy próbie otwarcia drzwi, w całej szkole zapaliłyby się jasne światła, a po kilku minutach przyjechałaby policja i straż pożarna.Musiałby wrócić sprintem do pokoju i miałby cały wieczór schrzaniony.Rozłożył kartkę ze schematem instalacji alarmowej, który przesiał mu uczynny szef serwisu producenta drzwi.Oświetlając arkusz małą latarką, jeszcze raz dokładnie obejrzał rysunek.Potem przesunął rękę po metalowej blokadzie, przyglądając się, jak działa urządzenie uruchamiające alarm, gdzie są śruby i jak ukryto zasilacz.Szybko skojarzył ze schematem to, co zobaczył.Głęboko nabrał powietrza.Pomyślał o bracie.Jamie Turner nałożył grube okulary, by osłonić swoje cenne oczy, po czym sięgnął do kieszeni, wyciągnął plastikowe pudełko z narzędziami, z których wybrał śrubokręt Phillips.Mam mnóstwo czasu, mówił do siebie.Nie ma co się spieszyć.Gotowy do rokendrola.Rozdział00010000/szesnasty.Frank Bishop zaparkował nieoznakowanego granatowego forda przed skromnym domem w stylu kolonialnym, który stał na wydzielonej dawno temu działce - na oko ledwie jedna ósma akra, jednak dzięki położeniu w samym sercu Doliny Krzemowej musiała być warta milion dolarów.Na podjeździe stał jasny samochód - nowy lexus.Detektywi podeszli do drzwi i zapukali.Otworzyła im czterdziestokilkuletnia kobieta o zmęczonej twarzy, ubrana w dżinsy i wyblakłą bluzkę w kwiaty.Z domu wionął zapach gotowanego mięsa i cebuli.Była już osiemnasta - pora, o jakiej rodzina Bishopa zwykle siadała do kolacji - i detektyw poczuł nagle wilczy głód.Zdał sobie sprawę, że od rana nie miał nic w ustach.- Słucham? - powiedziała kobieta.- Pani Cargill?- Zgadza się.Czym mogę służyć? - spytała ostrożniej.- Mąż w domu? - zapytał Bishop, pokazując odznakę.- Mhm, ale.- O co chodzi, Katie? - W drzwiach ukazał się zwalisty mężczyzna w różowej koszuli z kołnierzykiem na guziki i spodniach z gabardyny.W dłoni trzymał koktajl.Gdy zauważył odznaki detektywów, odstawił drinka na stolik przy wejściu.- Możemy z panem chwilę porozmawiać? - spytał Bishop.- W jakiej sprawie?- Co się dzieje, Jim? Spojrzał na żonę zirytowany.- Nie wiem.Gdybym wiedział, chybabym nie pytał, nie? Cofnęła się z ponurą miną.- To nie potrwa długo - zapewnił Bishop.Razem z Sheltonem zeszli na ścieżkę przed domem i zatrzymali się.Cargill ruszył za nimi.Kiedy znaleźli się dostatecznie daleko, by jego żona nie mogła ich słyszeć, Bishop powiedział:- Pracuje pan w Internet Marketing Solutions w Cupertino, zgadza się?- Jestem regionalnym dyrektorem sprzedaży.Ale co to ma.- Mamy powody przypuszczać, że widział pan pojazd, który staramy się zidentyfikować.Chodzi o zabójstwo.Wczoraj około dziewiętnastej ten samochód stał zaparkowany za restauracją „Vesta Grill”, naprzeciw biurowca pańskiej firmy.Sądzimy, że mógł pan go widzieć.Pokręcił głową.- Nasza dyrektor kadr już mnie o to pytała.Ale powiedziałem jej, że nic nie widziałem.Nie mówiła wam?- Mówiła, proszę pana - odparł spokojnie Bishop.- Ale mam powody przypuszczać, że nie powiedział jej pan prawdy.- Zaraz, chwileczkę.- Siedział pan w swoim lexusie zaparkowanym za biurowcem, uprawiając seks z Sally Jacobs z działu płac swojej firmy.Cargill zrobił zabawną zszokowaną minę - powoli ustępującą miejsca wyrazowi zgrozy - upewniając Bishopa, że trafił w dziesiątkę.Jednak facet powiedział to, co musiał.- To bzdura.Ktokolwiek wam to powiedział, kłamał.Jestem żonaty od siedemnastu lat.Poza tym Sally Jacobs.gdybyście ją zobaczyli, zrozumielibyście, jaki to idiotyczny zarzut.To najbrzydsza dziewczyna na szesnastym piętrze.Bishop wiedział, że czas ucieka.Przypomniał sobie, jak Gillette opisywał grę „Dostęp” - zabić jak najwięcej ludzi w ciągu tygodnia.Phate mógł być już blisko następnej ofiary.- Proszę pana - rzekł krótko detektyw - nie obchodzi mnie pańskie życie osobiste.Interesuje mnie tylko to, że wczoraj widział pan samochód zaparkowany za „Vesta Grill”.Wóz należał do podejrzanego o morderstwo i muszę wiedzieć, co to był za samochód.- Nie było mnie tam - powtórzył uparcie Cargill, rzucając okiem w stronę domu.Zza firanki spoglądała na nich jego żona.Bishop rzekł łagodnie:- Ależ był pan.I wiem, że widział pan samochód mordercy.- Wcale nie - odburknął.- Był pan.Wyjaśnię panu, skąd wiem.Cargill wybuchnął drwiącym śmiechem.- Wczoraj - zaczął detektyw - mniej więcej w czasie, gdy ofiara została uprowadzona z restauracji, za Internet Marketing stał jasny sedan - nowy model, podobny do pańskiego lexusa.Wiem, że prezes firmy namawia pracowników, żeby parkowali od frontu, tak aby klienci nie zauważyli, że o ponad połowę zredukowaliście zatrudnienie.Tak więc rozumując logicznie, można twierdzić, że z tyłu mógłby zaparkować tylko ktoś, kto zamierzał robić coś nielegalnego i nie chciał, żeby go widziano z biurowca albo z ulicy.W grę wchodzi więc użycie środków odurzających albo, a może także, cel seksualny.Cargill przestał się uśmiechać.- Na parking mogą wjechać tylko uprawnione osoby - ciągnął Bishop - czyli ten, kto tam parkował, był pracownikiem firmy, nie gościem.Pytałem dyrektor kadr, czy jakiś pracownik, który jest właścicielem jasnego sedana, ma kłopoty z narkotykami albo romans.Powiedziała mi, że spotyka się pan z Sally Jacobs.O czym zresztą wiedzą wszyscy w firmie.Cargill mruknął tak cicho, że Bishop musiał się nachylić, by go usłyszeć:- Pieprzone biurowe plotki, nic więcej.Po dwudziestu dwóch latach pracy w policji Bishop był chodzącym wykrywaczem kłamstw.Ciągnął:- A jeśli mężczyzna siedzi w samochodzie z kochanką.- Ona nie jest moją kochanką!-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]